Rozdział 26

281 16 0
                                    


Rosie

Jakieś osiem miesięcy przed zerwaniem z Michael'em, złożyłam podanie do jednej z najbardziej renomowanych cukierni w Nowym Jorku. Umówiliśmy się, że jeśli dostanę tę pracę to oboje przeprowadzimy się do tego miasta.

Michael był prawnikiem, więc znalezienie dobrej roboty w jakiejś kancelarii prawnej w Nowym Jorku było dla niego proste jak bułka z masłem. Zawsze wtedy mawiał, że zrobi dla mnie wszystko, nawet jeśli oznaczałoby to wyprowadzkę na drugi koniec Ameryki. Prawdą było to, że ta okazja była jak wygranie w totolotka. To coś czego nie można było odrzucić. To było jak spełnienie moich największych marzeń.

Niestety trzy miesiące później dowiedziałam się, że nie mają już wolnego etatu, ale jeśli coś zwolni się, dadzą znać. Chwalili moje doświadczenie. Byli pod wrażeniem. Miałam nadzieję, że pewnego dnia odezwą się. I właśnie najwidoczniej ten dzień pojawił się w jednym z najgorszych momentach mojego życia.

Dzisiaj rano zadzwoniła do mnie kobieta, która przeprowadza rekrutację na stanowisko cukiernika i powiedziała, że czeka na mnie etat w miejscu, o którym zawsze marzyłam. W mieście, w którym zawsze chciałam mieszkać. Więc co się stało? Dlaczego usłyszawszy tak ważną wiadomość poczułam smutek? Normalnie powiedziałabym bez wahania, że przyjmuję tę pracę i stawię się w niej jak najszybciej.

Teraz jednak poprosiłam o dwa dni by wszystko przemyśleć. Jeśli zdecydowałabym się na tę pracę oznaczałoby to, że muszę nie tylko wyprowadzić się z Santa Monica, ale też z całego stanu. Muszę opuścić Greyson'a raz na zawsze. Czy właśnie tego chciałam? Oczywiście, że nie, ale tutaj chodzi o moje marzenia. O to o co walczyłam przez tyle lat. Wzdycham masując sobie skronie. Przecież nie mogę teraz do niego pójść.

Hej Greyson. Wiesz, jeszcze nie wybaczyłam ci tak do końca, ale może przeprowadzisz się ze mną do Nowego Jorku? Tam mają dużo barów, więc poradzisz sobie.

No, fajnie to nie zabrzmiało nawet w mojej głowie.
Kuźwa.

Następny dzień był jeszcze bardziej stresujący. Greyson dał mi chwilę wytchnienia, więc nie wypisywał ani nie dzwonił. Co jakiś czas przyłapywałam go na tym, że stał przed swoim domem i patrzył w moją stronę. A ja? Kilka razy wychodziłam na ogród i zerkałam na jego okno mając nadzieję, że go ujrzę. Głupia, naiwna idiotka.

Przygotowując sobie coś do jedzenia, nagle słyszę dzwonek do drzwi.

- Michael?

- Chciałem ci tylko coś powiedzieć, mogę na chwilę? – wskazuje palcem na salon. Uśmiecham się do niego.

- W sumie dobrze się składa, bo ja też mam coś do powiedzenia – oboje siadamy na kanapie.
- To może ty pierwsza? – wzruszam ramionami.

- Wczoraj dostałam telefon w sprawie pracy. Pamiętasz tę cukiernię w Nowym Jorku? – Michael szybko kiwa głową dając mi do zrozumienia, że pamięta – Mówią, że mają dla mnie etat – na ustach mojego byłego pojawia się szeroki uśmiech.

- To super, świetnie. Przecież zawsze o tym marzyłaś – mimo, że on śmieje się do mnie jak głupi do sera, ja jakoś nie potrafię odwzajemnić jego radości. No i właśnie dlatego widząc moją grobową minę, uspokaja się i lustruje uważnie wzrokiem – O co chodzi? Dlaczego nie cieszyć się?

- Nie wiem co robić. Z jednej strony to faktycznie spełnienie moich marzeń i w ogóle, ale z drugiej ..

- Chodzi o Greysona? – spuszczam głowę przypatrując się swoim palcom. Skubię skórki. Mój brak odpowiedzi mówi sam za siebie – Powiedź mu. On na pewno zgodzi się z tobą pojechać. Przecież widzę, że ten dupek nie widzi świata poza Tobą – jego mina staje się poważna. Chwyta mnie za dłoń i delikatnie ją ściska – Zrobił dużo głupich rzeczy, ale jestem pewien, że nie zachowa się tak jak ja – wzdycham pokonana.

- Nie wiem. On teraz ma za dużo własnych problemów. No i nie wiem czy będę w stanie jeszcze kiedyś mu zaufać. Zresztą .. sama już nie wiem – moje ramiona opadają z bezsilności.

- Wiesz, że to, że w ogóle rozważasz tę propozycję mówi samo za siebie? Nie chcesz zostawiać Grey'a samego. Głęboko w sercu – palcem wskazuje na miejsce gdzie znajduje się serce – już wiesz, że nie dasz rady bez niego żyć, ale .. – no właśnie, zawsze jest jakieś ale. Sama przekonałam się o tym na własnej skórze.

- Ale?

- Ale po tym wszystkim chyba dobrze byłoby dla was, żebyście zrobili sobie przerwę. Myślę, że najlepiej byłoby gdybyś wyjechała teraz sama. Bez niego. Jeśli to ma rację bytu, pewnego dnia znowu spotkacie się, a wtedy nic już nie stanie na waszej drodze. Tak myślę. Musisz dać tylko tej miłości trochę czasu – to wszystko co mówi Michael ma tak dużo sensu. Wiem, że ma rację. Za dużo rzeczy wydarzyło się w przeciągu tego czasu. Wszystko było zbyt intensywne, zbyt szybkie, a koniec zbyt bolesny. Może czas najwyższy, by zacząć myśleć realistycznie.

Nieświadomie Michael pomógł mi podjąć decyzję. Czas pomyśleć o sobie. O nikim innym tylko wyłącznie o sobie i swoich marzeniach.

- To zakrawa o ironię, że jeszcze niedawno walczyłeś o to, żeby mnie odzyskać, a teraz dajesz mi porady miłosne – prycha cicho.

- Sam w to nie wierzę, ale najwidoczniej w końcu zmądrzałem – oboje wybuchamy głośnym śmiechem.

- A tak w ogóle to co chciałeś mi powiedzieć? – wtrącam mimochodem, kiedy przestajemy się już śmiać.

- Pojutrze wyjeżdżam. Już i tak za długo tutaj zabawiłem. Muszę wracać do pracy – Michael okazał się naprawdę dobrym przyjacielem. Może i nie był idealnym chłopakiem, co okazało się w sumie dosyć niedawno, ale przed naszym byciem razem, byliśmy bliskimi przyjaciółmi.

Mam tylko nadzieję, że uda nam się utrzymać tą relację jak najdłużej.

1# Pragnienie serca [+18] {ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz