Rozdział VIII

801 33 1
                                    

Hayley

Coś się zmieniło i dostrzegałam to nie tylko ja. Nie potrafiłam dokładnie określić, co się ze mną dzieje. Jeszcze nigdy nie towarzyszyła mi taka plątanina myśli i uczuć. A jednak przeczuwałam, że to wszystko rzeczywiście ma związek ze Stevenem. Nie mogłam się dłużej oszukiwać, wpadłam po uszy. Rozsądek, którym zazwyczaj się kierowałam, kazał mi się dystansować, ale jakaś nieodparta siła niezwyciężenie ciągnęła mnie do tego faceta.

Uspokój się, Hayley Moore. Przecież prawie go nie znasz. Pamiętasz też, co mówiła ci Madeline. Słyszałaś już od kilku osób, że Steven West jest kobieciarzem. Jesteś dla niego kolejną zabawką, którą porzuci, kiedy już się zadowoli. Poza tym, ile ty masz lat? On postrzega cię jako małą, naiwną dziewczynkę, która podnieca się tym, że jakiś starszy facet do niej zagadał. Po prostu weź się w garść i odpuść.

Cóż, chciałabym poczuć się jak bohaterka z jednego z moich opowiadań, ale przywykłam przecież do tego, że życie to nie bajka. Steven nie mógł dowiedzieć się o tym, jak cholernie mnie pociąga. Owszem, według mnie był nieziemsko przystojny i charyzmatyczny, ale co z tego? Nie znałam jego charakteru, nie wiedziałam, jakim jest człowiekiem. Mógł być przecież tylko niebezpiecznym podrywaczem.

Mimo wielu starań, nie mogłam przestać myśleć o naszym wieczorze nad leśnym jeziorem. Czułam się wtedy tak, jakbym znajdowała się w innym świecie. Było magicznie. Żałowałam, że musiałam stamtąd odejść. Kiedy wróciłam tam sama za dnia, nadal było pięknie, ale nie tak samo. Do powrotu magii brakowało jednego elementu. Brakowało jego.

- Wołałam cię już kilka razy. Coś się stało?- Głos Amelii wyrwał mnie z rozmyślań. Stała u progu mojego pokoju i przyglądała mi się badawczo.

- Nie słyszałam, przepraszam.- westchnęłam, siadając na łóżku. Amelia nagle uśmiechnęła się jakby do siebie i usiadła obok mnie.

- Od paru dni coś się z tobą dzieje. Widzę to wyraźnie, ale wcześniej nie chciałam pytać. Promieniejesz.

- Albo ci się wydaje, albo po prostu w końcu się tu zaaklimatyzowałam.- odparłam zdawkowo. Nie miałam ochoty się zwierzać. Chciałam, żeby to, co teraz czuję, należało tylko do mnie. Musiałam najpierw sama sobie z tym poradzić. Amelia jednak nie dała się nabrać.

- Poznałaś jakiegoś chłopca?

- Chłopca!- parsknęłam. Tego prawie dwumetrowego dryblasa z wielkimi barkami i rozbudowanymi plecami chyba nie można było nazwać chłopcem. Kawał chłopa to było jedyne trafne określenie.

- A więc jednak?

- Nie! Och, nie chcę o tym rozmawiać.

Gwałtownie wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Byłam okropnie sfrustrowana i chyba pierwszy raz w życiu nie panowałam nad swoimi emocjami. Co się ze mną dzieje, do cholery?

- Strzelasz fochy jak te wszystkie nastolatki z programów o trudnej młodzieży.- stwierdziła kąśliwie Amelia.

- Więc może powinnaś mnie tam wysłać.- odcięłam się, na co zaledwie się roześmiała. Doprawdy, ta kobieta nie potrafiła być dla mnie surowa. A powinna. Nie byłam wzorową podopieczną i należało mi się.

- Kochana, żyję na tym świecie nie od dziś i umiem zauważać takie rzeczy. Poza tym wczoraj wróciłaś do domu z rumieńcami na twarzy i uśmiechem. Zastanawiałam się, jak to możliwe u tej opanowanej, stonowanej Hayley. Doszłam do wniosku, że albo musiało wydarzyć się coś niesamowitego, albo te rumieńce wywołał jakiś chłopiec.

Księżycowa Dama 🌒🌗🌒 || Część 1 || ZAKOŃCZONA ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz