[XLVIII] 𝐋𝐔𝐈𝐒

82 13 0
                                    

LEA PIERWSZA WESZŁA DO ŚRODKA z mocno skwaszoną miną. Jeden kosmyk wymknął się jej z końskiego ogona i opadał swobodnie wzdłuż twarzy, lekko przysłaniając jej oko, dopóki dziewczyna nie schowała go za uchem. Po raz kolejny kontrast jej współczesnego stroju z tłem starożytnego miasta okazał się uderzający. Wyglądała jakby zwiedzała tylko rekonstrukcję typowego starorzymskiego domu w ramach szkolnej wycieczki. Jedynie kołczan na jej plecach burzył to wrażenie. Teoretycznie powinni już przywyknąć, a jednak...

— Chcę go zobaczyć — oznajmiła już na starcie tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Trudno było powiedzieć, do kogo się zwracała. Jej wzrok błądził kolejno po Claire, Luisie i Felicii z Larrym, którzy weszli tuż za nią. Ale to Claire zdobyła się na odpowiedź (czy też jakąkolwiek reakcję) przed pozostałymi.

Westchnęła niemal niesłyszalnie, zagarniając czarny kosmyk za ucho. Wcześniej jej fryzura ledwo się trzymała, aż w pewnym momencie dziewczyna sama zdjęła gumkę i założyła ją na nadgarstek. Teraz jej włosy opadały swobodnie na plecy. Były proste i cienkie, ale końcówki lekko się zawijały. Sięgały do połowy pleców.

— Nie mam pojęcia gdzie go znajdziesz.

Luis poczuł, jak skręca go w żołądku. Raz chciał zajrzeć do Tylera. O jeden raz za dużo. (Wychodzę. Nie waż się za mną iść). Nie był pewien, czy na koniec oczy naprawdę rozbłysły mu czerwienią, ale wydawał się być już w trochę lepszym stanie.

Lea opuściła ramiona i przygryzła wargę z wyrazem niezadowolenia na twarzy. Ostatecznie nie odpowiedziała, tylko usiadła obok Claire. Kołczan zsunięty z jej pleców opadł na ziemię.

— Graje powiedziały, że powinniśmy szybko znaleźć wskazówkę od Iris w tej książce — zająwszy miejsce między Luisem a Felicią, Larry postanowił bezpiecznie zmienić temat. — Oraz że...

Tutaj zerknął niepewnie na Leę. Przeciągał sylaby umyślnie, jakby chciał dać jej odpowiednio dużo czasu, by zdążyła wyrwać się z zamyślenia i w odpowiednim momencie się wtrącić.

Lea dokładnie tak zrobiła.

— Nic takiego — bąknęła, podrygując gwałtownie.

Co ciekawe, Felicia również przybrała zaniepokojony wyraz twarzy, a na jej szyję wstąpiły czerwone plamy. Czegokolwiek ta trójka dowiedziała się od Starek, musiało mieć jakiś związek z nimi dwiema.

Luis posłał Lei znaczące spojrzenie, na które ona zareagowała wyraźnym spięciem. Ale zanim zdążył w ogóle otworzyć usta, dziewczyna dodała prędko:

— Ważne jest to, że mamy dziś trzeci maja. Zostały tylko cztery dni. Jeśli nie chcemy przegapić, no nie wiem, otwarcia portalu, które jest superważne, trzeba zachować czujność. I czytać ten mit o Argonautach, choćby nie wiem co.

Otworzyła usta, jakby zamierzała coś dodać, jednak finalnie się powstrzymała. Luis domyślił się, o co mogło jej chodzić. Według Famy, potrzebowali conajmniej jednej osoby chętnej do przejścia przez portal w pierwszej kolejności, by przejąć nad nim kontrolę od drugiej strony. Wciąż nie ustalili, kto to będzie, ale sądząc po minach wszystkich zebranych, podczas gdy Felicia wyjaśniała rozwiązanie, nie było szans ustalić tego na spokojnie. Zapewne podejmą decyzję w ostatniej chwili. Zresztą, dużo zależało od tego, kto w ogóle dotrwa do siódmego maja.

Nie. Wszyscy dotrwają.

Luis starał się odgonić te myśli, co niekoniecznie przynosiło satysfakcjonujące skutki. Próbował sobie wyobrazić, jak by miało wyglądać szczęśliwe zakończenie tej całej historii, ale okazało się to trudniejsze niż przedtem sądził. Z Tylerem działającym na tej przeklętej miksturze, której działania nie do końca rozumiał, i z Leą (a może i całą resztą) ściągającą uwagę starożytnych, żądnych wojny herosów mogli co najwyżej liczyć na przychylność Tyche. Lub Fortuny, skoro już byli w Rzymie.

❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz