4

302 17 7
                                    

Tak jak Vegas zakładał, misja się udała, Porsche bezpiecznie wrócił do rezydencji. Wieczorem miała odbyć się impreza, by uczcić zwycięstwo, jednak dla ochroniarzy głównej rodziny były przewidziane inne plany. Musiał ich odseparować od celu, inaczej plan się nie powiedzie. Miał trochę czasu, żeby wymyślić dla nich zadania, a że teraz są pod jego rozkazami, nie mogli się sprzeciwić. Pete i Arm mieli jechać do miasta obok, by śledzić pewnego mężczyznę, który w teorii groził Vegasowi, trzeciego po prostu wysłał na patrol po mieście. Ostatecznie na imprezie byli tylko jego ludzie i Porsche, idealnie.

Jakiś czas po rozpoczęciu podszedł do mężczyzny z dwoma kieliszkami, jeden to czysty szampan, w drugim była mała domieszka pigułki gwałtu. Mała dawka tylko dlatego, żeby Porsche nie mógł mu się oprzeć, ale pamiętał co się z nim działo. 

- Dobra robota Porsche, wzniesiemy toast? - podał mu jeden z kieliszków.

Ochroniarz niczego nie świadomy przyjął alkohol i stuknął szkło z Vegasem.

- Rozważyłeś moją propozycję? Zobacz jak miałbyś dobrze, gdybyś dla mnie pracował. Mógłbyś robić co chcesz, bez żadnej presji i grafików. Nie byłbyś tutaj więziony, częściej widywałbyś swojego brata... 

- Vegas, dziękuję za to, ale muszę odmówić - Porsche zdawał sobie doskonale sprawę, że może byłoby to lepsze, ale nie może zostawić Kinna. Obiecał mu.

- Rozumiem, w każdym razie wspaniale się z tobą pracowało. Nie dziwię się, że Kinn nie chce cię oddać - westchnął dopijając alkohol. - pozwolisz, że cię teraz opuszczę, mam jeszcze kilka osób z którymi muszę porozmawiać

Porsche tylko kiwnął głową również dopijając napój. Zanim dołączył zapalił jeszcze papierosa wdychając powoli dym. Nie wiedział jednak, że Vegas cały czas na niego patrzył i tylko czekał na odpowiedni moment.

Drinki, parkiet, papierosy, to niemal jak powrót do poprzedniego życia. Życia sprzed poznania Kinna. Czuł się lekki, jakby jego ciało było zrobione z waty. Nie rozpoznawał twarzy, po prostu tańczył pośród ludzi dopóki nie poczuł, że robi się trochę zbyt duszno, koszula zaczęła go uwierać i najchętniej by ją po prostu zdjął. Vegas, który cały czas go obserwował, uznał że to idealny moment, by wkroczyć do akcji. Podszedł do Porsche, który gdy tylko go zobaczył położył ręce na jego ramionach. 

- Porsche, nie uważasz, że jest tu trochę zbyt tłoczno? - odpowiedział mu kiwnięciem głowy.

 - Ja też, może wyjdziemy gdzieś, gdzie jest spokojniej? - znowu odpowiedział mu kiwnięciem.

Vegas jedną ręką chwycił go pod ramię a drugim trzymał jego dłoń. Przeciskali się między ludźmi aż do wyjścia. Porsche dał się prowadzić bez zawahania, a Vegas to wykorzystywał. Przeprowadził go do rezydencji, przez sekretne przejścia do tylko jemu znanego pokoju. Gdy upewnił się, że drzwi są dokładnie zamknięte odwrócił się do chłopaka, który z fascynacją patrzył na rzeczy na ścianach, a były to najróżniejsze rzeczy. Chwycił go za ramiona i przyciągnął do długiego pocałunku. Porsche nie był na to gotowy, co ważniejsze, nie chciał tego, ale Vegas trzymał go mocno, w dodatku nie miał siły, jego ciało go nie słuchało. Chwilę później był już bez bez koszulki, w kajdankach podwieszonych na łańcuchu. Vegas stał do niego tyłem wybierając od czego chce zacząć.

- Vegas... co się dzieje... dlaczego - nie próbował się wyrywać, po prostu czekał co się stanie. Może to tylko sen?

- Nie pamiętasz? Diamentowa aukcja... to była tylko przystawka. Teraz zajmę się tobą jak należy - podniósł ze stołu paczkę papierosów i zapalniczkę.

- To, to byłeś ty? - rozbiegany wzrok młodszego padał to na plecy mężczyzny, to na ściany. Bał się, nie chciał tego powtarzać. 

- Powiedz mi, Porsche - zapalił pierwszego papierosa.

- Lubisz, jak Kinn cię pieprzy? I nie zgrywaj niewiniątka, w pokojach są kamery - buchnął dymem w twarz ochroniarza.

Chłopak nie odpowiedział. Pigułka działała, robił się coraz bardziej senny, co niestety Vegas zauważył.

- Nie ignoruj mnie - powiedział przyciskając końcówkę papierosa do jego skóry. Tym razem w odpowiedzi dostał krzyk, co go satysfakcjonowało, przynajmniej na początek.

W tym czasie Kinn czekał na telefon. Porsche miał zadzwonić jak co wieczór, żeby zdać relację. Mężczyzna zaczynał się niepokoić, ponieważ z rozmową chłopak spóźniał się już dwie godziny. Zlecił wytropienie telefonu ochroniarza i wykonał kolejny telefon

- Tak panie Kinn? - usłyszeć można było po kilku sygnałach.

- Gdzie jest Porsche? - nie owijał w bawełnę, chciał odpowiedzi natychmiast.

- Uhm... nie wiem, panie Kinn 

- Jak to nie wiesz? Gdzie jesteś Pete? - prawie krzyczał do telefonu

- Pan Vegas wysłał mnie i Aim'a na przeszpiegi, Porsche został z nim, tak mi się wydaje...

- Macie wracać w tej chwili -  i się rozłączył.

Rzucił telefon na biurko, to znaczy, że Vegas ma plany co do jego chłopaka. Będąc na granicy frustracji kazał wysłać najlepszych szpiegów, żeby przeszukali całą rezydencję drugiej rodziny. Nie tak dawno zaczęła się impreza z okazji zwycięstwa, musi gdzieś tam być. 

Until Dawn { KinnPorsche }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz