Rozdział 20

205 26 20
                                    


Szykowałem się na spotkanie z George'm. Wciąż nie mówiłem mu gdzie idziemy, dowie się dopiero na miejscu. Ubrałem się dosyć ciepło, jakaś bluza, dresy, kurtka i rękawiczki. Zamknąłem pokój na klucz, tak by Patches znowu mi nie otworzyła drzwi przez co moja siostra dowie się o moim wychodzeniu w nocy. Tak jakby już nie wiedziała..

Wyszedłem przez balkon, szybko przeskoczyłem ogrodzenie i ruszyłem w drogę do domu bruneta. Przez większość dnia rozmyślałem nad tym co mi powiedział dzisiaj rano, o tym, że widać, że coś poczułem. Nie powiem, trochę jestem wkurwiony przez to. Zgrywa się tak jakby był głównym aktorem w jakimś serialu na którego każda laska się ślini, typowy ruchacz, zimny a do tego narkoman. Czemu on musi być takim debilem? Może boi się wyśmiania przez innych? Już sam nie wiem.

Wydaje mi się, że on chcę coś więcej. No właśnie, wydaje mi się. Tak naprawdę nie wiem co mu siedzi w głowie, powinienem się cieszyć, że w ogóle chce się ze mną spotkać po seksie i nie zerwał kontaktu jak z większością osób z którymi sypiał.

Spróbuje sprawdzić dzisiaj, na naszym spotkaniu czy coś do mnie czuje. Nie chce być nachalny jak podniecone nastolatki, ale muszę mu dać wyraźne znaki. Bolą mnie jego niektóre słowa, ale przywykłem.

Po prostu chciałbym z nim być, czy proszę o tak wiele?

Dotarłem przed jego drzwi punktualnie, zadzwoniłem dzwonkiem czekając by otworzył mi chłopak. Niestety przeliczyłem się, drzwi otworzyła mi dosyć wysoka, powiedziałbym że nawet wyższa od George'a szatynka. Mógłbym pomyśleć, że to może jego koleżanka czy coś, lecz jej ubiór mówił sam za siebie.. a raczej jego brak. Miała na sobie tylko biały puchaty szlafrok, jej makijaż był rozmazany przez zapewnię łzy które jej spływały po policzkach, dzięki światłu latarni ulicznej mogłem zobaczyć te policzki które swoją drogą były bardzo różowe.

— W czym mogę pomóc? — spytała opierając się o drzwi.

— Jest George? — dziewczyna zawołała bruneta który przyszedł w samych bokserkach. — Mieliśmy wyjść — przypomniałem mu trochę wkurzony.

— Już ta godzina? — spytał sprawdzając zegarek. — Faktycznie, chodź do środka. Daj mi dziesięć minut — pokiwałem głową i wszedłem do środka ciepłego domu.

Zaczekałem na chłopaka w kuchni, przed nim w pośpiechu wyszła szatynka żegnając się ze mną. Chyba nie muszę wyjaśniać co musieli robić przed tym jak przyszedłem.

— Sorry, straciliśmy rachubę czasu — powiedział schodząc ze schodów poprawiając swoje włosy. — Gdzie mnie zabierasz? —

— Nie powiem, ale weź jakieś rękawiczki — pomachał głową i założył na siebie puchatą niebieską kurtkę.

***

Podróż minęła nam w o dziwo przyjemnej ciszy, oczywiście spytaliśmy się siebie „co tam" ale to wszystko. Poszliśmy na przystanek autobusowy, gdy już wyszliśmy z pojazdu zaczęliśmy iść w stronę lodowiska.

— Lodowisko? — zaczyna. — Ale wiesz, że o tej godzinie jest zamknięte? — zatrzymuje się spoglądając na mnie.

— Wiem, dlatego zabawimy się jak George Davidson — delikatnie złapałem go za rękę by sprawdzić czy mu to nie przeszkadza, gdy ten nawet nie zwrócił uwagi na mój dotyk pociągnąłem go szybszym krokiem na tyły lodowiska.

— Są tu jakieś dziewczyny do zabawy? —

— Nie, ale zawsze jestem ja — chłopak przewrócił oczami ale po chwili i tak się zaśmiał.

More Than Enough // DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz