I'm an unfortunate soul, unclucky yeah I've been told

667 48 20
                                    


Każdy dzień Steve'a nabierał promiennych barw, gdy widział Nancy. Była jego lekiem na całe zło. Kolejna kłótnia rodziców, nieudany trening, czy trója z geografii stawały się mrzonką znikającą szybciej, niż się pojawiła przy obecność Wheeler i jej kojącego głosu. Nie dziwił więc go fakt, że dziś otworzył oczy promieniejąc, niczym jesienne słońce przedzierające się przez jego zasłony.

Zapach dziewczyny wciąż pozostawał na pościeli, otulając go przyjemną i dobrze znaną wonią. Oczami wyobraźni nadal widział ją rozciągniętą na jego łóżku, pozwalającą mu dotykać jej skórę, delikatną niczym jedwab w sposób, w jaki jeszcze nigdy tego nie robił. Delikatnie muskając ustami jej brzuch, uda i biodra tak delikatnie, jakby zaraz miała się rozpaść na małe kawałeczki. Albo zniknąć niczym bańka mydlana, gdyż czasami, gdy był z Nancy zastanawiał się, jakim cudem ta dziewczyna jest prawdziwa. Jakim cudem ktoś tak dobry i ludzki prowadzi zwyczajne życie w Hankins, a ziemia, po której stąpa nie jest czczona. Po tej nocy Steve był gotowy czcić, kochać i uwielbiać Wheeler, dopóki, ktokolwiek tam na górze który pociąga za sznurki, mu na to pozwoli.

Steve był pierwszą osobą, która widziała Nancy w pełnej okazałości. Każdy łuk, wgłębienie i kompleks. Jeśli Nancy Wheeler jakiekolwiek miała. Nie było to istotne...W oczach Steve'a była najpiękniejszą dziewczyną, jaką widział. Prawdopodobnie tytuł "najpiękniejszej" nigdy nie oddałby tego, jak Harrington ją widział. Otóż było to tylko słowo, pozostawione na kartce papieru skazane na wyblaknięcie, lub wypowiedziane umrze w pozostawionej po nim ciszy. Brunet, od kiedy zakochał się w dziewczynie zaczął się obawiać, że nigdy nie znajdzie odpowiedniego sposobu na opisanie piękna, jakim jest Nancy Wheeler.

Gdy w końcu udało mu się ją złapać w szkole, pod jej szkolną szafką, nie przywitała go typowym dla siebie idealnym uśmiechem. Wyglądał na strapioną i zagubioną we własnych myślach. Uciekała od niego wzrokiem. A zwykle energiczne ruchy zostały zamienione na powolne, nawet przy tak prostej czynności, jak sięganie po książki i wsadzanie ich do torby.

–Nance, wszystko w porządku?– Steve musnął jej usta mając maleńką nadzieję, że jego entuzjazm jakimś cudem zostanie przetransportowany do jej ciała, przez ten krótki pocałunek.

–Tak– Nancy wydusiła z siebie krótka odpowiedź, bojąc się, że nie wystarczy jej energii na wypowiedzenie całego zdania.

–Nikomu nic mówiłem o...wczoraj.

–Wiem. – Jej głos zabrzmiał nieco pewniej.

Pomijając fakt ile dziewczyn miał Steve oraz jaką miał reputację, Nancy nie miała, co do tego wątpliwości. Wiele z nich wypłakiwało oczy, bo złamał im serce, aczkolwiek nigdy nie zdradził, co działo się pomiędzy nimi za zamkniętymi drzwiami.

–I...eee, no wiesz, dobrze się bawiłem.

–Ja też.– Dziewczynie udało się uśmiechnąć nieśmiało. –Martwię się o Barb. Dzwoniłam do jej mamy i okazało się, że nie wróciła do domu na noc. A co jeśli coś jej się stało? Najpierw zaginął Will, a teraz ona nie...

–Nance– Harrington złapał ją delikatnie za ramiona. Duże niebieski oczy patrzyły na niego błagalnie, chcąc usłyszeć pocieszenie. –Na pewno nic jej nie jest. Może wróciła później do domu i nie budziła swojej mamy. A potem pojechała pierwszym autobusem do szkoły. Sama mi mówiłaś, że nieraz spotykacie się przed lekcjami. Poza tym, to Barb! Nie ma takiej siły, która by ci ją odebrała!

Steve poczuł, jak mięśnie Nancy zaczynają się relaksować.

Dzięki Bogu, że przynajmniej dla niej to, co powiedział miało sens. W ciągu tych paru miesięcy, w których spotykał się z Wheeler zamienił z Barb maksymalnie cztery słowa (będąc hojnym). Powinien być ostatnią osobą, która wypowiada się na temat rudowłosej.

I bet you think about me {Steddie} PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz