➣⦅we're perfect⦆➢

100 11 90
                                    

「pov. George」(niemożliwe)

22.11.2030

Jesień.

Znów.

Deszcz padał cały dzień a ja czekałem na Clay'a który miał dziś prawdopodobnie ostatnia wizytę u psychologa w swoim życiu.

Płakać mi się chciało przez to jak bardzo się zmienił.

Nie muszę go już jak to on mówi "niańczyć".

Po parunastu minutach Clay wyszedł uśmiechając się od ucha do ucha.

Podbiegł do mnie a ja wstałem.

Rzucił mi się w ramiona.

-Dziękuję.-wymamrotał w moje ramię.

-Za co ty mi znów dziękujesz?-zaśmiałem się.

-Tak po prostu. Za to że jesteś. Bez ciebie.. nie było by mnie już tutaj. Kocham cię.-powiedział już trochę wyraźniej.

-Ej tylko nie popłacz mi się. Mówiłem że wszystko będzie dobrze. Tak w ogóle to na co ty się leczyłeś cały ten czas. Nigdy tak naprawdę nie chciałeś mi powiedzieć.

-Sam nie pamiętam, daj mi sobie przypomnieć. Wiem że podejrzewali mi depresję ale ja to negowałem a oni i tak nadal dawali mi ma to leki. Socjofobia która jeszcze nie do końca sobie poszła ale da się z tym żyć. Stany lękowe. Coś jeszcze było ale tego nazwy nie pamiętam. Z resztą. Co ja się będę przejmować. Było minęło.-odkleił się ode mnie i złapał za ramiona.

-Masz rację. Co ty na to żeby pójść uczcić to kawą ze starbucks'a?

-Nie lubię kawy George, mają tam herbaty?

-Nie byłeś nigdy w Starbucks? Oczywiście że mają.

-W takim razie idziemy.  A potem? Co dalej? Idziemy do domu?

-A co planujesz coś?-spojrzałem na niego podejrzliwie.

-Możliwe. Kto wie czy nie chcę z tobą zerwać?

-Clay nie wkurwiaj mnie.

-ALE CO TAK OD RAZU Z PRZEKLEŃSTWAMI WYSKAKUJESZ TO ŻE JESTEM PRAWIE ZDROWY NA ŁEB NIE ZNACZY ŻE MOŻESZ TAK SIĘ DO MNIE ODZYWAĆ WYPRASZAM SOBIE.-założył ręce na piersi

-Może książę sobie życzy jeszcze żebym mu zapłacił za herbatę.-prychnąłem.

-Byłoby mi bardzo miło. W końcu to ty mnie zaprosiłeś na tę randkę

-Kto w ogóle mówi że to randka.

-Ja. A teraz idziemy.-złapał mnie za dłoń i wybiegł z budynku.

-No jak dziecko.

-A czego ty oczekiwałeś decydując się na związek ze mną. Dawny Clay z liceum powrócił i nie ma dla ciebie litości.

-Człowieku ty masz 24 lata.

-No i co z tego. To że jestem stary nie znaczy że nie mogę cię dręczyć.

-To ja jestem starszy, Clay.

-Ale to nie znaczy że mądrzejszy.

-TY SĄDZISZ ŻE JESTEŚ MĄDRZEJSZY ODE MNIE? PADNĘ TU ZARAZ.-krzyknąłem próbując nie wybuchnąć śmiechem.-GDZIE TY W OGÓLE BIEGNIESZ.

-DO TEGO TWOJEGO STARBUCKS'A

-ALE TO JEST W DRUGĄ STRONĘ!-wydarłem się.

Zatrzymał się na środku chodnika próbując złapać orientację w terenie.

✔️ admirer from past  // dnf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz