Rozdział 28

284 35 0
                                    

Jedzenie z sylwestra wciąż czekało w lodówce, ale trochę nam się przejadło, więc zamówiliśmy pizze. Po obiedzie Aaron poszedł wziąć prysznic i właśnie siada na kanapie, mając całkiem mokre włosy.

– Przemoczysz koc – jęczę.

– Na razie to tylko mój dom – odpowiada ze śmiechem.

– Wysuszyć ci je? – pytam, ale sekundę po wypowiedzeniu tych słów żałuję ich.

Obawiam się, że Arr może pomyśleć, że moja propozycja wynika z powodu „współczucia".

– Gdybyś była tak miła – odrzeka z uśmiechem.

Kamień z serca.

A o zatopieniu się w jego puklach marzę od momentu, w którym je tylko zobaczyłam.

Przynoszę z łazienki suszarkę, szczotkę i sprej do rozczesywania, zgodnie z życzeniem Aarona. Otwieram gabinet kosmetyczny i już pierwsze dotknięcie jego wilgotnych włosów sprawia mi wiele przyjemności. Doprowadzam je do stanu, w których można włożyć w nie szczotkę.

Rozpylam na nie przezroczysty płyn i zaczynam czesać, a później znów podsuszam. Kompletnie się na tym nie znam, więc nie mam pojęcia, czy dobrze postępuję, ale sprawia mi to ogrom radości.

– Mogę ci zrobić warkocza?

– Warkocza? Nie będzie zbyt damsko?

– No co ty! Będzie tak... seksownie i drapieżnie. Przynajmniej tak sobie wyobrażam.

– No, dobrze – zgadza się bez przekonania, składając pocałunek na mojej dłoni, którą na moment położyłam na jego ramieniu.

Dzielę włosy na trzy pasma, a ich grubość jest dla mnie zaskakująca! We fryzurze, którą planuję mu zrobić, naprawdę będą prezentowały się niesamowicie.

– To co z tym lotem? – napomykam nieśmiało.

Nie chcę zepsuć jego humoru, ale odrobinę podoba mi się wizja wspólnej podróży.

– Pokój dla trzech osób? Musielibyśmy być z Rickiem, bo nie będę spać w protezie, a z Rickiem będzie chciała nocować Alex – odpiera rzeczowo.

– Och – wzdycham. Jak mogłam o tym nie pomyśleć? – Ale Rick będzie po naszej stronie, więc ją przekonamy.

– Nie chcę go zmuszać do stawania w takiej sytuacji.

Nie powinnam naciskać. To wszystko nie takie proste. Z jednej strony Aaron chce być traktowany normalnie, a z drugiej jest to zwyczajnie niemożliwe.

– Sam lot to koszmar – wyznaje sam z siebie. – Na lotnisku... – przerywa.

Nie odzywam się, tylko gładzę go po włosach. Jestem cholernie ciekawa „co" na lotnisku, ale nie będę wypytywała.

– Każą mi iść do osobnego pokoju na sprawdzenie – odzywa się wreszcie, gdy związuję jego warkocz frotką – albo nawet zdjąć protezę przy wszystkich podróżujących i przejść bez niej... Wyobrażasz sobie, jakie to upokarzające? Nie odpowiadaj.

Mówi tak szybko, że trudno mi zareagować, ale to dobrze, skoro sobie tego nie życzy.

Tak bardzo chciałabym go przytulić.

To jakieś dziwne, ale czuję potrzebę, by się nim opiekować. I poza dziwnością tego, to też cholernie uciążliwe, bo on jest ostatnią osobą, która by tego chciała. Nic jednak nie poradzę na to, że mam ochotę go objąć, pogłaskać i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Że jest cudowny, najlepszy na świecie, a wszyscy inni są źli.

Virtual Lovers ✔ 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz