Rozdział 3

1K 87 17
                                    


Jestem prawie pewna, że nowa sekretarka Adama surfowała po internecie, bo kiedy weszłam, popatrzyła na mnie spłoszona. Nie poznałyśmy się wcześniej. Nie odwiedzałam kancelarii od kilku tygodni, panna natomiast pracowała chyba od dwóch, odkąd poprzednia asystentka poszła na macierzyński. Adam przyjmował dziewczyny według schematu: długie nogi, długie włosy, duże cycki i bystrość na płynnej granicy między „kompletna blondynka" a „coś mi tam świta". Błyskawicznie skojarzyłam pannę z ostatnią zdobyczą Patryka, więc zapałałam do niej organiczną niechęcią.
– Nie panikuj – burknęłam – ja do mecenasa. Jest ktoś u niego?
– Była pani umówiona?
Spojrzałam na nią ostro.
– Słuchaj, dziecko, miałam kurewsko podły dzień, więc nie utrudniaj. Adaś ma klienta czy mogę do niego wejść?
O tak, płynna granica, jak nic. Dziewczę wyglądało niczym oślepiona światłami sarenka na S1. Aż, cholera, żal serce ściskał. Znaczy ściskałby, gdyby nie wiadoma sprawa.
– Ogłuchłaś, dziewczyno? – podniosłam głos.
– Niech pani na mnie nie krzyczy.
– A czy ja, kurwa, krzyczę? – warknęłam.
– Krzyczysz, siostra. – Adam pojawił się w drzwiach, szczerząc się jak idiota. – Nie stać mnie na terapię dla pracowników, więc przystopuj. Aniu – zwrócił się do sekretarki – zrób mi kawę, a Gosi zaparz melisę.
– Sam se, kurwa, pij melisę! – Minęłam młodszego brata i weszłam do jego gabinetu.
Siadłam ciężko w ogromnym fotelu i przez jakiś czas wodziłam wzrokiem po pomieszczeniu. Młody wywalił koszmarną kasę na ten fikuśny gabinecik. Dąb, skóra, chrom i szkło. Elegancko i z klasą. Nic dziwnego, w jego zawodzie wrażenie zrobione na klientach miewało pierwszorzędne znaczenie.
– Ale wiesz, że nie zapomniałem o tej żałosnej rocznicy? – Adam wciąż suszył zęby, gdy siadał naprzeciwko mnie. – Zamierzałem wpaść wieczorem ze starymi.
Wzruszyłam ramionami, nie zniżając się do komentarza, ale brat chyba w końcu pojął, że coś nie gra, i przestał się uśmiechać.
– Co się dzieje? – Zmarszczył brwi.
Popatrzyłam ostentacyjnie na otwarte drzwi, a on potaknął w milczeniu. Poczekaliśmy, aż mało bystra panienka przyniesie napoje – tak, naprawdę zrobiła pieprzoną melisę – a potem zamknie drzwi.
– Co się dzieje? – powtórzył Adam.
Zamiast odpowiedzieć, odpaliłam film przesłany mi przez Tośkę i położyłam telefon na biurku przed bratem. W ciszy gabinetu rozległy się znajome jęki, a mnie kolejny raz tego dnia zemdliło.
– O kurwa – sapnął cicho młody i zapauzował film.
– W sumie masz rację – wymamrotałam. – Kurwa. A na dodatek dupa jego szefa.
– Patryczka Pedofila? – zdumiał się młody. Taaaa, lubili się z Tośką.
Potaknęłam w milczeniu.
– To chujek umoczył – podsumował gładko Adam. Nigdy nie lubił Andrzeja. I z wzajemnością. – Rozwodzisz się?
– Nie, kurwa, wrócę do domu i ładnie przeproszę, że przeszkodziłam mu pieprzyć gówniarę.
– A przeszkodziłaś?
– Zostawiłam gwizdek z raportem dla szefa w sypialni. Uznałam, że skoro straciłam męża, powinnam przynajmniej utrzymać robotę, więc tak. Weszłam, kiedy dochodził.
Przez chwilę Adaś gapił się na mnie prawie jak ta jego nowa asystentka, a potem wydał z siebie dziwny dźwięk, coś pomiędzy krztuszącą się kozą a duszącym wałachem.
– Siostra – wycharczał, ze wszystkich sił próbując zapanować nad śmiechem. – Proszę...
Przewróciłam oczami.
– Jak przewiniesz do końca, zobaczysz wyraz tej zakłamanej mordy. – Zawahał się, a ja westchnęłam. – Spoko, nie krępuj się.
Adam walczył ze sobą przez kilka sekund, ale ostatecznie nie uruchomił odtwarzania. Zapanował nad rozbawieniem, po czym zaczął łagodnie:
– Może powinnaś to przemyśleć? No wiesz, na chłodno, przeczekać kilka dni, ostygnąć... Rozumiesz: emocje i w ogóle. W końcu to dwadzieścia lat. Pół twojego życia.
Spojrzałam na brata właściwie bez gniewu.
– Nie dam rady, Adek – oświadczyłam ponuro. – Myślałam nad tym od dwóch godzin. Pojechałam do pracy, wysłałam raport dyrektorowi, a potem wzięłam wolne na resztę dnia i łaziłam po Paprocanach. I myślałam. A za każdym razem, kiedy przychodziło mi do głowy, że to połowa mojego życia, wracał obraz podrygującej dupy kochanego męża z wystającym niczym świeczka na torcie dildo. No, kurwa, nie mogę, młody. Czas nic tu nie zmieni. Nie byłabym w stanie pójść z nim do łóżka. Ba! Nie wiem, czy zdołam normalnie z nim rozmawiać i nie wydrapać mu oczu.
Adam słuchał pozornie spokojny, ale już widziałam, że żal w moim głosie zaczyna go nakręcać. Mimo to próbował nad sobą zapanować. Wciąż walczył w nim brat z prawnikiem. Ten drugi się zainteresował:
– Skąd masz film?
Opowiedziałam mu, jak było, a on nie przestawał kręcić głową. Im dłużej jednak mówiłam, tym bardziej wyraz twarzy brata się zmieniał. Czasami zapominałam, że to nie tylko gówniarz, który podrzucił mi żabę do łóżka i podpieprzył u rodziców, kiedy wróciłam wstawiona z imprezy. To przede wszystkim chłopak, który złamał rękę jednemu osiłkowi, gdy ten mnie uderzył. Teraz, kiedy usłyszał o specyficznym prezencie, jaki małżonek ofiarował mi na urodziny, Adam przypominał tamtego osiemnastolatka z żyłą pulsującą na czole.
– Mam cię reprezentować? – zapytał pozornie spokojnym tonem.
– A chcesz?
– Serio pytasz? – Jego głos podejrzanie ścichł.
– Nie, żartuję. Jasne, że serio. Nie wiem nawet, czy możesz. Ostatecznie to twój szwagier.
– Wkrótce były. I mogę. – Otworzył swój laptop. – Przygotuję dokumenty. I zaraz się tym zajmę.
Przez chwilę pisał coś na klawiaturze, uderzając w nią z taką zaciekłością, że zaczęłam się bać, czy ta przetrzyma. Nagle jego palce zawisły nad klawiszami i Adam wbił we mnie spojrzenie.
– Tata to widział?
Też pytanie, kretyn jeden.
– Ochujałeś? – zapytałam grzecznie. – Chcesz ojcu na Wigilię karpia do pierdla zanosić, a z mojego dziecka zrobić półsierotę?
Młody nie odpowiedział, tylko pokiwał głową. Oboje wiedzieliśmy, jak ojciec zareaguje na wieść, że jego jedyna córka przyłapała męża na zdradzie. Mimo upływu lat wciąż siedział w nim stary gliniarz. Ledwie zniósł fakt, że syn stanął po drugiej stronie barykady. Kiedy Adam wybierał prawo, ojciec wierzył, że to oznacza karierę w prokuraturze albo i w policji, jak w przypadku tatusia. Do dzisiaj miał żal, że stało się inaczej. Dobrze przynajmniej, że młody nie specjalizował się w prawie karnym, bo pewnie na drzwiach rodzinnego domu Malczyków widniałby zakaz wstępu dla niego.
– Ale generalnie zamierzasz mu powiedzieć? – Brat przerwał moje rozmyślania.
– A nie, skąd – sarknęłam. – Może przy okazji ślubu Kamy coś napomknę, że od dziesięciu lat jestem po rozwodzie. – Przewróciłam oczami. – Jasne, że mu powiem. Nawet dzisiaj. Muszę im jakoś wytłumaczyć, dlaczego u nich nocuję, nie?
– Zawsze możesz pomieszkać u mnie – zaproponował brat, ale bez entuzjazmu. Najwyraźniej przebolał już rozpad swojego długoletniego związku i w jego domu znowu bywały jednonocne panny, w kontaktach z którymi starsza siostra raczej nie sprzyjała.
– Nie, spoko. Zatrzymam się u rodziców – stwierdziłam, też bez zachwytu.
I właśnie w tym momencie do mnie dotarło, że faktycznie: skoro chcę u nich przenocować, muszę im powiedzieć, co się wydarzyło. Oczywiście bez krwawych szczegółów, bo jak wspomniałam bratu, mimo wszystko nie chciałam, żeby Kama straciła ojca.
Z tego powodu szybciutko zmieniłam nastawienie z sardonicznego na słodkie i wbiłam błagalny wzrok w Adka.
– Co? – Nie od razu pojął. Wyglądało na to, że udzieliła mu się bystrość nowej asystentki.
– Pojedziesz tam ze mną? – poprosiłam grzecznie. – Już uprzedziłam, że plany się zmieniły i to ja wpadnę do nich, ale wolę... no wiesz.
Uśmiechnął się złośliwie.
– Nie mów. A do czego ja ci jestem potrzebny, siostrzyczko? – Rozparł się w fotelu. – Mam powstrzymać ojca przed zamordowaniem Andrzeja czy mamę przed dwugodzinnym wykładem, że nie powinnaś wychodzić z domu ubrana jak prostytutka?

MałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz