Rozdział 12

875 83 29
                                    

W przeciwieństwie do Adama Tośka się spóźniła. Poważnie zaczęłam się martwić, że wbrew wczorajszej obietnicy obraziła się i jednak nie przyjdzie. Nie żebym miała zamiar jej na to pozwolić. W ostatecznej ostateczności wysłałabym po nią Adama. Jemu zwykle nie potrafiła odmówić, bo, jak twierdziła, on miał jej dwie ulubione rzeczy: moje geny i penisa. Pewnie z powodu tego drugiego na Adka nie fuczała i nie obrażała się jak na mnie.
Na szczęście, choć spóźniona, w końcu dotarła.
– Kurwa! Żeby w sobotę o tej porze były korki! – zaklęła, wchodząc. – Ooo, cześć, Adi. Nie wiedziałam, że będziesz.
– Cześć, śliczna. Widzę, że w odróżnieniu od mojej siostry ty się wyspałaś. Chociaż ona wygląda promiennie jak na kogoś, kto chyba nie spał całą noc.
Tośka popatrzyła na mnie spod byka, więc zerknęłam wściekle na brata, a potem zwróciłam się do niej:
– Tosiaczku...
Wzruszyła ramionami.
– Spoko, przemyślałam wszystko. Najpierw na serio się wkurwiłam. Zwłaszcza... wiesz czym. – Podeszła do półwyspu, na którym Adam ścierał parmezan. Pochyliła się do niego i pożaliła się scenicznym szeptem: – Powiedziała do mnie Antonino. Rozumiesz?
– Jezu! – Brat popatrzył na mnie zdegustowany.
– Właśnie. – Dziewczyna pokiwała smutno głową.
– A może powiesz mu dlaczego? – Próbowałam jej przypomnieć.
– A potem poderwała ojca moich dzieci! – Tośka mnie zignorowała. – Przez nią moja matka nie zostanie babcią!
– Wiesz, śliczna, jeśli tylko o to chodzi – Adam podchwycił ton przyjaciółki – to służę pomocną dłonią.
– Dłonią?
– No może nie konkretnie. – Mrugnął.
– Ojej! Dzięki. – Zatrzepotała rzęsami z taką mocą, aż dziwne, że wiórki sera nie uniosły się w powietrze. – Kto wie, może i skorzystam.
Taaa, to nieco ostudziło braciszka. Popatrzył na mnie błagalnie, uświadamiając sobie, że chyba co nieco się zagalopował.
– Tosiu, kochana – uznałam, że pomogę młodemu – ja naprawdę nie chciałam.
Przez kilka sekund patrzyła na mnie z udawanym żalem, aż wreszcie się wyszczerzyła.
– Przecież mówię, że przemyślałam, nie? – Wzruszyła ramionami. – Tobie bardziej to było potrzebne. Ja mogę dać się dmuchnąć codziennie, pierwszemu lepszemu, a ty jesteś tak cholernie wybredna, że nie wiadomo, czy w ogóle skorzystałaś. – Wbiła we mnie wzrok. – Skorzystałaś?
– Damy o takich rzeczach nie rozmawiają. – Teraz ja się wyszczerzyłam.
– No i właśnie dlatego pytam ciebie.
Zapadła cisza, którą przerwało głośne chrząknięcie.
– Sorry, laski, ale nie jestem gotów słuchać o seksualnych wyczynach siostry.
– Oj tam. Może nie ma o czym słuchać. – Tośka nie spuszczała ze mnie oczu. – Gadaj!
Uśmiechnęłam się tajemniczo, na co Adam powtórzył:
– Naprawdę nie jestem gotów.
– Weź, noooo – zrzędziła dziewczyna. – Ty pewnie bzykałeś pół nocy, a ja musiałam obejść się smakiem. Daj posłuchać. – Znów zafurgotała rzęsami. – Wiesz, Michał wyglądał na takiego, co potrafi dziewczynie dogodzić, więc chcę wiedzieć, czy moje poświęcenie miało sens.
Akurat patrzyłam na brata, więc aż zaklęłam w duchu, bo kiedy tylko padło imię, Adam błyskawicznie przestał się uśmiechać i też na mnie popatrzył.
– Michał? – zapytał lodowatym tonem. – Tak mi się wydawało, że to samochód Idczaka mignął na zakręcie.
Ooooo! Doczekałam się i nazwiska. I nagle wszystkie klocki wskoczyły na swoje miejsce. Faktycznie, lata temu młody coś wspominał o koledze ze studiów o takim nazwisku. Idczak... Jasne, przewijał się w opowieściach, ale jakoś dotychczas nie skojarzyłam. Tak to jest, kiedy się brata nie słucha.
– Znasz go?! – Tośka błyskawicznie nakręcała się jak taki bączek dla dzieci. – O rany! Serio?! Gosia też go znała, prawda? Bo mówiła, jak ma na imię, zanim do nas podszedł. O rany! Świetnie! A skąd go znasz?! Powiedz!
W dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto uwielbiałam Tośkę. Była dla mnie wsparciem, najlepszą przyjaciółką i cudownym człowiekiem. No i był ten jeden raz. Ten, kiedy chciałam ją zatłuc gumowym młotkiem. Wielokrotnie uderzając nim w jej tępy łeb. Jak teraz.
– Ze studiów – odpowiedział Adam, patrząc na mnie. – Byliśmy razem na jednym roku.
– Michał jest prawnikiem?! Serio?! A nie wygląda! – kontynuowała Tosia, chyba jednak nieświadoma, jak bardzo wkurzony jest mój brat.
– A jak wyglądają prawnicy?
Oooooj. Głos Adka stracił ze dwadzieścia stopni Celsjusza. Niedobrze. Nadchodzi chryja, a Tośka, biedna, nieświadoma ofiara, brnie w nią jak zagubiony kotek przez zaspy.
– No, rany! Nie tak! On jest jak bóg seksu. Chodzący majtkowy nawilżacz! Żywa definicja bad boya – zachwycała się dziewczyna.
Taaaa, Adam z całą pewnością zechce zabić Michała. Najpierw jednak utłucze mi przyjaciółkę.
– Tośka – podeszłam do bączka i położyłam nakręconej babie rękę na ramieniu – jesteś niegłupia. Zastanów się nad kolejnym zdaniem. Proszę.
Najwyraźniej do niej dotarło, bo nagle zarumieniła się i zamilkła. Pewnie o kilka zdań za późno, ale jak to mówią górale: lepiej późno niż wcale.
– W sumie – teraz już Tosia ważyła słowa – to niektórzy prawnicy trochę tak wyglądają. Ty na przykład...
Adam rzucił mi spojrzenie mówiące „powstrzymaj ją, bo nie ręczę za siebie". Westchnęłam boleśnie.
– Szykuje się zajebisty obiad – wymamrotałam. Po czym pokręciłam głową i dodałam: – Tak, to był Michał. I tak, wyszedł pięć minut przed twoim przyjściem. I faktycznie – spojrzałam na przyjaciółkę – potrafi kobiecie dogodzić. Czy wszyscy są usatysfakcjonowani i możemy usiąść do jedzenia?
– Po takiej deklaracji straciłem apetyt – wymamrotał Adam, ale grzecznie nakrył do stołu.

MałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz