Rozdział 21

213 25 5
                                    


Czy już wam mówiłem jak bardzo zjebałem?

Od ostatniego spotkania, (mojego i bruneta oczywiście) minął tydzień. Chłopak nie przyszedł do szkoły ani razu, zastanawiałem się czy to moja wina ale nie oszukujmy się, przez takie coś czym był nasz głupi pocałunek nie mógł się zakopać pod ziemie. Znając go pewnie już zapomniał, ale boje się, że coś mu się stało.

Przez dwa ostatnie dni przychodziłem wieczorem pod jego dom, nikt mi nie otwierał. Dziś postanowiłem podejść do jego znajomych i spytać się, czy wiedzą coś na temat jego nieobecności. Może za bardzo dramatyzuje, bo przecież mógł po prostu zachorować i leży cały dzień w łóżku się kurując. Ale z drugiej strony mam dziwne przeczucie, że chodzi tutaj o mnie.

Sprzedałem pięć gram trawy, teraz mam czas żeby podejść do Nick'a (którego chyba najbardziej polubiłem) i zapytać się czy wie co się dzieje z George'm.

Nie wiem jak wy, ale strasznie się stresuję podchodzeniem do grupek osób które ledwo znam. Mam wrażenie, że się narzucam albo przeszkadzam im w czymś ważnym, nawet jeśli to zwykłe palenie papierosa. Szczerze mówiąc trochę zwątpiłem w siebie, chciałem się już wycofać lecz usłyszałem jak któryś z nich woła moje imię. Jak się okazuje był to Jacobs, pomachał mi ręką. Dobra Clay, to twoja szansa.

— Hej Clay! Co tam? — zapytał się chłopak który mnie tu zawołał, to śmieszne, jakie mamy sądzenie o osobach których nawet nie znamy. Na początku myślałem, że Karl jest zadufanym w sobie lalusiem z wysokim ego, który każdego krytykuje i jest wredny. A tak naprawdę okazał się jedną z najmilszych osób jakie poznałem.

— Wszystko dobrze, chociaż mam pytanie — powiedziałem nieś miale, nie był tu tylko Jacobs a też Nick i Will. Czułem się trochę niezręcznie pytać ich o to, ale zżera mnie straszna ciekawość. Szatyn spojrzał się zainteresowany, dając znak bym kontynuował. Dwóch jego znajomych stali paląc, wgapiali się na mnie także będąc zaciekawieni moim pytaniem. — Wiecie co się stało z George'm? Nie przychodzi do szkoły od tygodnia —

— Nie — wyrwał się odrazu Nick. — Nikt nie ma z nim kontaktu. A co? —

— Nic, tak po prostu pytam z ciekawości — delikatnie się uśmiechnąłem. — Będę już iść, zaraz dzwonek — szybko odszedłem, nie wiem która jest godzina ale nie chce z nimi tam sterczeć i czuć się jeszcze bardziej niezręcznie.

Przeczekałem resztę przerwy w łazience, praktycznie nikt tu nie przychodzi. Siedziałem na telefonie gdy usłyszałem jak ktoś wchodzi, odruchowo spojrzałem się w kierunku drzwi by zobaczyć kto to. Tą osobą okazał się być Nick, na mój widok jego mina zrobiła się lekko wkurzona. Podszedł do mnie krzyżując dłonie, trochę się boje tego małego kurdupla, nie powiem.

— Słuchaj Clay, masz przestać się spotykać z George'm — powiedział stanowczo. Co? Nie czaje, po mojej minie można było to wyraźnie zauważyć.

— Co? — zmarszczyłem brwi.

— Zrób to, dla jego dobra. Nie twojego — o chuj mu chodzi? Nie kontynuowałem konwersacji z nim, wyszedł. Wyszedł i zostawił mnie z wieloma pytaniami.

***

Nie mogę zasnąć, już piąty raz sprawdzam godzinę. Pierwsza dwadzieścia siedem. Leżę w łóżku, przykryty rozmyślając o wszystkim i o niczym. Zastanawiam się jak mogłem stoczyć się aż tak bardzo, robie rzeczy których obiecywałem nie robić gdy byłem mały. Przykre. Może to przez moje rozmyślenia, a może po prostu mam dużo energii i nie mogę zasnąć? Muszę się przejść, wstałem powoli i ubrałem bluzę wraz z jakimiś dresami.

Piątkowa noc, a w sumie sobotni ranek. Pewnie dużo ludzi teraz jest na imprezie, randce, przeżywa swoje najlepsze chwile z ludźmi z którymi za pare lat nie będą mieli kontaktu, albo są w domu i robią „nic pożytecznego". I jestem ja, wychodzący przez balkon by przejść się z nudów o pierwszej w nocy.

More Than Enough // DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz