Prolog

39 5 7
                                    

Londyn, 1980 rok

Choć czasem możemy udawać lub mówić komuś, że go rozumiemy, tak naprawdę nigdy nie będziemy świadomi tego, co czuje dana osoba, dopóki sami się o tym nie przekonamy na własnej skórze. Dzień, w którym Max odszedł był najgorszym w życiu Anthonego. Miał wrażenie, że wszyscy gdzieś zniknęli, choć byli cały czas obok niego. Wszystkie słowa, które słyszał znikały gdzieś z tyłu jego głowy, a myśli i wspomnienia ogarnęły całą jego głowę i ciało. Nie kontrolował się. Nie panował nad tym co robił i mówił. Czuł, że już tego nie potrafi. Nie pamiętał wiele z tego dnia. Codziennie z pokruszonych wspomnień odpadały kolejne kawałki. Wszystko zatrzymało się w jednym momencie. Jego świat skończył się w jednej chwili, sekundzie i nikt się tego nie spodziewał.

Dwa miesiące wcześniej...

Brunet wyszedł z łazienki i od razu skierował się w stronę swojego pokoju. Krople wody kapiące z jego świeżo umytych włosów opadających na twarz, moczyły jego czoło. Wszedł do pokoju, który był wyjątkowo ciepły i przytulny, w porównaniu do reszty pomieszczeń w domu, w którym mieszkał wraz z rodzicami. Był koniec grudnia, na dworze padał śnieg. Młody husky spał na rogu jego miękkiego łóżka. Usiadł obok niego i przykrył się kocem. Ten wieczór był dla niego szczególnie dziwny. Mimo, że sprawiał wrażenie spokojnego, wewnątrz był zmieszany i zmartwiony. Przez cały dzień razem z Maxem, jego najlepszym przyjacielem, jeździli na rowerach po lesie, poszukując czegoś nowego. Właściwie to oboje nie wiedzieli, jaki jest cel ich krótkiej wycieczki i dlaczego jechali tą drogą, a nie inną. Wmówili sobie, ze szukają przygody, chcąc poczuć się jak bohaterowie serii komiksów, którą oboje niedawno skończyli czytać. Liczyła się dla nich tylko obecność drugiego.

W końcu nadszedł zmierzch. Ich ręce, schowane w miękkich rękawiczkach, stały się czerwone, a powietrze nagle stało się dziesięć razy chłodniejsze niż dziesięć minut temu. Rodzice zaczęli dzwonić by informować swoich synów, o porze na powrót do domu. Nigdy wcześniej nie jeździli tymi ścieżkami, nie byli w tym miejscu. Ich jedynym ratunkiem były mapy w telefonach. Anthony sprawiał wrażenie spokojnego, bo wiedział, jak zareagowałby Max, gdyby dowiedział się, ze nikt z nich nie wie, gdzie obecnie się znajdują.

Ukrywanie swoich emocji nie jest łatwe, gdy każdego dnia nie musisz mieć oporów, by je ukazywać. Anthony coraz bardziej odczuwał niepokój związany z zaistniałą sytuacją. Jedyne co mu pomagało, to żartujący ze wszystkiego Max, który nie potrafił przejść w ciszy nawet metra. Śmiechy i chichoty chłopców zagłuszały spokój i cisze panujące w lesie. Po trzydziestu minutach jazdy, która nie była łatwa w śniegu, dotarli do głównej drogi. Ciemnowłosy odetchnął z ulgą. Ulica była ruchliwa i ciemna, jej jedynym oświetleniem były jasne światła samochodów.

Droga ta dzieliła wsie, w których mieszkali chłopcy. Jeden z nich kierował się w lewo, drugi – w prawo. Opuszczony budynek, znajdujący się kilkanaście metrów od nich był ich miejscem codziennych spotkań ale i rozłąk. Tylko oni tam przychodzili.

Tak jak zwykle, zanim oboje wyruszyli do swoich domów, musieli powiedzieć sobie jeszcze mnóstwo ważnych rzeczy. Nikt z nich nie spodziewał się, że ta rozmowa jest ich ostatnią, że widzą się żywi po raz ostatni, że to ostatnie ich wspólne spotkanie w tym miejscu. Myśleli, że dzisiejszy dzień skończy się tak jak każdy inny, że jutro zobaczą się ponownie i opowiedzą o swoich snach i przemyśleniach, pójdą na kolejną wycieczkę czy spacer i zaczną czytać nową serię fantastycznych komiksów.

Anthony o równej dwudziestej drugiej trzydzieści był w swoim domu. Nie ominęły go żale i wykłady rodziców o tym, jak jest już późno i że nie może wracać do domu, o której mu się podoba. Lecz nie ruszyły go one. Jedyne czego był pewny w tamtym momencie to fakt, że jest strasznie zmęczony i pragnie się rzucić na swoje łóżko, by pogrążyć się w głębokim i intensywnym śnie. Lecz odkąd wszedł do łazienki, jego wszystkie myśli skierowały się ku Maxowi. Zaczął o nim nieprzerwanie myśleć i o tym, czy już jest w domu. Czasem odpływał, oddając się kompletnie swojej głowie, wpatrując się w pustą ścianę, gdy woda wciąż moczyła jego ciało. Nie mógł się skupić na niczym innym. To było dziwne i wiedział o tym, ale nie doszukiwał się dna. Po prostu myślał.

Dead AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz