29. Badania

730 29 2
                                    

Miłego czytania, stokrotki!

Xoxo ♡

Przytrzymaj — powiedziała pielęgniarka, przykładając mi do ręki gazik. 

Jestem w szpitalu, po tym jak zemdlałam…przy Vincencie. Nie zdążyliśmy nawet pójść do lekarza, którego umówił wcześniej. Przestraszył się, więc zawiózł mnie do szpitala, gdzie zrobiono mi badania krwi. 

— Dobrze, możecie już wracać do domu. Wyniki będą do odebrania w następnym tygodniu — poinformował nas lekarz. Skinęłam głową i wstałam z fotela. 

Podziękowaliśmy i podążyliśmy do wyjścia ze szpitala, kierując się do auta. 

— Po co mnie tu przywiozłeś? Tylko nie potrzebnie mnie kuli — mruknęłam do brata, wsiadając do czarnego jaguara. 

— Martwię się o ciebie, kruszynko. Nic nie jesz, schudłaś. Jesteś ciągle blada, wymiotujesz, masz krwotoki z nosa i jeszcze to zasłabnięcie. To nie jest normalne — wyjaśnił, odpalając silnik i wyjeżdżając spod szpitala. 

— To nic takiego. Może zwykłe przemęczenie, nic więcej — upewniłam go. 

Jestem pewna, że nic mi nie jest. 

— Wolę się upewnić, że na pewno nic ci nie jest. Tak naprawdę, to ty mi się nie przyznajesz do pewnych rzeczy — mruknął, przenosząc na moment wzrok na mnie. 

— Ymm, o czym ty mówisz?

— Vivien, widziałem nieraz, jak podpierasz się ściany, aby nie upaść. Jak koliboczesz się na boki. Czemu nie mówisz mi o tym, że źle się czujesz?  — odparł. 

Nic nie odpowiedziałam, tylko spuściłam głowę w dół. Brat westchnął i złapał moją dłoń, która leżała na moim kolanie, ściskając ją. Po kilku minutach byliśmy już pod domem. Akurat na swoim podwórku był Martin, który bawił się ze swoim psem, Fafikiem. Gdy mnie zobaczył, wyszedł ze swojego podwórka i podszedł do mnie. 

— Pisałem do ciebie — powiedział, poprawiając sobie włosy. 

— Zostawiłam telefon w domu — wyjaśniłam, na co skinął głową. 

— Gdzie panienka była? — zapytał, przyglądając mi się. 

— Byłam w szpitalu na badaniach — powiedziałam, naciągając bardziej na dłonie, rękawy szarej bluzy. Pogoda nie dopisywała. 

W oczach Martina błysnęło…zmartwienie? Nie, niemożliwe. 

Boże, mam już chyba jakieś urojenia. 

— Czemu? 

— Zemdlałam i Vince spanikował — wywróciłam oczami. 

— Bardzo dobrze, że zabrał cię na badania. Kiedy będą wyniki? — poprawił kaptur, który spadł mu z głowy, przez duży podmuch wiatru. 

Nie mam pojęcia czemu rozmawiamy na dworze w taką pogodę. 

I czemu w ogóle rozmawiamy, jak para dobrych przyjaciół? 

— Chodź pod dach — powiedziałam, machając mu ręką na znak, aby poszedł za mną. Pokiwał głową i ruszył razem ze mną. — Na następny czwartek — odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie, przenosząc wzrok na ptaszka, który był na drzewie za Martinem. 

— Mhm — mruknął, drapiąc się po głowie. — Jakoś dziwnie się zachowujesz — dodał, patrząc na moje palce, które wyginałam na wszystkie strony. 

Przeniosłam wzrok z drzew, które przechylały się pod siłą powiewu i przeniosłam go na Martina. 

— Co? Nie. Sorry, słabo się czuję — uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jego spojrzenie, po czym dodałam: — A po co pisałeś? 

Zobaczyłam, jak jego oczy badają każdy kawałek mojej twarzy. 

— Nie ważne już — mruknął — Idź do domu się połóż, ja muszę lecieć. Pa — pomachał mi i odszedł, zanim zdążyłam odpowiedzieć. 

Zmarszczyłam brwi na jego zmieszanie, a następnie wzruszyłam ramionami. Postanowiłam szybko iść do domu i sprawdzić wiadomość. Wbiegłam do mieszkania, chcąc biec na górę, jednak zatrzymał mnie karcący głos Vinca. 

— Vivien, nie biegaj! Zemdlałaś, nie pamiętasz? — wywróciłam oczami i wbiegłam po schodach na górę. Słyszałam tylko, jak Vince głośno westchnął. 

Wpadłam do pokoju i dopadłam się do telefonu, włączając dymkę czatu, na której było zdjęcie Martina. Niestety wiadomość była już skasowana. 

Jęknęłam pod nosem zawiedziona. Rzuciłam telefon na łóżko, następnie się na nie kładąc. Otuliłam się ciepłą kołdrą i przymknęłam oczy, rozmyślając o wiadomości. Co tam mogło być? Czemu to skasował? Po kilku minutach rozmyślania, dałam sobie z tym spokój i zasnęłam. 

***
_Angel_Soul_

  

Empire Of Power Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz