Rozdział 9

8.1K 306 2
                                    


Matt

Trzymam w uścisku Carlosa. Nie ma szansy, żeby się oswobodził. Stara się, ale nic to nie daję. Podduszam go. Chcę, żeby się poddał.

Nie powiem. Mój przeciwnik jest dobry. I to bardzo.

- Odklep – dyszę w jego ucho. Odwrócony jest do mnie tyłem więc nie widzę jego twarzy.

Wiedziałem, że wygram już na początku. Nawet zanim weszliśmy na ring. To jest problem z małolatami. Myślą, że każdemu dadzą radę i za bardzo się przez to rozpraszają. Ja kiedyś też taki byłem. Ale z czasem zrozumiałem, że przez takie zachowanie przegrywam. Za bardzo skupiałem się nie na tym co trzeba.

Na szczęście chłopka słucha i odklepuję. Puszczam go i wstaję. Widzę, że z trudem łapie oddech. Podbiega do mnie Mike.

- Udało ci się – klepie mnie po plecach.

Wokoło słyszę swoje imię. Atom, atom, atom, atom. Tłum skanduje moje imię. Całe pomieszczeniu wypełniają krzyki ludzi. Wszyscy po klei podchodzą i mi gratulują. Ludzie tłoczą się przy mnie. To jest moje życie. Kocham to. To jak każdy mnie podziwia. Na to pracowałem całe życie.

Spoglądam na cały ten tłum. W wyjściu widzę nieznajomą kobietę. Przez kilka sekund widziałem jej twarz, ale wyryła mi się w pamięć. Jej jasne włosy poruszały się wraz z jej chodem. Wystarczył tylko rzut oka a wiedziałem, że chcę ją.

Nie wiedziałem, dlaczego wyszła. Przecież chyba po to tu przyszła. Żeby zobaczyć, jak walczę. Przez to jeszcze bardziej mnie zaintrygowała.

- Chodź młody – Mike prowadzi mnie w stronę szatni. Przechodząc ludzie dotykają mnie, poklepują. Jednak wiem, że jakbym się zatrzymał nie dotrę do wyjścia. Lubię rozmawiać z moimi fanami. Dla nich jestem coraz lepszy.

Wchodzę do szatni a za mną Mike i Carl. Siadam na ławce. Cała twarz mnie napierdala, ręce i reszta ciała nie jest w lepszej formie. Mike wyciąga apteczkę i zaczyna mnie opatrywać.

- Dzięki wygranej zyskałeś lepszą pozycję w następnej walce. Nie możesz jednak pozwolić sobie na przegraną. – Carl aż zaciera ręce. Jako mój agent zarabia o wiele więcej na moich wygranych walkach. To pazerna świnia, ale i tak wiem, że dzięki niemu mam zapewnione bardzo dobre walki.

- Nie martw się Carl. Matt nas nie zawiedzie – Mike wie, że coraz bardziej Carl działa mi na nerwy, dlatego stara się łagodzić nasze sprzeczki. Ale wie też, że mam krótki zapłon i mogę wybuchnąć w każdej chwili. Przez to, że się mną zajmuję możemy udawać, że nie mogę rozmawiać.

- Kiedy kolejna walka? – staram się zachować spokojny ton głosu. Wiem, że jak zacznę się ekscytować Carl będzie chciał przyspieszyć walkę.

- Za sześć tygodni. Tym razem walczysz z Antoniem Luccio.

- Facet jest znany z tego, że wiele walk kończył nokautem. Będziesz się musiał pilnować. – Mike jak zwykle wie wszystko. – Gotowe. Teraz wyglądasz prawie normalnie.

Klepie mnie po ramieniu i zbiera wszystkie opatrunki, plastry i jeszcze jakieś badziewia.

Jeszcze kilka walk i mogę spokojnie odjeść. Nie spodziewałem się, że to nastąpi już teraz, ale wiem, że już czas. Rozmyślałem nad tym od dawna. Nie mam określonych planów na przyszłość, ale na pewno chciałbym robić coś innego. Z Mikeiem myśleliśmy o otworzeniu swojego klubu. To było jeszcze z dziesięć lat temu, ale ten pomysł nigdy nie wypadł mi z głowy.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz