#20 Nasze życie już do końca nie będzie rajem?

395 21 1
                                    

-W końcu!- rzucił niecierpliwie Paul, siedząc przy stole wraz z Devon'em, Liam'em. Nakrycie dużego stołu było idealnie przyszykowane, na białym obrusie były rozłożone talerze, sztućce oraz szklanki. Szklane dzbanki z sokiem pomarańczowym oraz herbatą, którą absolutnie uwielbiałam stały przy stojaku wysokich świeczek, które dodawały klimatu romantycznej kolacji. Lampki w całej kuchni oświetlały pomieszczenie, a na całej stancji było słuchać całkowitą ciszę. Spojrzałam na Chris'a, który w moim fartuszku akurat wyciągał różowymi rękawiczkami gotową lasagne z piekarnika.

-Czy wy na mnie czekaliście?- zapytałam, siadając na wolnym miejscu. Chris postawił naszą obiadową kolację na środku stołu, a chłopcy od razu zaczęli nakładać sobie porcje.

-Tak, kazał nam. Twój chłopak to sadysta.- poskarżył się Liam z kapryśną miną, a ja domyśliłam się tego, jak bardzo był upalony. Zrobił szerokie oczy na Devon'a, który sprzątnął mu talerz sprzed nosa.

-Jak tam wasze studia?- zapytałam ciekawa, a Paul przestał jeść i odłożył sztućce.

-Jeszcze jedno słowo na temat studiów, to wychodzę. Balkonem.- warknął zły, przez co Liam i Devon spojrzeli po sobie i zaczęli się głupio uśmiechać. Posłałam im spojrzenie mówiące "o co chodzi", a ci tylko wzruszyli ramionami.

-Dlaczego?- dopytał Chris, posyłając mi oczko kiedy w końcu usiadł obok mnie.

-Nasz Paul się zakochał!- zaświergotał Liam, dobierając się do naczynia żaroodpornego.

-Podoba mu się studentka z roku, która dała mu kosza tylko dlatego, że mieszka na stancji.- przewrócił oczami Drake, wchodząc do pomieszczenia w samych spodenkach. Jego postura zdecydowanie wyróżniała się pod względem wzrostu oraz mięśni od reszty chłopców i gdybym miała wybierać kogoś jako swoją tarczę w przypadku wojny, Taylor idealnie by się do tego nadawał.

-Jebać ją, nie zasługuje na ciebie skoro śmieszy ją to, gdzie mieszkasz.- powiedział z pełnymi ustami mój chłopak, a ja skinęłam ochoczo głową na jego słowa.

-Kazała mi się odezwać gdy będę miał swoje mieszkanie i samochód.- prychnął blondyn, chowając nerwowo pasmo swoich przydługich włosów za ucho.- Może to dla niej normalne, skoro jej starzy są ordynatorami w prywatnej klinice na Brooklynie, mieszka w którymś z tamtych wieżowców i jeździ różowym Rolls-Roycem.

-A to szmata, przecież to profanacja.- jęknął Devon, biorąc łyk soku z obrzydzeniem.- Takie są najgorsze, bo uważają się za nie wiadomo kogo. Jakby światło wychodziło im z tyłka.

-Ale wiesz, że jakby to nie jej wina? Tylko jej rodziców.- mruknął McLate, na co przygryzłam wargę zainteresowana tym co ma do powiedzenia w tym temacie.- Popatrz tylko na mnie lub na Dylan'a. Mieszka z rodzicami, a mógłby mieć to mieszkanie na wyłączność. Mój stary chciał mi kupić mustanga jak tu był. Po cholerę nam to gówno? Mieliśmy miłość, dlatego nie potrzebujemy jakichś niezwykłych samochodów i apartamentów za miliony dolców.

-O, tak. Wyciągnął gotówkę z banku, aby kupić mu pieprzonego mustanga.- potwierdził Taylor, odchylając głowę do tyłu.

-Jakby, my się opieramy temu, bo chcemy dojść do czegoś indywidualnie. Co to za satysfakcją mieszkać w mieszkaniu starych i jeździć jego autem? Gdzie poczucie samorealizacji?

-Założę się, że ma od urodzenia kontrakt na zatrudnienie jej w jakimś szpitalu.- rzucił zacofany w temacie Liam i zrobił dziwny gest krzyżując swoje ręce, przechylił głowę na bok, zmrużył oczy i pokazał język. Parsknęłam śmiechem i w końcu było mi dane nałożyć sobie jedzenie na swój talerz.

-A jak tam twój pierwszy trening jako trener personalny, Drake?- zapytałam, a młody mężczyzna wyszczerzył swoje białe zęby i zaczął opowiadać o tym jaki wycisk dał dwóm osobom, które przyszły do niego za połowę ceny za trenera jako studenta.

Na StancjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz