𝐰𝐨𝐫𝐭𝐡𝐥𝐞𝐬𝐬 | część trzecia

483 18 6
                                    


Minęły dwa tygodnie, ale Ty nie odczułaś tego aż tak bardzo leżąc prawie, że przykuta do szpitalnego łóżka gdzie spędzałaś całe dnie.

Jedynym minusem okazywały się być sporadyczne wizyty lekarzy. Nie pozwalałaś im się dotknąć chyba, że w obecności Tony'ego który stał w pobliżu. Z jakiegoś powodu czułaś się wtedy bezpieczniej. On wydawał się to rozumieć dlatego zostawał na czas badań siedząc w kącie i obserwując Cię z odległości.

Brunet zaczął przychodzić do Ciebie coraz częściej aż w końcu jego odwiedziny stały się codziennie. Zazwyczaj robił to po zachodzie słońca lub najczęściej wieczorem. Siadał wtedy na fotelu i opowiadał o swoim dniu czasem Cię zagadując. Głównie opowiadał o sobie, o jego życiu ale nigdy nie schodził na tematy prywatne dotyczące na przykład jego rodziców lub związku który niedawno zakończył.

Ty rzadko się odzywałaś woląc po prostu słuchać. Nie pamiętałaś wiele sprzed Hydry, ale wiedziałaś napewno, że kiedyś miałaś dwójkę rodziców a także starsze rodzeństwo. Nie miałaś pojęcia co się z nimi stało ani czy w ogóle jeszcze żyją.

Któregoś wieczoru rutyna się zmieniła a Tony przyszedł trochę później niż zawsze. Zauważyłaś, że na jego policzku widnieje jeszcze świeża rana a oczy są podkrążone. Ty sama nie czułaś się wtedy najlepiej, będąc bardziej osłabiona niż zwykle.

— Hej, słońce. — przywitał Cię swoim szelmowskim uśmiechem. Usiadł na fotelu i tak jak zawsze posiedzieliście chwilę w ciszy, czerpiąc przyjemność z obecności drugiej osoby.

— Jak Ci minął dzień?

— Pytasz mnie o to chyba od miesiąca. — zauważyłaś cicho, przekręcając swoją głowę w jego stronę. Nie miałaś nawet siły usiąść. — Odpowiedź jest zawsze taka sama.

— No to co? Będę to robił póki się zmieni. — wzruszył beztrosko ramionami i opadł na siedzenie.

— Jesteś ranny. — zauważyłaś, mierząc go wzrokiem.

— Byłem na misji. Gdzieś chyba..w Alpach.

— Alpach? — powtórzyłaś.

— Ścigaliśmy zbrodniarzy Hydry i złapaliśmy tych którzy Cię krzywdzili.

— Co z nimi będzie? — spytałaś zdławionym głosem.

— Pójdą za kratki. Wszyscy.

Odetchnęłaś, przymykając powieki

— Jesteś jakaś...niewyraźna. Źle się czujesz?

— Słabo mi. — przyznałaś, lekko potakując.

Po tych słowach na niebie wyskoczyła znienacka błyskawica, niosąc za sobą ogromny huk który Cię wystraszył. Światła w sali zgasły a Ty pisnęłaś kryjąc się pod kołdrą.

— T/I? Hej...nie bój się. To tylko burza. — poczułaś jak jego dłoń dotyka Cię przez materiał pościeli. Odgarnął ją by ujrzeć Twoją twarz wykrzywioną w grymasie.

Jedynym światłem w pomieszczeniu był reaktor tkwiący w jego piersi, rzucający mały blask przez materiał koszulki, którą miał na sobie.

To był pierwszy raz gdy Cię dotknął od czasu gdy zaczął do Ciebie przychodzić. Zezwoliłaś mu na to, podświadomie będąc przygotowana na to, że mógł w każdej chwili zmienić swoją postawę.

— Jarvis przyciemnij okna. — wydał polecenie asystentowi. Stanął bliżej Ciebie i odgarnął Twoje włosy z czoła zaczesując je na bok. Pochyliłaś swoją głowę ulegając temu niewielkiemu gestowi i przymrużyłaś powieki.

W końcu brunet usiadl na krawędzi łóżka nie przerywając delikatnego przeczesywania Twoich K/T/W kosmyków.

— Zostaniesz? — wychrypiałaś. — Tylko dzisiaj.

— Z największą przyjemnością, piękna. — odparł uśmiechając się łagodnie, zatrzymując swoją dłoń na Twojej twarzy.

Była ciepła, a opuszki jego palców delikatne i miękkie w odczuciu. Nie myślałaś, że znów będziesz mogła przekonać się do dotyku. Dotąd kojarzył Ci się tylko z bólem i cierpieniem jakiego doświadczyłaś. Tym razem było inaczej. Czułaś się spokojniejsza.

— Jesteś zmęczona. — chrypnął nachylając się lekko. Do Twojego nosa dotarł zapach jego wody kolońskiej która wywarła na Tobie jeszcze większą chęć bycia bliżej niego. — Zamknij oczy.

— Nie. — szepnęłaś kręcąc głową. — Nie chcę...

— Już...spokojnie. Jestem tu, nic Ci nie będzie. Po prostu zamknij oczy, maleńka.

Spojrzałaś na niego po raz ostatni i poddałaś się, zamykając swoje oczy oraz skupiając na jego delikatnym dotyku. Uspokoiłaś szybko bijące serce a niedługo potem odpłynęłaś, wsłuchując się w krople deszczu uderzające o szybę.

Ze snu wyrwał Cię ogromny chłód oraz odrętwienie. Czułaś na sobue jakiś ciężar i jak tylko odwróciłaś głowę ujrzałaś leżącego tuż obok Starka, który spał niezmącony.

— Tony... — szepnęłaś próbując się zakryć kołdrą. Powtórzyłaś jego imię tym razem trochę głośniej co poskutkowało tym, że się rozbudził.

— O co chodzi? — zapytał sennie, przecierając swoje oczy oraz wiercąc się.

— Strasznie mi zimno... — wyjąkałaś, a Twoja broda zadrżała. Czułaś jak osłabienie nie pozwala Ci zebrać myśli a wszystko dookoła zdaje się wirować.

— Zimno? Przecież termostat-

Zmarszczył brwi i wyciągnął swoją dłoń by przyłożyć ją do Twojego czoła.

— Masz gorączkę, T/I. — mówiąc to opatulił Cię kołdrą sam wstał z łóżka na którym oboje leżeliście i zapalił lampkę. — Jarvis gdzie są te leki od Bannera?

Zaczął krzątać się w kółko po pomoeszczeniu, przeszukując wszystkie szafki aż znalazł mały koszyczek a w nim lekarstwa które Ci zapisano.

Podszedł do Ciebie ze strzykawką, całkiem podobną do tej którą podaje się dzieciom oraz ze szklanką wody.

— To powinno pomóc. — mówiąc to zbliżył strzykawkę z płynem do Twoich ust ale Ty pokręciłaś głową.

— Nie, ja nie chcę. —zaprostestowałaś łamliwym głosem, cofając się.

— Musisz to wypić, inaczej gorączka nie zejdzie. — próbował tłumaczyć. Z wyczerpania zaczęłaś cichutko płakać co go bardziej zabolało. — Kochanie proszę, nie chcę żebyś cierpiała.

Oddałaś parę ciepłych łez i pociagnęłaś nosem, zaciskając palce na pościeli. W końcu podniosłaś się lekko a Tony uśmiechnął się smutno i podał Ci szybko lekarstwo.

Skrzywiłaś się czując niesamowicie gorzki posmak. Wypiłaś wodę ze szklanki i jęknęłaś kiedy ból zaatakował Twoje skronie. Brunet ułożył się na boku, owijając ramiona wokół Twojego ciała i przytulił Cię do siebie tak żebyś mogła wyczuć bicie jego serca.

Głaskał Cię po głowie do momentu gdy nie przestałaś płakać a jedynie leżałaś w bezruchu wpatrzona w światełko jego reaktora. Spojrzał krótko na zegarek który wskazywał czwartą nad ranem i odetchnął głęboko, całując Twoje włosy.

— Nie pozwolę Cię więcej skrzywdzić. — szepnął jeszcze, zanim zamknął oczy i usnął niespokojnym snem.

***

TONY STARK ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz