Matfa Warszawska

50 12 5
                                    

- Utonęłam chociaż umiem pływać.

- Co?

- Utonęłam, nie żyję.

- Ale...

- Nie, nie Laura.

- Jak to nie żyjesz?!

- Nie żyję, nie uratujesz mnie! Zwiędłam jak kwiat!

- Potrzebuję cię.

- Nikt mnie nie potrzebuję.

- Potrzebuję cię Aurora. Powiedz co mam zrobić, jeszcze nie zwiędłaś. Uratuję Cię Auroro Loren.

- Nie dasz rady. Sama więdnę, sama się zabijam.

- Przestań!

- Tamta Aurora już nie żyje Laura! Zrozum to wreszcie. Umarła dwa lata temu. Nienawidzę tej aktualnej Aurory, chcę tamtą, ale zmarłych nie podniesiesz z grobu.

- Aurora Loren!

- Przestań, proszę.

Po policzkach starszej brunetki popłynęły łzy. Młodsza szybko je wytarła rękawem swojej bluzy.

- Co ty zrobiłaś młoda?

- Ciesz się, że w ogóle żyję.

- Pomogę ci, wysłucham.

- Nie.

- Aurora, Aura!

W sercu Loren od zawsze była iskra. Od kiedy się urodziła, nazywała ją swoją mamą. Od kilku miesięcy iskra zaczęła świecić, poznała kogoś jeszcze.

- Aurora już nie żyję Laura. Zabiłam ją, ale nie zabiłam siebie. Nędznego człowieka, tylko człowieka.

- Aurora...

- Dwa lata temu umarłam i urodziłam się na nowo. Teraz dojrzewam, rosnę. Będę od nich silniejsza.

- Jakich nich?

- Nie przerywaj.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj, ja jestem od tego. - westchnęła cicho młodsza. - Kiedyś chciałam umrzeć na dobre.

- Serio?

- Serio... Nie zrobiłam tego jednak. Pomyślałam. Nie mówię tutaj o tym, że wiesz... Niby mam w życiu dużo: rodzinę, jestem w związku, mam przyjaciół i w ogóle. Nie, nie o tym mówię. Gdy już miałam to robić pomyślałam o mojej mamie...

- To znaczy?

- Stała przed grobem, moim grobem. Deszcz padał, miała parasolkę i była ubrana na czarno, płakała... I chociaż cholernie padało to i tak jej łez było więcej niż cholernych kropli deszczu! - krzyknęła młodsza brunetka. - Czułam jej ból, smutek i strach. Laura! To było tak realistyczne!

Nastała chwila ciszy. Komfortowej i jednocześnie smutnej ciszy.

- Każdy pieprzy, że to my jesteśmy panami swojego życia. To my nim podobno kierujemy. Każdy tak mówi, prawda?

- Prawda.

- No i gówno prawda. W życiu są trzy zasady. Ja kieruję się ostatnią.

- To znaczy?

- Pierwsza... Życiem nie kierujemy my, tylko los albo Bóg. - młodsza brunetka uniosła głowę do góry. - Drugą opcją jest też piekło. Piekło, w którym mamy układy z diabłem.

- A trzecia? Ta, którą się kierujesz? - spytała starsza, a Aurora uśmiechnęła się.

- W trzeciej również obowiązuje piekło. Jednakże w tym piekle to ja jestem diabłem.

Wiosna

WiosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz