Czy ktoś wiedział gdzie się kieruję? Nie wiem. Raczej nie, ale to nie ważne ponieważ i tak tam zaraz będziemy. Weszłam do sypialni Joyce i ignorując wszystko otworzyłam szafę. Po dłuższej chwili wyciągnęłam żelazko.
-Wuala.-Poniosłam jej wyżej, aby każdy zobaczył i pokierowałam się spowrotem do piwnicy.
Podłączyłam tam żelazko i czekałam. Stałam oparta o biurko z skrzyżowanymi rękami i patrzyłam na Hoppera który do mnie podchodził.
-Z kąd na takich rzeczach się znasz?-Zapytał zdziwiony.
Uśmiechnęłam się szyderczo i westchnęłam.
-W szkole się nade mną znęcali.-Odpowiedziałam krótko i popatrzyłam na minę mężczyzny.
Najprawdopodobniej domyślił się jak się odebrałam. Otóż tak. Znęcali się nade mną, a ja ulegałam. Wreszcie miałam dość i codziennie do szkoły przynosiłam jakąś rzecz, żeby im się doigrać. Jakiś Alex mnie tak wkurzył że prawdopodobnie do tej pory ma oparzenie z żelazka na policzku. Kiedy wyobrażałam sobie tą scenkę uśmiechający się, z myśli wyciąganął mnie Hopper.
-Gotowe.-Powiedział pokazując na sprzęt.
Uśmiechnęłam się mocniej, odpiełam je i podeszłam do mężczyzny.
JEŚLI JESTEŚ OSOBĄ O
SŁABYCH NERWACH TO
TEGO NIE CZYTAJ I POSZUKAJ
"*"ABY CZYTAĆ DALEJ.-Masz powiedzieć gdzie są.
Spodziewałem się odpowiedzi. Mężczyzna zaprzeczył, więc wkroczyłam do akcji i przyłożyłam mu mocno żelazko do ręki. Zacznę łagodnie.
-Gdzie oni są?-Zapytałam przyciskając żelazko do jego dłoni.
-Nie powiem.-Odpowiedział sycząc z bólu.
Potrzymałam jeszcze chwilkę, aż puściłam. Mężczyzna miał poważne oparzenie na ręce, aż mu bąble wyskoczyły. Próbował machać ręką, aby ból znikł, lecz to nic nie pomagało. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Lucasa i Max.
-Przynieście proszę cały czajnik z GORĄCĄ wodą.-Specjalnie nacisnęłam na słowo "Gorącą". Niech facet cierpi.
Odwróciłam głowę spowrotem do niego i poszukałam miejsce na kolejne oparzenie. Niech to będzie druga dłoń. Spojrzałam mu w oczy.
-Zechcesz powiedzieć gdzie są?
-NIE!-Cierpiał. To dobrze.
Jego głos wylewał ból, a ręka się trzęsła. Przytaknęłam i przeszłam do tyłu, po czym chwyciłam zdrową dłoń. Przycisnęłam mocno żelazko i nachyliłam się do jego ucha .
-Powiedz, a to wszystko ustanie. Będziesz miał spokój.
Lecz on tak zwijał się z bólu, że nie zdołał odpowiedzieć. Puściłam go . Odłożyłam żelazko i wyciągnęłam linę.
-Przejdziemy do drastyczniejszych środków.
Hopper i Joyce patrzyli na mnie przerażeni. Nie dziwię im się. Szesnastolatka znęca się żelazkiem nad jakimś facetem. Teraz jeszcze liną.
-Powiesz?-Zapytałam. Dawałam mu szansę.
Nie. Widziałam na co się uśmiechnęłam i podeszłam do jego dłoni. Ta pierwsza była gorsza więc ją chwyciłam. Wzięłam linę i zaczęłam mocno podzierać po zmasakrowanej ręce. Mężczyzna krzyczał z bólu.
*
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi na co Joyce się zerwała i pobiegła na górę.
Odłożyłam linę i chwyciłam czajnik który właśnie w tej chwili podała mi Max patrząc na jego ręce. Otworzyłam je i powoli przechylałam na miejsce jego kutasa.
-STOP, POWIEM CI CAŁĄ PRAWDĘ!-Krzyknął na całą piwnicę.
Przytaknęłam i odłożyłam czajnik.
W tej samej chwili zeszła na dół Joyce i..?
Murray?! Uśmiechnęłam się i pomachałam mu na co on się zdziwił. Zapomniałam, że mało osób mnie tu zna. Usiadłam na krześle przed facetem ignorując Joyce i Murraya. Hopper usiadł obok mnie i wyciągnął długopis, a do tego notatnik.-Opowiadaj.
===================================
Zrobiłam nowy rozdział!!
Ale jestem padnięta (jest 2:37)
Więc lecę spać!!Buziaki 😍🤭
CZYTASZ
~Always Forever||Hopper x Reader (NIE SHIP) Z4K0ŃCZ0N3
FanfictionBył późny wieczór. Oglądałam jak zwykle Stranger Things. Patrzyłam na komendanta Jim'a Hopper'a w samych spodniach, palącego papierosy w kuchni. Dotknęłam wtedy, tylko dużego ekranu laptopa....