— Nienawidzę tych cholernych pierwszaków.—warknął Draco.
Gdy tylko chmara szarego dymu opadła w przedziale, zrobiło się momentalnie jaśniej, a ja dostrzegłam jak blondyn nerwowo porusza się między rzędami siedzeń, starając się znaleść potencjalne zagrożenie. Wywróciłam oczami na jego podejrzliwość i znów zajęłam się przeglądaniem nowe numeru Czarownicy. Blaise razem z Pansy i Carly wydawali nic nie robić sobie z zamieszania jakie powstawało w pociągu. Jedynie Crabbe i Goyle, którzy byli na każde skinienie Draco przeczesywali resztę wagonów w celu znalezienia autorów tego jakże żałosnego dowcipu. Nie wiedziałam jednak gdzie podziała się moja siostra wraz z Nottem, jednak przeczuwałam, iż chcą nacieszyć się sobą po prawie dwumiesięcznej rozłące, także cokolwiek teraz robili— cieszyłam się iż nie byłam tego świadkiem.
— To raczej nie Weasleyowie, wątpię by skończyli naukę po tym jak Umbridge ich wylała.—powiedział Blaise.
Westchnęłam na słowa chłopaka, podnosząc swój zaniepokojony wzrok znad gazety na mojego narzeczonego.
— Siadaj, Draco.—powiedziałam, łapiąc go za dłoń.— Już zaraz Hogwart.
Blondyn popatrzył chwilę na moją dłoń, która złapała jego czarną marynarkę, by dostrzec na niej srebrną obrączkę. Tak się składa, iż podczas pobytu w Malfoy Manor w końcu przyjęłam oryginalną obrączkę od Draco, nie odrzucając jej prawie czwarty raz. Dlatego teraz dumnie zrobiła mój palec, jednak jedyne czym się interesowałam to stan chłopaka. Wydawać by się mogło jednak, iż owa biżuteria przekonała go aby usiadł obok mnie, machinalnie wręcz kładąc dłoń na moje kolano.
— Hogwart.—powiedział cynicznie.— Nędzna imitacja szkoły.
Zapomniałam wspomnieć o jednej, bardzo istotnej kwestii. Będąc do końca wakacji u Draco dowiedziałam się, co takiego przygotował dla niego Czarny Pan i na nasze nieszczęście była to wręcz misja samobójcza. Ponieważ jak inaczej mogłam nazwać zabójstwo Dumbledoore'a? Jednego z najbardziej potężnych czarodziei jacy kiedykolwiek stąpali po tej ziemi. Bardzo obawiałam się tego, iż nasza misja mogła zakończyć się niepowodzeniem, jednak nie chciałam przyjąć tego do świadomości. Tak naprawdę jedyne o czym marzyłam to aby Draco nie złamał się psychicznie podczas tego zadania, jednak właśnie po to trwałam u jego boku. Miałam być jego ostoją i opiekować się nim jeśli zaszłaby taka potrzeba, jednak ja planowałam zrobić coś więcej.
Chciałam mu pomóc w zabójstwie.
Brzmi to dość strasznie czyż nie? Jednak do tego byłam zdolna, aby ochronić chłopaka. Jedyne na czym mi w tym momencie zależało to aby żył w spokoju. Nie chciałam abyśmy zwracali na siebie wiekszą uwagę niż było by to koniecznie, jednak ponura aura Dracona i jego bardziej sceptyczne, niż zwykle, nastawienie do wszystkich zdecydowanie nie działało na naszą korzyść.
— Rzuciłbym się z Wieży Astronomicznej gdybym miał zostać tu kolejne dwa lata.—wypowiedział ponuro.
Natychmiast ścisnęłam jego dłoń pod stołem, na co chłopak obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem. Od momentu w którym dowiedział się o swojej misji stronił od wszystkich, na szczęście jednym wyjątkiem byłam właśnie ja. Bardzo pragnął mojego towarzystwa i zawsze gdy znikałam gdzieś z Narcyzą ogarniała go straszna panika i zaniepokojenie. Nie odstępował mnie na krok. Raz nawet nakazał swojej matce aby moje rzeczy przeniesiono do jego komnaty, oczywiście zaprotestowałam ponieważ nie leżało to w dobrym guście, jednak każdą noc, bez wyjątku, spędziliśmy razem. Nie raz budziły mnie jego krzyki powiązane ze strasznymi koszmarami, jednak cierpliwie starałam się uspokoić chłopaka.
Chciałam wypełnić swoje zdanie jak najlepiej mogłam.
Dlatego Draco Malfoy ufał tylko mnie, tylko przy mnie płakał, zwierzał się, krzyczał i wyrażał swój strach i przerażenie. Tylko mnie ustanowił na świadka swojej słabości, za co byłam mu niesamowicie wdzięczna. Zawsze chciałam aby otworzył się na mnie w ten sposób, jednak nie sądziłam, iż powodem tego będzie jego zadanie związane z zabójstwem. Tak naprawdę w momencie gdy kochaliśmy się pierwszy raz, chłopak wyznał mi uczucia w sposób zrozumiały dla niego. W moim przypadku były to słowa, u niego język ciała i właśnie od tamtego momentu, gdy zaakceptował prawdę, iż zależy mu na mnie— nie mógł zostawić mnie samej nawet na sekundę. Jakby w obawie, iż w Malfoy Manor mogla stać mi się krzywda. Może po części tak było, ale jego troska była naprawdę zadziwiająca.
CZYTASZ
Bound to fall in love| D. M
Fanfiction- Rodzina Malfyów to nasi przyjaciele od dawna.-usprawiedliwiła się matka.- Nie możemy oddać Cię w ręce byle kogo. - Ale Draco Malfoy to właśnie byle kto!-pisnęłam lekko zirytowana. A tricky guy who doesn't like anyone ...