Rozdział 44. PRZEPROŚ MNIE

277 10 2
                                    

Samochód zatrzymał się na wysypanym żwirem pargingu. Wysiedliśmy z auta i odrazu się przeciągnęłam. Nie przejęłam się zbytnio tym esemesem wysłanym z nieznanego mi numeru, bo pewnie to kolejny żart wiedźm albo Czarnych Garniturów.

-Jestem już śpiąca - oznajmiłam leniwym głosem, ziewając.

Po chwili drugi samochód z resztą przyjaciół zatrzymał sie przed domem Muriela.

-Ale zamczysko - rzekł Gabriel, który stanął obok Kayley. No ciekawe dlaczego akurat obok niej.

Kayley znowu się zaczerwieniła i poprawiła włosy za ucho. Jej długie do ramion kolczyki świeciły jak prawdziwe diamenty.

Dom Muriela był ogromny. Podobno jego rodzice mieli jakąś wielką firmę, dzięki której dobrze zarabiali. Z tyłu domu widziałam basen a obok boisko do gry w koszykówkę.

Poczułam że Oaza bierze mnie pod rękę, bo pewnie nie mogła sama iść w tym butach na koturnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poczułam że Oaza bierze mnie pod rękę, bo pewnie nie mogła sama iść w tym butach na koturnie. Weszłyśmy do domu, po tym jak otworzył nam jego gospodarz. Impreza już trwała a w środku zdążył już się zrobić niezły bajzer. Wraz z Oazą wyminęłyśmy wielką kałużę rozlanego alkoholu i weszłyśmy do salonu, gdzie wszyscy tańczyli.

-Chodź do kuchni, bo ja tu nic nie słyszę - powiedziała głośniejszym tonem Oaza, ale i tak ledwo ją słyszałam. Kiwnęłam głową i trzymałam się blisko niej aby się nie zgubić.

Nagle ktoś mnie złapał za ramię.

-Gdzie idziecie? - zapytała Elizabeth.

Nie chciało mi się drzeć, tylko po prostu chwyciłam ją za rękę i zaprowadziłam wraz z Oazą do kuchni pełnej ludzi. Za Elizabeth szła reszta naszych przyjaciół. Tu w sumie nie było tak głośno jak w salonie.

Wskoczyłam na blat kuchnenny a nogi swobodnie zwisały mi i obijały co jakiś czas o szafkę.

-Tu chociaż słyszę własne myśli - powiedział Edward, który już sobie nalewał bourbona. Ucieszyłam się, że jest bourbon, dlatego wystawiłam ręke z kubkiem, aby mi też nalał.

-Już, starczy - oznajmiłam mu, gdy przesadzał z nalewaniem - Edward, kretynie!

Chłopak zaśmiał się i praktycznie w ogóle nie widziałam już jego oczu. Zawsze jak śmiał się szeroko, to jego oczy robiły się strasznie małe i niewidoczne. Wyglądał jak chomik.

Jeremy podszedł do mnie, gdy wciąż siedziałam na blacie, i objął mnie wzdłóż talii. W końcu dosięgałam do jego twarzy i byłam z nim w miarę równa. Chwyciłam za kubek, który podał mi Edward i wypiłam na raz jego zawartość. Trochę pociekło mi z buzi jak piłam a Jeremy oblizał moje krople bouronu na ustach. Spojrzałam na Evę, która gwałtownie przechyliła kubek z jej alkoholem, mało się nie krztusząc. Ah, ta zazdrość.

Lauren już zaczynała tańczyć z Oazą, a przecież byliśmy w kuchni. David wziął na ręce Davinę i wyniósł ją z pomieszczenia, a ta pomachała nam na pożegnanie. Nie no błagam Davina wróć do nas. Edward zagadał do jakiejś grupki ludzi w jego wieku i wyszedł z nimi na papierosa.

W NOCY WSZYSTKO JEST PIĘKNIEJSZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz