Rozdział 33

6.9K 262 7
                                    

Clarissa

Prowadzę go w najdalszy kąt ogrodu tak by nikt nas nie widział, na szczęście znajduję słabo oświetloną altanę, w której możemy przeczekać aż jego nabuzowanie minie.

- Usiądź – rozkazuję mu.

Kiedy to robi siadam obok niego i czekam aż się przede mną otworzy, nie będę naciskać. Matthew jednak siedzi jak zamurowany, jakby był daleko stąd w przeszłości. Czasami przychodzi taki dzień, kiedy musimy zmierzyć się z tym co nas dręczy a widać, że on zamartwia się czymś i to bardzo.

Chciałabym go pocieszyć, ale nie wiem jak, nie wiem co go trapi, ale kiedy już powie co go zżera od środka ja będę przy nim. Jak na najlepszą przyjaciółkę przestało będę go wspierać tak jak on to robił dla mnie.

- Kiedyś był moim przyjacielem. Razem zaczynaliśmy walczyć a Mike był naszym trenerem, ale z czasem Andrew zachciał za dużo i za szybko. – przerywa milczenie.

Sądząc po tonie jego głosu nie był tylko jego przyjacielem. Był jak brat i rodzina, którą stracił. Tak. Wiem o jego rodzinach i o ich wypadku. Raz o tym wspomniał a potem zamknął się w sobie. Nie mówił kto go wychował jednak przeczuwałam, że jego dzieciństwo nie było szczęśliwe. Jednak, skoro byli przyjaciółmi musiało zajść coś naprawdę poważnego, że teraz wyzywają się od najgorszych i są w stanie się na siebie rzucić.

- Nie rozumiem.

- Chciał wygrać za wszelką cenę i zrobiłby dla wygranej wszystko nawet jeśli oznaczało to wspomaganie się używkami.

- To znaczy? – pytam choć się domyślam.

- Narkotyki.

- Nikt się nie zorientował przecież to jak zabójstwo dla boksera. Gdyby ktoś się o tym dowiedział byłby skończony. – jak można zachowywać się tak samolubnie. Pracować na sukces tyle lat a zniweczyć go przez tak głupią rzecz.

- Dlatego nic nie powiedziałem. Tylko Mike wiedział i przestał go trenować. Nie mógł się z tym pogodzić. Przez kilka lat było o nim cicho a potem miał stoczyć walkę z twoim bratem, ale do niej nie doszło.

- Przykro mi. – tylko tyle jestem w stanie powiedzieć.

Podnoszę się staje ze swojego miejsca i staję przed nim. Przeczesuję palcami jego włosy a on ufnie wtula się we mnie. Podchodzę bliżej i oplatam go ramionami a jego głowa opiera się o moje łono. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby go objąć akurat w ten sposób, ale teraz jego usta są na wprost mojej kobiecości.

- Jestem przy tobie – gładzę go po plecach a raczej po szyi, bo do pleców nie dostanę. – Wszystko będzie dobrze.

- Tak myślisz? – podnosi na mnie wzrok, ale nie odsuwa się. Jego oczy wyrażają żal, do przyjaciela który go zawiódł a był mu bardzo bliski. Chciałabym wymazać z jego pamięci złe wspomnienia.

- Tak myślę, bo cię znam – spoglądamy na siebie nie odrywając od siebie oczu. Pod wpływem chwili dotykam jego policzka, czuję pod palcami jego zarost.

Nawet nie wiem, kiedy, ale wystarczy jeden oddech a rzucamy się na siebie jak pogrążeni w gorączce. Nasze usta łączą się, języki splatają a przez ciało przebiega dreszcz. Czuję jego dłonie dosłownie wszędzie we włosach, na plecach, twarzy.

Pieszczę jego szyję, pierś by po chwili dotknąć paska jego spodni. Nie przerywa mi więc rozpinam mu pasek a następnie rozporek. Pożądanie jest tak intensywne, że nie mogę mu się oprzeć, a nawet nie chcę. Każdy dotyk jego ust pozostawiam w mojej duszy ślad, który nigdy nie zniknie.

- Matthew – jęczę w jego usta. Przyciąga mnie do siebie jeszcze mocniej, ale udaje mi usiąść mu na nogach. Suknia podjeżdża do góry odganiając moje uda. Jego dłonie dotykają ich, ściskają.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz