Cierpliwość to słowo, które określało mnie dość dosadny sposób ze względu na to, że przez całe życie czekałam na lepsze jutro. Codziennie żyłam z nadzieją, że mama w końcu się usamodzielni, Nao wyzdrowieje lub miałam czas, który spędziłam nad kształtowaniem siebie i otwieraniu się na ludzi co sprawiło, że nigdy nie oczekiwałam niczego na dany moment. Sukces wymagał czasu, jednak dzisiejszego dnia coś się zmieniło. Uśmiechnęłam się gorzko do mężczyzny, który sprawdzał wnętrze mojej torebki i wyjął z niej gaz pieprzowy. Uniosłam brew i kątem oka zauważyłam, że mój chłopak, Liam i Paul powstrzymują nieudolnie śmiech. Byliśmy spóźnieni!
-To niedopuszczalny przedmiot.- usłyszałam, a następnie powędrowałam wzrokiem za przedmiotem, który został schowany do kartonu innego ochroniarza. Prychnęłam, kiedy mężczyzna wyciągnął paralizator wielkości małej, okrągłej paletki cieni.- To także nie może znaleźć się na widowni. Posiada Pani więcej takich przedmiotów?
-Nie, wszystko zabraliście.- żachnęłam zniecierpliwiona, patrząc jak mężczyzna układa moją paletkę obok gazu.
-Przedmioty można odebrać po meczu. Imię i nazwisko?
-Emily Johnson.- przedstawiłam się z wyrzutem, a mężczyzna napisał z błędem moje nazwisko na naklejce, na co przewróciłam oczami. Złączył przedmioty gumką recepturką i przykleił ją.
-Miłego wieczoru.- pożegnał mnie z uśmiechem, wręczając torebkę, a bramka przede mną w końcu otworzyła się. Dołączyłam do pozostałych chłopców, którzy już nie powstrzymywali śmiechu. Rzuciłam im zirytowane spojrzenie, które zignorowali i jako pierwsza ruszyłam w stronę trybun. Szybko znaleźliśmy swoje miejsca według biletów, które Drake Taylor wręczył nam podczas dzisiejszego śniadania. Siedzialam między Chris'em, a Paul'em. Nasze miejsca znajdywały się obok chłopców z akademika, którzy również dostali zaproszenie od swojego przyjaciela. Canon podarował mi wcześniej zamówioną colę oraz popcorn. Akademicki mecz miał niezły rozgłos, ponieważ ogrom ludzi i korki sprawiły, że ciężko było się poruszać po mieście samochodem, więc zdecydowaliśmy się dostać do Bronx metrem.
-Nie mogę uwierzyć w to, że jesteśmy tutaj zjarani.- rzucił nostalgicznie Paul, na co prychnęłam cicho z uśmiechem, ponieważ wiedziałam, co za tym szło. Prawdopodobnie zamiast spokojnie obejrzeć mecz, zostanę wyszturchana jego palcem w celu sępienia jedzenia, które zamówiłam. Niemal po dwóch minutach oczekiwania na widowisko, ten już grzebał dłonią w moim papierowym opakowaniu z przekąską. Wróciłam wzrokiem na boisko, którego biały kolor odznaczał się na tle czarno-czerwonych trybun i siatki sponsorów obu drużyn. W tle zaczęła rozbrzmiewać szybka, skoczna muzyka, a drzwi spod trybun otworzyły się, wypuszczając tłum dziewczyn ubranych w czerwono-czarne, dopasowane stroje, składające się ze spódniczki oraz krótkiego topu. Zrobiły korytarz i machały swoimi pomponami w stronę nadchodzącej drużyny. Wychodzący mężczyźni byli ubrani w tego samego koloru stroje, składające się z shortów oraz koszulek na ramiączkach. To byli zdecydowanie zawodnicy drużyny mojego współlokatora, ponieważ ten oczywiście szedł na samym przodzie z szerokim uśmiechem. Dziewczyny z Fordham zaczęły taniec, podczas gdy cheerleaderki przeciwnej drużyny także wybiegły spod naszej trybuny. Miały niebiesko-białe stroje, tak samo jak ich drużyna koszykarzy. Spojrzałam radośnie na Chris'a, widząc jak niemal leżał na swoim siedzeniu i miał przymrużone oczy.
-Jesteście nienormalni.- stwierdziłam, rzucając spojrzenie podobnie wyglądającemu Hillowi oraz Liamowi. W drodze z metra pod Uniwersytet Fordham chłopcy stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie zapalenie blanta, czego ich wygląd był dowodem na ten idiotyczny pomysł. Wróciłam spojrzeniem na boisko, gdzie zawodnicy obu drużyn zaczęli się ustawiać do gry. Wytężyłam wzrok, aby zorientować się dlaczego zrobiło to tylko pięć osób, ale widząc moje zdziwienie Chris wytłumaczył mi, że w koszykówce tak właśnie jest. Nie miałam pojęcia o tym, jak wygląda mecz jakiegokolwiek sportu, ponieważ to był pierwszy, na jakim miałam okazję być. Byłam totalnym dnem jeśli chodziło o tą dziedzinę i pomimo skupienia totalnie nie wiedziałam co się dzieje na boisku, ale i tak podążyłam za tłumem. Wiwatowałam w momencie, aż ktoś z drużyny Fordham wrzucił pomarańczową piłkę do kosza, a robiłam ponure buuu, gdy zrobiła to drużyna SJU. Gdy trzecia kwarta dobiegła końca, nastąpiła wymiana zawodników, jednak Drake wciąż nie schodził z boiska pomimo rozmów z trenerem. Bardziej stresujące było to, że prowadziliśmy jedynie jednym punktem. Czwarta kwarta rozpoczęła się, a przeciwnicy ostro zaczęli grać, podczas gdy drużyna Fordham broniła swojego terytorium, a jeden z ich zawodników odbił piłkę i zmierzały do kosza drużyny SJU. Wymienił podanie z kapitanem i oboje prowadzili, ponownie wysoki blondyn z numerem sześć zdobył piłkę i wykonał dwa kroki, przed linią wyskoczył w górę wypuszczając piłkę do kosza, a sekundę później rozbrzmiał dźwięk, który oznaczał koniec czasu. Moi współlokatorzy zaczęli krzyczeć z resztą, a ja w szoku patrzyłam na mężczyznę z przeciwległej drużyny podstawiającego nogę osobie, która właśnie zdobyła punkt.
CZYTASZ
Na Stancji
Roman d'amourSpojrzałem na nią, wyglądała inaczej. Jej włosy były rozpuszczone, wyprostowane. Dopiero teraz mogłem zobaczyć ich faktyczny, czerwony kolor. Zawsze były spięte w ciasnego koka. Duże bluzy i wyprane jeansy zmieniły się w piękną, białą sukienkę przed...