Rozdział III

483 42 6
                                    



Zaczęłam zastanawiać się, kiedy będę mogła wejść tam znowu, to jedyne co chciałabym teraz zrobić. Im więcej o tym myślę, tym bardziej chcę tam się znaleźć. Ta myśl, że mogę wiedzieć coś więcej, nie chciała dać mi spokoju. To miejsce na pewno skrywa coś ważnego, to widać. Jeśli byłoby inaczej, to czemu drzwiczki byłyby zasłonięte? Jedyne na co teraz liczę to jakiś cud, żeby mama wyszła z domu. Później nie będę miała czasu wejść na górę, ponieważ zaczyna się weekend i mama nie będzie chodziła do pracy, a po sobocie i niedzieli będę musiała iść do szkoły. Nie mam najmniejszej ochoty tam chodzić. To nie moja bajka, w poprzednim mieście było całkiem inaczej niż tutaj. Wolałabym już zostać w tym dziwnym domu i cały dzień w nim sprzątać, niż iść do szkoły. Najważniejsze jest to, że znowu będziemy mieć internet. Dzisiaj przyjedzie do nas facet, który wszystko zainstaluje. Może też z internetu się dowiem coś o tym miejscu? Ale to zobaczę później, teraz muszę zejść do mamy na obiad.


***


Obiad spędziłyśmy z mamą w całkowitej ciszy. Miałam nadzieję, że jeżeli wróciła wcześniej z pracy, to choć chwilę porozmawiamy, ale z tego co zauważyłam, rozmowa z moją mamą stała się dla mnie bardzo odległym marzeniem. Próbowałam kilka razy złapać z nią kontakt, lecz odpowiadała mi tak, że rozmowa nie miała jak się dalej potoczyć, więc odpuściłam. Jadłam najszybciej jak umiałam i tylko jak skończyłam, podziękowałam i uciekłam z kuchni. Na moje nieszczęście nadal nie mogłam wejść na górę, więc zaczęłam powoli wędrować po korytarzach. Wszystkie ściany pokryte wyszukaną bordową tapetą ze złotymi elementami, można się było na niej zauważyć wzory, typowe dla arystokracji, sprawiały wrażenie wypukłych. Wzdłuż i wszerz powieszone obrazy, w większości portrety, które przedstawiały różne postacie. Wszystkie namalowane były w stylu charakterystycznym dla elity, osoby znajdujące się na nich prezentowały się jak z rodziny królewskiej. A może to moja rodzina? Być może jestem z jakiegoś szlachetnego rodu, w moich żyłach płynie błękitna krew? Przyznaję, że to byłoby bardzo interesujące i z największą chęcią poznałabym początki swojej rodziny. Malowidła wyglądały na bardzo stare, ale to może być spowodowane tym, że przez przynajmniej kilkanaście lat nikt tu nie mieszkał i osadzał się na nich brud lub po prostu zostały namalowane z takim zamiarem. Każdy obraz oprawiony w pozłacaną ramę, pasującą do stylu domu. Zdałam sobie sprawę, że gdy tak wolno kroczy się przez korytarze, wydaje się, że są tutaj dziesiątki drzwi. To był pierwszy raz, gdy bez pośpiechu chodziłam po nich. Zauważyłam też, że wyglądają o niebo lepiej, gdy chodzi się nimi pomału. Dopiero wtedy nabierają kolorów i można dojrzeć piękno tamtych lat. Wyobrażam sobie jak biega tutaj mnóstwo osób. Subtelne panie i uczące się wyrafinowania dziewczynki ubrane w długie suknie, potykające się o nie co chwila, oraz panowie dżentelmeni ubrani w czarne lub granatowe garnitury idący pospiesznym krokiem. Kiedyś takie domy były na porządku dziennym, a przynajmniej mi się tak wydaje. Teraz ludzie wolą minimalizm, jak najwięcej koloru białego, szarego oraz czarnego, najlepiej z nutką innego, żywszego koloru takiego jak zielony czy czerwony. Dodatkowo dom oczywiście powinien zawierać jakże eleganckie elementy drewniane lub ceglane. Żadnego przepychu, to niedopuszczalne. Jeżeli już ktoś bardzo potrzebuje czegoś bardziej kolorowego w swoim życiu, może mieć kilka takich rzeczy, ale bez przesady mili państwo, bez szaleństwa. Szczerze mówiąc, brzmi to troszeczkę śmiesznie, niedorzecznie, ale mi to jak najbardziej odpowiada. Takie pokoje są cudowne. Jest w nich mało, ale nie za mało i to jest piękne. Chociaż jestem zakochana w minimalizmie, to nasz dom (może nie tak bardzo jak gdyby był wybudowany w stylu nowoczesnym) bardzo mi się teraz spodobał. Podobno trzeba doceniać to, co się ma, bo inaczej można zwariować (co zresztą uważam za prawdę).

NietykalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz