Rozdział 41

6.5K 247 9
                                    

Clarissa

- Proszę niech pan wejdzie – chcę go wpuścić, ale Matthew mi na to nie pozwala. Stoi w przejściu i skanduje wzrokiem mężczyznę. – Suń się.

- Nie – odpowiada stanowczo.

- Matthew...

- Nie wpuszczę go, dopóki nie powie, że przeprosi twojego tatę i ciebie inaczej nie przekroczy progu tego domu. – jego władcza postawa działa na mnie jak nic innego, ale musi odpuścić.

- Proszę się nie obawiać chciałbym wyjaśnić całą sytuację oraz jakie decyzje podjąłem w związku z zaistniałą sytuacją. – oznajmia ze spokojem w głosie.

Obserwują się jak dwa jastrząb chcąc upolować swoją ofiarę. Myślałam już, że go nie wpuści, ale ciągnie mnie w stronę salonu szerzej otwierając drzwi dla mężczyzny.

Wchodzę do salonu wysyłając sms-a do Van.

Ja: Przyjeżdżaj, pojawił się Thomas Charleston. Matthew patrzy na niego jakby mógł rozerwać go gołymi rękami.

Po kilku sekundach słyszę odpowiedź.

Van: Czekajcie na mnie już ja sobie z nim pogadam.

Ja: Oki.

Parskam śmiechem na tę wiadomość. Już wiem jak będzie wyglądała ta jej rozmowa. Pewnie skończy się na jej prawym sierpowym którego nauczył ją Anthony. Mężczyźni patrzą na mnie i czekają na moją reakcję.

- Vanessa prosiła żebyśmy poczekali na nią. Za chwilę będzie. – odkładam telefon i zwracam się do mężczyzny. – Proszę usiąść. Chce pan coś do picia?

- Vanessa to pewnie ta kobieta, która wydzwaniała do mnie kilka razy na dzień i pisała emaile. – nie odpowiada, ale zmienia temat.

- Dokładnie ta – potwierdzam.

- A za picie dziękuję – wraca do mojego wcześniejszego pytania. – I tak w ogóle proszę mi mówić Thomas, na pan mówią do mnie tylko moi pracownicy.

Matthew siada obok mnie, a Mike i tata obserwują go ze swoich foteli. Ich miny nie wróżą niczego dobrego, wyglądają jakby mieli go zabić. Wyglądają jak trzej muszkieterowi broniący bezbronnych a w tej chwili tą bezbronną osobą jestem ja.

Kiedy wracam myślami do wydarzeń sprzed kilku tygodni wracają też nieprzyjemne wspomnienia. Artykuł sprawił, że nasza rodzina od nowa poczuła, jak to jest kogoś stracić, zwłaszcza że Anthony został tak potraktowany. Jednak artykuł zniknął a sprawa ucichła aż do tej pory. Już myślałam, że nic z tego nie będzie i sprawca pozostanie bezkarny. Obecność tego mężczyzny w naszym domu sprawia, że wstępuje we mnie nowa nadzieja.

Chcę wierzyć w to, że uda nam się w jakiś sposób sprostować artykuł o moim barcie. Każdy powinien wiedzieć jaki był, co lubił a nie te bzdury co o nim piszą. Jednak wiem też jakimi prawami rządzi się show-biznes. Wygrywa ten który potrafi utrzymać się na rynku, a wydawnictwa i brukowce w taki sposób pracują. Wynajdują wszelakie bzdury i niszczą komuś opinie tym samym sprawiając, że ich nakłady skaczą w górę.

Głośne walenie w drzwi sprawia, że wszyscy odwracamy się w tamtym kierunku. Nasz gość nic nie mówi, ale od razu można się domyślić kto tak usilnie próbuje się dostać do środka.

- Właź – krzyczę do niej. W momencie, kiedy kończę mówić drzwi otwierają się z hukiem a do środka wpada zdyszana Vanessa.

- Ty – od razu przechodzi do ofensywy pokazując na mężczyznę palcem. Szybkim krokiem podchodzi do niego z furią wypisaną na twarzy. Mężczyzna podnosi się i stawia czoła jej gniewowi.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz