Chapter IV: Złamana wola

4 0 0
                                    

Bastion po przerwaniu oblężenia był po częściej ruinie. Wiele domów po prostu płonęła, na ulicach były gruzy, które pojawiły się w wyniku bombardowań miasta. Na ulicach jednak panował tłok, w którym to żołnierze wraz z cywilami oczyszczali zatorowane przejścia.
Oczywiście ci którzy spowalniali pracę, dostawali reprymendę od oficerów, którzy pilnowali reszty.
- Że też mieli czelność nas zaatakować - rzekł Beliar.
Siedział na zniszczonym murku, który znajdował się tuż przy bramie miasta.
Obok niego stali Rejzor, Gordon i Onaga.
- Ale ich pogoniliśmy - stwierdził Gordon - poza tym, to nie potrwa długo, zaraz Wielki Sojusz wjedzie z impetem na ziemie dawnego TMW.
- Wjechać to można karawaną na wesele - rzekł Baraka czyszcząc swoje ostrza naramienne, które były ubrudzone krwią - zrobimy u nich istny rozpierdol.
- Niczym się nie różnicie od wifiarzy - nagle się wtrącił do rozmowy Onaga.
- My nie jesteśmy pieskami Beliala, tym się różni...
- Ale za to jesteście pieskami Twórców, którzy są zbyt słabi, aby powstrzymać Szkarłatnego Władcę - przerwał mu.
W tym czasie otworzyła się brama i przez nią wjechali na koniach żołnierze w fioletowych pancerzach. Byli to mafiozi Castelu. Na ich czele jechał ubrany w czarną marynarkę i kapelusz, szczupły mafiozo. W miejscu pochwy na miecz trzymał długi kij, zakończony różnymi rodzaju drutami i gwoździami.
Po chwili zszedł owy człowiek z konia i podszedł do czwórki wojowników.
- Don Alfonso - rzekł, po czym lekko się na moment ukłonił - sądziliśmy że już nie żyjesz.
- Eh, Mroczny, Mroczny, Mroczny - Kahn podszedł do swojego mafiozy - mnie byle wifiarskie gówno nie zabije. Jak tam poza tym interesy? Twój hazard się trzyma? Są jakieś zarobki?
- Odkąd jest kryzys ludzie niezbyt często chodzą do kasyn - odpowiedział - na razie jedynie co to są wyrównane zarobki co do inwestycji.
- Niezbyt dobrze, nawet nie powiedziałbym że średnio - złapał się za podbródek - dobra, tak czy inaczej dobrze że nie jesteśmy na minusie.
- To już wy nie handlujecie nielegalnie rybą? - spytał się Rejzor.
- Odkąd DA stało się częścią BD to nie - odpowiedział Mroczny - jedynie co, to się to udawało kiedy rząd DA wprowadził prohibicję, a że teraz jej nie ma... - zamachnął się swoją laską i położył ją sobie na barku.
- Beliar tak w ogóle gdzie jest na przykład Tuszyn? - Saibot spytał się kierując swój wzrok na tarkatanina.
- Pojechał do NN, aby od nich dostać pozwolenie na przemarsz armii - odpowiedział - zamierzamy zaatakować Wschodnie Rubieże od trzech stron.
- Wiem że trochę nie na miejscu, ale z tego co zauważyłem że wróciliście - wtrącił się Mroczny - więc mam pytanie.
Wszyscy skupili wzrok na mafiozie.
- No, jakie jest ono? - spytał się Gordon.
- Udało się wam odnaleźć Shoguna? Dawno go w sumie nie widziałem.
- Tak, dlatego tu jesteśmy. Doktor Cëre musi mu podać antidotum na wifi.

Seszeron, sala z Wielkim Kryształem

Do sali weszła dwójka robotów. Trzymali związanego MB. Po chwili siłą nakazali mu klęknąć. Naprzeciwko nich stał Belial, który miał skrzyżowane ręce. Obok niego stała Iris.
Szkarłatny Władca patrzył się spode łba na Saibota, po czym przestał krzyżować ręce i w jednej dłoni przyzwał Kamidogu.
- To jest ostatni raz kiedy jestem miły - oznajmił ładując swoją magię.
- Niczego nie masz, aby mnie złamać Belialu - odpowiedział mu patrząc ze wściekłością na niego.
- Czyżby? - spytał się, po czym podniósł naładowaną pięść do góry przystawiając tuż obok swojej robotycznej głowy - Powiedz mi, kogo się boisz stracić?
- NTM jest poza twoim zasięgiem, a reszta wspólnie planuje tobie najebać. Nie masz nic na mnie.
- Naprawdę tak myślisz? Ciekawe - obrócił się do niego plecami.
- Poza tym, gdzie jest ta twoja potęga? - zapytał się drwiąco - miałeś zdobyć Kamidogu i zniszczyć bariery między światami, a co jest teraz? Nic, dupa.
Po tym zaczął się śmiać.
Wtedy Belial się do niego zwrócił.
- Kamidogu są kluczem, żeby otworzyć wrota, trzeba mieć wrota. Za niedługo miasto Pandemonium będzie nasze. Gdyby nie to że mój plan sugerował abym oddał wam te miasto, aby zdobyć ostatnie Kamidogu, to bym już dawno zniszczył bariery i zapanowałaby wieczna ciemność.
- A więc specjalnie tak zrobiłeś? Ciekawe - ponownie stwierdził szyderczo.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak głęboko sięga mój plan, nawet teraz za niedługo zrealizuję jego część. Nikt i nic mnie nie powstrzyma.
- Mój panie, wybacz że tobie przerywam - nagle wtrąciła się Iris.
- Tak? - spytał się jej, zwracając swój wzrok w jej stronę.
- Ale jak mamy go złamać? Nie kazałeś nam porywać nikogo z jego przyjaciół.
Po tych słowach Szkarłatny Władca zaczął się śmiać, przy tym patrząc na dziewczynę. Iris po chwili na niego zaczęła patrzeć ze strachem.
- Oh dziecko, dziecko, dziecko - lekko westchnął, po czym wycelował w nią swoją dłoń, w której miał naładowaną moc Kamidogu. Dziewczyna stanęła odruchowo gotowa tego uniknąć. Belial tylko kiwnął przecząco głową - nawet nie próbuj - wskazał delikatnie głową w stronę MB.
Dziewczyna spojrzała się w tą stronę. Zobaczyła jak jeden z Cyber-Ninja trzyma przy szyi Saibota sztylet.
Wtedy uroniła jej się łza. Jednak po chwili znów skierowała wzrok w stronę Szkarłatnego Pana.
- Czemu? - spytała się go - Dlaczego?
- Myślisz że serio pozwolę żyć w moim nowym świecie potomstwu Abaddona? Niedoczekanie - rzekł sucho.
- Więc to był twój plan...
- Tak, to był mój plan - oznajmił - uwierz mi że niezbyt musiałem się starać zabić twego biologicznego ojca. Ciężej było z matką, jednak tak czy inaczej później udało mi się spełnić moje założenia.
- Zrobiłeś ze mnie potwora, a potem mnie wykorzystałeś - patrzyła się na niego wściekłym wzrokiem - i powiedz mi, jak ty chcesz stworzyć idealny świat, skoro zdradzasz swoich sojuszników?
Po tych słowach Belial się zaśmiał. Jego robotyczny rechot niósł się przez całą salę.
- Od kiedy jesteśmy sojusznikami? Szczególnie że jesteś skazana na porażkę, jak twój ojciec, a jeszcze wcześniej jak twój praojciec.
- Co? Szukasz wymówek?
- Nie - kiwnął przecząco głową - jedynie chcę tobie wyjaśnić jedno. Nigdy nie byliśmy sojusznikami, a co do tego co wspomniałem - jeszcze bardziej się wyprostował - najpierw walczył twój praojciec ze mną i przegrał. Potem twój ojciec i też przegrał. A teraz jak ze mną staniesz do walki, to tak jak reszta poniesiesz klęskę. Nie masz ze mną szans. A teraz patrz jak jedyna osoba, która nie żywi do ciebie jedynie nienawiści, zaczyna cierpieć.
Po tym wskazał swój wzrok w stronę MB.
- Powiedz mi Saibocie, co mówiłeś kiedy ostatnio walczyliśmy? - spytał się - O tak, już pamiętam. "To już koniec".
Po tych słowach strzelił wiązką laseru w Iris. Kiedy dotarł promień do niej, dziewczyna krzyknęła z bólu.
MB próbował się wyrwać, jednak bez skutku.
- BŁAGAM NIE, ZROBIĘ WSZYSTKO - krzyczał patrząc jak Iris obrywa promieniem - ZROBIĘ WSZYSTKO - ponownie krzyknął - stanę się twoim sługą, tylko jej nie zabijaj.
Wtedy Belial przestał w nią strzelać.
Dziewczyna tylko kasłała i trzymała się za brzuch leżąc skulona, przy tym patrząc się na Saibota. MB też się na nią patrzył.
- Dobrze - odpowiedział chowając swoje Kamidogu i przyzywając Szkarłatne Ostrze w prawej ręce - jak widzisz, ty upadłeś - wskazał na niego swoją bronią - ja powstałem.
Po tym wbił swój miecz w kryształ, a kiedy go wyciągnął naokoło ostrza pojawiły się zielone kryształy.
Belial wtedy zaczął mówić jakieś zaklęcie w starożytnym języku, po czym wycelował ostrzem swego miecza w Saibota. Wtedy poleciał zielony promień, który uniósł MB w górę. Naokoło niego wtedy pojawiły się kryształy, które wbiły się w jego korpus. Zaczął podczas tego krzyczeć.
Kiedy wbił się ostatni kryształ, wszystkie zaczęły pulsować i część zbroi się zmieniła. Ramiona zostały pokryte łuskowy pancerzem, natomiast wszelkiego rodzaju szaty zamieniły się wyglądający ślisko materiał. Rękawice i buty zamieniły się z skórzanego w płytowy pancerz.
Kryształy natomiast przybrały postać kolczastego pancerza okalającego korpus.
Kiedy Saibot opadł na ziemię otworzył oczy, które świeciły się zielonym, chłodnym światłem.
- Powstań Kryształowy Generale - rzekł uroczyście Belial - i weź ten podarek ode mnie.
Wtedy po tych słowach naprzeciwko przemienionego Saibota pojawił się kryształ, z którego wystawała stalowa rękojeść. Kryształowy Generał wtedy podszedł i złapał za rękojeść. Po tym kryształ się rozpadł i to co zostało przymocowane do rękojeści, było ukształtowane na kształt sierpa.
- Jakie są twoje pierwsze rozkazy? - spytał się chłodnym, wręcz martwym nieludzkim głosem opętany MB.
Wtedy Szkarłatny Władca popatrzył na Iris.
- Zabierz ją na front i podrzuć temu marnemu "Sojuszowi" - rzekł Belial.
- Wedle rozkazu - oznajmił i się ukłonił.
Po tym gestem nakazał wziąć Iris z ziemii, po czym odszedł wraz z cyborgami.

Ciąg dalszy nastąpi...

MB kontra Wifiarze II: Starcie światów vol.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz