VIII

240 15 0
                                    

Anglia. Moje ukochane rodzinne miasto. Chociaż był już późny wieczór, nadal mogłam zauważyć ludzi wracających z przechadzek lub z pracy do domu. Niebo, co było dość nietypowe na Anglię, było przejrzyste i nie zapowiadało się w najbliższym czasie na deszcz. Podczas lotu napawałam oczy widokiem miasta, gdyż rzadko kiedy widziałam je z góry. Ojciec nie pozwalał mi latać w obawie przed tym, że ktoś mnie zauważy. Jednak teraz podziwiałam znajome mi okolice i szukałam miejsca, w którym mogłabym wylądować. Zauważyłam gęsty park w oddali i tam się pokierowałam.

Szybowałam wysoko i ukrywałam się w chmurach mając na uwadze ostrzeżenia ojca. To, że miałam szczęście i Morfeusz nie zagrażał mi, nie znaczyło, że wszyscy tacy będą.

Nad parkiem szybko zanurkowałam w dół i wylądowałam pomiędzy drzewami. Zaraz za mną na jednej z gałęzi wylądował Matthiew i przyglądał się moim poczynaniom. Rozejrzałam się upewniając się, że nikt mnie nie widział.

-A więc? Co teraz? - spytał kruk, gdy skończyłam się rozglądać. Zastanowiłam się.

- Spróbuję się już trochę rozejrzeć za energią klejnotu, a potem pójdziemy poszukać jakiegoś noclegu. No i muszę znaleźć jakieś ubrania, bo teraz za bardzo rzucam się w oczy. - odparłam zwracając swoją uwagę na brak płaszcza, co było dość nietypowe z powodu ciągle zmieniającej się angielskiej pogody.

Rozłożyłam lekko skrzydła na boki i zamknęłam oczy. Skupiłam się całkowicie na energi, która otaczała mnie ze wszystkich stron. Początkowo czułam i widziałam tylko naturę - moc ta była delikatna, i widziałam ją jako strumienie w kolorze jasnej zieleni przechodzącej lekko w jasną żółć, które lśniły niczym oszlifowane diamenty. Dostrzegałam ją wszędzie dookoła mnie - od małej myszki w norce lub stokrotkę w trawie po ogromne dęby i ptaki latające w górze. U roślin płynęła ona wzdłuż korzeni, aż po czubki listków i dawała im życie. U zwierząt była częścią ich samych. Biła w środku ich serc i kierowała ich życiem. Blask natury u roślin i zwierząt niestety słabnął wraz z biegnącym czasem. Starsze dzieci natury powoli gasły, aż w końcu umierały i traciły cały swój blask.

Uśmiechnęłam się, gdyż była to jedna z moich ulubionych energii. Za dziecka uwielbiałam obserwować młode rośliny, które lśniły jeszcze oślepiającym wręcz blaskiem. Wypełniało mnie to niesamowitym spokojem i rozumiałam, dlaczego tak wiele osób uwielbia spędzać czas na łonie natury. Jednak nigdy nie wiedziałam, czy zdawali oni sobie po części chociaż sprawę z otaczającej ich energii.

Z ciężkim sercem wyciszyłam naturę w swoim umyśle i skupiłam się na innych energiach zgromadzonych wokół. Gdy wyciszyło się naturę nadal pozostawało wiele innych aur, które przeplatały się ze sobą w różnych kolorach niczym galaktyki na niebie. Spróbowałam wyłapać jakąś pojedynczą z nich, jednak nie udało mi się to. W tym momencie zrozumiałam trudność zadania, jakie dostałam.

- To bez sensu! - powiedziałam wściekła po paru nieudanych próbach i odwróciłam się. Wtedy mnie olśniło.

- Ale co jest bez sensu?

- Nie ruszaj się Matthiew. - wymamrotałam do kruka i skupiłam się na energii zgromadzonej w kruku. Po chwili jednak z jękiem otworzyłam oczy i spojrzałam zrezygnowana na ptaka.

- Eee mogę wiedzieć o co chodzi? - Matthiew poruszył się lekko na gałęzi i zatrzepotał skrzydłami. Z westchnieniem zaczęłam tłumaczyć.

- Jest tu zbyt dużo różnych energii, abym była w stanie wyłapać tą jedną, która należy do klejnotu! Myślałam, że może ty będziesz jakoś powiązany z energią KrólaSnów, ale wygląda na to, że nie zostałeś przez niego stworzony.

- Bo nie zostałem. Chyba. Sam do końca tego nie wiem, pamiętam tylko, że byłem człowiekiem. - westchnęłam.

- To tłumaczy dlaczego masz własną energię. Nie wiem, może jestem zbyt przemęczona po tym wszystkim? Mam nadzieję, że Król Snów nie zezłości się jak teraz odpocznę i jutro się za to wezmę. - spojrzałam na kruka, czekając na jego reakcję, jednak ten tylko spojrzał się na mnie i wzruszył skrzydłami.

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz