Rozdział 47

5.9K 238 1
                                    

Matt

Budziłem się kilka razy w nocy chcąc sprawdzić, jak się czuje Clarissa. Wybudzała się co jakiś czas, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Odwracała wzrok, a kiedy chciałem ją przytulić sztywniała w moich ramionach. W tym momencie uświadomiłem sobie, że wróciliśmy do punkt wyjścia. Znowu stała się zamknięta w sobie i niedostępna, ale i tym razem nie pozwolę jej na to. Zrobię wszystko, byleby tylko do mnie wróciła moja dawna Clarissa.

Kiedy wstałem jej zachowanie się nie zmieniło. Leżała tylko i patrzyła w okno nie reagując na mnie, na Michaela czy Charliego. Postanowiłem dać jej spokój i pojechać na siłownie. Choć nie mam na to chęci dzisiaj mają przyjść młodzi chłopcy, których spotkałem kilka dni wcześniej.

Wchodzę na siłownię i od razy wyłapuję wśród ludzi Mike'a. Jest w swoim żywiole, pomaga nowicjuszom zaznajomić się z miejscem. Jest w tym niezastąpiony. Pracuję tu od dziesięciu lat - jeśli można mówić, że pracuje, skoro robi to za darmo.

- Mike – przystaje za nim i czekam aż się odwróci.

- Michael już do mnie dzwonił wiem wszystko – nie dane jest mi nic powiedzieć, bo od razu mi odpowiada. Więc chociaż to mam za sobą, wiem, że Andrew był jednym z jego podopiecznych tak jak ja i nie będzie mu łatwo się z tym pogodzić.

- Niezłe bagno – wzdycham i siadam na ławce. – Clarissa nie chce o tym rozmawiać.

- Daj jej czas. Musi to wszystko przemyśleć. – pociesza mnie.

- Nie rozumiesz. – podnoszę głos zwracając na siebie uwagę innych. Ściszam głos i kontynuuję. - Ona w ogóle nic nie mówi ani do mnie ani do swojego ojca. Cały czas patrzy tylko w okno a ja nie wiem, jak jej pomóc.

- Młody ona musi pogodzić się z tym na nowo. To tak jakby po raz drugi straciła brata. – tłumaczy mi. Wiem, że ma rację, ale i tak boli mnie to, kiedy mnie odrzuca.

- A teraz ja się boję, że stracę dziewczynę, którą poznałem i z której nie chcę zrezygnować. Po raz pierwszy kurwa chcę być dla kogoś ważny – mówię szczerze.

- Chodź musisz się wyrzyć. – klepie mnie po plecach i podnosi się z miejsca. Nie komentuje tego, że nazwałem Clarissę swoją dziewczyną, ale pewnie już się tego domyślił.

Wstaję i idę do szatni przebrać się w sportowe ubrania. Zawsze w wyjątkowych sytuacjach zostawiam dodatkową torbę w szafce przez co takie sytuacje jak dzisiaj nie wymuszają na mnie treningu w tym co jestem ubrany. Raz tak zrobiłem i nie wspominam tego za dobrze. Dość, że pot lał się ze mnie jak deszcz to jeszcze musiałem dojechać do domu samochodem, który potem przesiąkł zapachem potu i musiałem go dać do czyszczenia. To była nauczka na całe życie.

Wyciągam torbę z szafki i przebieram się w spodenki i buty sportowe. Zbieram jeszcze rękawice i wychodzę na sale. Mike już na mnie czeka przy worku bokserskim.

- Najpierw ciosy prawy prosty, lewy prosty dziesięć powtórzeń. Potem przechodzisz do kopnięć lewa noga potem prawa. A na koniec lewy sierpowy i prawy sierpowy. Dajesz. – wydaje mi polecenia i staje za workiem przytrzymując go dla mnie.

Wiem, że zaczęcie treningu bez rozgrzewki może mnie kosztować jutrzejszym zgonem, ale chcę się wyrzyć i musze zacząć od zaraz. Wykonuję wymach ręką i uderzam w worek, a potem następny i następny. Wykonuję kopnięcia nogami a potem od nowa rękami. Działam jak w automacie znam te ruchy od dzieciaka i nie muszę sobie ich przypominać. Wiem, kiedy uderzać mocniej, a kiedy bardziej w lewo czy w prawo. Po tylu latach Mike nie musi mnie upominać. Znam go na tyle że każdy ruch w jego mimice twarzy mówi mi co robię źle.

Moja ostatnia walka zaczyna się za cztery tygodnie i jestem na nią gotowy jak nigdy. Po tym czego się dowiedziałem jeszcze bardziej chcę z nim walczyć i wygrać. Jestem wściekły na niego, bo moje relacje z Clarissą uległy zmianie i nie wiem co będzie dalej.

- Chłopaki ktoś do was – woła do mnie jeden z trenerów. Przestaję walić w worek i ściągam rękawice. Trening trwał zaledwie piętnaście minut a czuję się o wiele lepiej.

Odwracam się i patrzę na chłopców, których poznałem kilka dni temu. Stoją nieśmiało przed ringiem i czekają patrząc na mnie. Bałem się, że nie przyjdą i zrezygnują. Schodzę z maty razem z Mikiem i podchodzę do nich.

- Mike to są Anton, Ben i John. – pokazuję na każdego z nich. Po ich minach wnioskuje, że nie myśleli, że zapamiętam ich imię, ale pamięć mam bardzo dobrą. Zwłaszcza jeśli widzę dzieci, które chcą coś osiągnąć a nie mają takich możliwości. Widząc zdezorientowanie na twarzy Mike'a od razu wyjaśniam sytuację.

- Od dzisiaj zaczynamy pracę nad naszym projektem nowej siłowni dla młodych a to są nasi pierwsi podopieczni – oświadczam mu z pełną mocą. O to właśnie walczyliśmy, kiedy udało nam się ponownie spotkać z właścicielem siłowni.

Wyjaśniliśmy mu wszystko i nawet zaoferował swoją pomoc przy prowadzeniu jej zupełnie za darmo. Chodziło nam o to, żeby dzieci z ulicy miały swoje miejsce, gdzie mogłyby zdobyć doświadczenie i w przyszłości sprawdzić się na ringu.

Taką szansę dał mi Mike a ja chcę ją przekazać dalej innym dzieciakom. Zarobiłem tyle kasy że wystarczy mi do końca życia a nawet i więcej i nie będę w stanie ich wykorzystać. Przynajmniej przeznaczę ej na coś dobrego.

- Macie ze sobą jakiś sprzęt? – Mike od razu zabiera ich pod swoje skrzydła.

- Tylko rękawice – odpowiada mu najstarszy z braci.

- Na razie wystarczy. Zaczniemy od rozgrzewki, podczas której okrążycie salę dziesięć razy. Jak skończycie zrobicie dwadzieścia pompek. Sprawdzę, jak jesteście wytrzymali. – kiedy kończy mówić chłopcy od razu zabierają się do ćwiczeń jakby wygrali los na loterii.

- Na następne zajęcia kupię im jakieś lepsze rękawice i stroje, w których nie będą musieli potem wracać spoceni. – mówię na odchodne Mike'owi i odwracam się chcąc wziąć prysznic i wyjść do domu – do Clarissy. On jednak kładzie rękę na moim ramieniu przez co muszę się do niego odwrócić. Wiem co zaraz powie i chciałem tego za wszelką cenę uniknąć.

- Jestem z ciebie dumny młody. – w czach widzę połyskujące łzy, ale szybko ociera je wierzchem dłoni. – Od jura masz się stawiać na treningi nie ważne co. Nawet jak będziesz niewyspany mam to gdzieś. – napomina mnie.

Puszcza moją rękę i odchodzi. Zatrzymuje się w pewnej odległości od chłopaków i patrzy, jak ćwiczą. Nawet z tej odległości widzę, że mają potencjał. Wykonali praktycznie wszystkie ćwiczenia, które zadał im Mike i nawet się nie spocili.

Nie poświęcam im więcej uwagi tylko wchodzę do szatni chcą wrócić jak najszybciej do Clarissy.

Bad decisionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz