Rozdział 45. MARTWY ŚLUB

312 11 1
                                    

-A może w tym? - zapytała Oaza, przekręcając się wokół własnej osi, mając na sobie białą sukienkę w srebrne cekiny.

-Nie, załóż inną. W tej wyglądasz jak byś szła do klubu a nie na wesele - rzekła Elizabeth, która siedziała obok mnie i Daviny, przeglądając katalog.

Wybierałyśmy stylizacje na dzisiejszy wielki dzień. W końcu to wyjątkowy dzień bo moja przyjaciółka wychodzi za mąż. Davina chce aby Pani Ania poprowadziła ją do ołtarza. Przysięgam, ja się tam poryczę. Chyba założę tylko czarne okulary przeciwsłoneczne, bo mój makijaż się rozpłynie jak lody w upalny dzień.

Jest środek maja. Mamy przerwę szkolną na dwa tygodnie. Dziś czeka mnie wielkie oznabianie ogrodu i sprzątanie w domu. Błagam oby dziś nie padało! Ja wiem, że jestem miłośniczką szarej pogody ale dziś nic nie może zepsuć tego wspaniałego dnia mojej przyjaciółki.

-Dobra, bierz tą i jedziemy do Janiny. Ogród sam sie nie ozdobi - rzekłam, przeczesujac włosy Oazy - A i musimy zajechać do galerii po białe balony.

-Dziejszy dzień będzie najlepszy w tym roku - powiedziała Oaza z pełną buzią pianek.

-Wieczór - poprawiłam ją - I noc - dodałam z małym uśmiechem.

Wiedziałam i byłam tego pewna, że dzisiejszego dnia nic ani nikt nam nie zepsuje. Jednak jak zwykle byłam w błędzie...

***

Położyłam białe obrusy na czterech wielkich stołach ustawionych obok siebie i krzesła z brązowego drewna. To wszystko ustawiamy już od czterech godzin a do całej ceremonii została godzina. Tylko godzina. Albo aż godzina. Zależy dla kogo, bo ja jestem w totalnej rozsypce, podobnie jak reszta. Nie wiem gdzie jest Jeremy, miał tu być lada moment.

-Tamte balony powieście wyżej bo opadają - rozkazała Elizabeth, chodząca wokół stołów. Miałam już dość jej rozkazów, słyszących cały Boży dzień.

-Cycki też opadają i co zrobisz, nic nie zrobisz - zagryzłam wewnętrzną stronę policzka i zaśmiałam się pod nosem.

Przygotowałam wraz z Oazą, Elizabeth i Lauren niewielką białą altankę w której będzie odbywała się cała ceremonia. Nie mamy tylu krzeseł, dlatego niektórzy goście niestety będą stać na nogach. Oprócz nas, mają być również rodzice Daviny i jej bliższa rodzina.

-Pójdę sprawdzić jak idzie im przygotowywanie jedzenia - oznajmiłam i odstawiłam sztuczne rośliny na trawę. Jedna gałąź zaplątała mi się wokół nogi i przewróciłam się na ziemię wywalając przy tym całą ozdobę, którą szykowałyśmy godzinę. Widziałam ten zabójczy wzrok Lauren.

-Aurelia, masz dwie sekundy na zabradnie swojego tyłka na koniec galaktyki - warknęła Lauren i miałam wrażenie, że z uszu wylatuje już jej dym jak zawsze pokazują to w bajkach - Bo inaczej cię zabiję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Aurelia, masz dwie sekundy na zabradnie swojego tyłka na koniec galaktyki - warknęła Lauren i miałam wrażenie, że z uszu wylatuje już jej dym jak zawsze pokazują to w bajkach - Bo inaczej cię zabiję...

W NOCY WSZYSTKO JEST PIĘKNIEJSZEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz