60. Ty Kochasz Kogoś Innego I Ja Też.

145 15 14
                                    

Po tym, co wydarzyło się wczoraj myślałam, że przez najbliższe dni nie będę mogła spać. W ciągu jednego dnia zdarzyło się tak wiele. Okazało się, że moja kuzynka upozorowała swoje samobójstwo. Dowiedziałam się, że moi rodzice, rodzice moich kuzynek i na dodatek rodzice Cathy i Danny'ego należą do mafii, z którą walczymy. Jakby tego było mało okazało się, że przeprowadzka do Burlington nie była przypadkowa tylko dobrze zaplanowana. To nie wszystko, wiele wskazywało na to, że Wendy jest naszą siostrą co też nie było super wiadomością, bo przecież Rose jest z nią w związku.

Wracając, myślałam, że przez to wszystko nie będę mogła spać, a jednak zasnęłam bez żadnego problemu. Gdy wczoraj wieczorem się położyłam, to mój mózg parował od nadmiaru informacji, ale wystarczyło kilka minut, żebym odpłynęła.

Gdy wstałam dziś rano, to stwierdziłam, że chciałabym pobyć trochę sama i o dziwo udało mi się namówić ekipę, żeby wypuścili mnie samą na miasto. Wiem mieliśmy trzymać się razem, bo cały czas jesteśmy w niebezpieczeństwie, ale okazało się, że Tony, Veronica i jego mama wyjechali dziś z Burlington, bo musieli coś załatwić. Skoro nie było ich w mieście, to nic nie stało na przeszkodzie, żebym sama gdzieś wyszła. Oczywiście było ze mną kilku ochroniarzy, ale oni nie byli problemem, bo trzymali odpowiedni dystans.

Od jakiejś godziny byłam w kawiarni. W tej samej, do której często przychodziłam z Cathy, Dannym i później też z Dylanem. Za każdym razem, gdy tu przychodziliśmy to siadaliśmy w tym samym miejscu. Nigdy nie zmienialiśmy stolika. Dzisiaj nie było wyjątku, mimo tego, że byłam tu sama to jak zawsze usiadłam przy naszym stoliku.

Jakoś dziwnie się czułam od wczoraj. Po tym, czego się dowiedziałam w mojej głowie panował chaos większy, niż zawsze. Nie walczyłam z nim, bo to nie miało żadnego sensu. Wiedziałam, że tylko rozmowa z rodzicami sprawi, że on zniknie, ale na to musiałam poczekać jeszcze dwa dni.

Oczywiście napisałam tajemniczemu hakerowi o tym, czego się dowiedziałam. Był mega zdziwiony tym wszystkim, ale i tak robił co mógł, żebym, chociaż na chwilę przestała o tym myśleć. Nie potrafiłam tego zrobić, ale i tak dzięki niemu wczoraj się uśmiechałam i byłam mu za to bardzo wdzięczna.

Szczerze mówiąc chciałabym już wiedzieć, kim on jest. Chciałabym go przytulić i podziękować mu za wszystko, co dla mnie robi. Niestety nie mogłam na niego naciskać. Musiałam poczekać, aż sam postanowi się ujawnić.

– Mogę się dosiąść? – usłyszałam a następnie podniosłam głowę, żeby spojrzeć na chłopaka, którego głos skądś kojarzyłam.

– Jasne, że tak, postanowiłam spędzić dziś trochę czasu sama, ale jestem tu od jakiejś godziny i zaczynam się już nudzić. – odpowiedziałam, posyłając mu uśmiech.

To był Cody, przyjaciel Rose, którego poznałam na ognisku nad jeziorem. Muszę przyznać, że wydawał się on jeszcze przystojniejszy niż, wtedy gdy zobaczyłam go pierwszy raz.

Miał jasnobrązowe włosy roztrzepane na wszystkie strony, ale też idealnie ułożone. Grzywka opadała mu na czoło co bardzo mi się podobało. Jego piwne oczy idealnie pasowały do jego włosów. Był oczywiście wyższy ode mnie co w ogóle mnie nie dziwiło, bo jestem karzełkiem. Jego uśmiech też był piękny i szczerze mówiąc ciężko było oderwać od niego wzrok, gdy się uśmiechał.

– Czyli zjawiłem się w idealnym momencie. – rzucił chłopak, siadając naprzeciwko mnie.

– Tak i w sumie skorzystam z tego i zadam ci pewne pytanie. – zaśmiałam się puszczając mu oczko.

W jednej chwili na twarzy Cody'ego pojawił się strach co dość mocno mnie zdziwiło. Nie miałam w planach zadać mu nie wiadomo jak strasznego pytania, więc nie do końca wiedziałam, o co chodzi.

Mrok: Bramy PiekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz