rozdział dwudziesty

1.1K 63 1
                                    

Sali

- Chłopaki dziś ruszają na misję... - rzuciła Agnes, podając mi kieliszek wina, który opróżniłam niemal jednym chaustem.

- My wobec tego, jak mniemam, zrobimy najpożyteczniejszą rzecz na świecie, czyli... upierdolimy się w trupa? - zapytałam, podając ponownie szkło do napełnienia.

- Mogłybyśmy siedzieć tu i zamartwiać się na milion możliwych sposobów - odparła, wzruszając ramionami i spojrzała na Mię. - Na pewno Ci to nie przeszkadza?

Za każdym razem pijąc alkohol w towarzystwie przyjaciółki czułam, że nie powinnam tego robić. Z drugiej jednak strony, takie sytuacje zdarzały się niezwykle rzadko, a ona zdawała się naprawdę nie mieć z tym problemu.

- Co? - Pytanie Agnes wyrwało ją z zamyślenia i cokolwiek to było, po jej minie wnioskowałam, że było bardzo dalekie od głównego tematu spotkania. - Nie, nie. W porządku. To z resztą... i tak nie ma znaczenia.

- Dlaczego? - zapytałam, prostując się na sofie. Była zbyt osowiała, by nie zauważyć, że coś ją gryzie. - Co się dzieje?

Spojrzała to na mnie, to na Agnes i zagryzła dolną wargę, łapiąc drżącymi rękoma trzęsące się kolana, które ułożyła pod brodą, po czym schowała w nie twarz i zaczęła coś niewyraźnie mamrotać.

- Co? - Skrzywiłyśmy się obie i nachyliłyśmy do niej, wytężając słuch.

- Jestem... w ciąży - powiedziała tak cicho, że musiałyśmy chórem poprosić, by powtórzyła, tak dla pewności, a gdy to zrobiła, zamarłyśmy. Tylko na kilka sekund, po których zaczęłyśmy histerycznie piszczeć i skakać.

- Zamknijcie się, obudzicie dzieciaki! - syknęła, sadzając nas z powrotem na kanapie. - To dopiero początki, nie powinnam w ogóle nikomu o tym mówić. Jest tyle rzeczy, które mogą pójść nie tak...

- Misiulku, jeśli tak będziesz podchodzić do tematu, to niemal pewne, że wszystko pójdzie nie tak - rzuciła Agnes, na co zgromiłam ją wzrokiem. - No co? Źle mówię? To piękny stan i wspaniała wiadomość!

- A byłaś kiedyś w ciąży? - zapytała z wyrzutem Mia i opadła ciężko na oparcie kanapy. - Boję się nawet kichać, żeby nie wypchnąć przez przypadek dziecka. Nie zakładam nic z gumką w pasie i wybudzam się w nocy żeby się upewnić, że nie przewróciłam się w trakcie snu do swojej ulubionej pozycji, na brzuch, a nawet jeszcze nie byłam u lekarza...

- Chryste... Masz paranoję. Wiesz o tym, prawda? - zapytała Agnes, a Mia pokiwała głową.

- Tak... Uświadomiłam to sobie, kiedy Thom położył głowę na moim brzuchu i ścisnął mnie nieco zbyt mocno. - Schowała twarz w dłoniach, a gdy je opuściła, wyglądała na co najmniej 10 lat starszą. - Nie mam nad niczym kontroli...

- O to chodzi - szepnęłam ze zrozumieniem i podeszłam do niej, by wziąć ją w ramiona. - Kotku... Przykro mi, jeśli Cię zmartwię, ale... kiedy już urodzisz, będzie tylko gorzej.

- Wow, to takie... pomocne. - Skrzywiła się, a mnie ogarnął śmiech.

- Ale to dobry brak kontroli... - szepnęłam z uśmiechem, trącając ją łokciem w ramię, by odrobinę rozruszać to drętwe, spięte od zmartwień ciało. - Najpierw będziesz za nim ganiać, żeby nie zrobiło sobie krzywdy, a i tak ją sobie zrobi, kiedy tylko na moment odwrócisz wzrok. Później nauczy się mówić i będziesz modliła się w duchu, by w towarzystwie obcych ludzi nie narobiło Ci wstydu, a najpewniej narobi. Pójdzie do przedszkola, wróci zadrapane i dowiesz się, że wdało się w bójkę z kolegą z grupy, o jakąś głupią, cholerną zabawkę i już otworzysz dziób, żeby na nie nakrzyczeć, a ono rozbroi Cię jednym mądrym słówkiem, wypowiedzianym z oczyma kota ze Shreka... Umordowana i wykończona na koniec dnia, wtulisz się w małe ciałko marząc o tym, by już w końcu zasnęło, a kiedy to zrobi... zamiast wyjść i zająć się swoimi sprawami, będziesz na nie patrzeć i odtwarzać w głowie wszystkie te rzeczy, jakie działy się za dnia, na które wcześniej się złościłaś, a teraz wracasz do nich z sentymentem wiedząc, że te chwile niedługo przestaną się powtarzać.

Nowy Szef - Tom 3. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz