Kończy mi się powietrze,
Powoli przestaje oddychać.
Choć przyznać tego nie chce,
To życie ze mnie umyka.Ciemność zabiera obrazy,
Śmierć się przewija przez oczy.
Obejrzę Cię ze trzy razy,
Za nim zabierzesz mnie w nocy.Drętwieją mi wszystkie kończyny,
I ruszać nie mogę się wcale.
Nim życie moje skończymy,
Wyleje tu moje żale.Bezsenność niszczyła mnie co noc,
Na zmianę z nocnymi jawami.
Choć cały chowałem się pod koc,
To zalewałem się łzami.Myślami byłem w oddali,
Co noc w innej krainie.
Śmieciem mnie nazywali,
Nawet we własnej rodzinie.Okaleczałem swe ciało,
A blizny zostały do teraz.
I jakby to było za mało,
To zabić się chciałem nieraz.A kończąc moją spowiedź,
Chcę ludziom dać przestrogę.
Choć złą mi dasz odpowiedź,
To wybierz dobrą drogę.***
Ostatnio mam jakąś fazę na pisanie wierszy, choć poeta ze mnie żaden i pisze tylko po to, żeby wylewać to, co jest we mnie albo poruszyć temat, który was boli. Większość tych wierszy to jednak fikcja i nie zachęcam też brania z nich przykładu. Po prostu, jak ktoś z was ma problem, to możecie śmiało pisać, a ja wam pomogę na tyle na ile będę w stanie. Pamiętajcie, że jesteście wyjątkowi i nawet liczę na to, że się odezwiecie do mnie, mimo że się nie znamy. Kocham was!!