ᶜᴴᴼᴿᴼᴮᴬ

169 9 6
                                    

Od rana byłam na nogach. Nie mogłam spać przez dźwięki dochodzące z kuchni. Na początku bałam się, że ktoś się włamał lecz potem okazał się być to Chan. Rozbił szklankę przez przypadek ponieważ nie mógł jej utrzymać. Próbował to posprzątać lecz słabo mu to szło. Był blady, bardziej niż zwykle a także osłabiony.

-Chan, co się dzieje? Ja to posprzątam, zostaw.-położyłam dłoń na jego ramieniu.

-Przepraszam Ruby, nie chciałem.-powiedział cicho.

-Nic się nie stało, chodź położysz się. Dobrze?

Kiwnął głową na znak potwierdzenia. Pomogłam mu przejść do pokoju. Położył się ostrożnie a ja go przykryłam. Przyłożyłam dłoń do jego czoła, było strasznie ciepłe. Miał gorączkę. Poszłam więc po potrzebne rzeczy a przedtem powiedziałam żeby się nigdzie nie ruszał. Przyniosłam miskę z wodą i włożyłam tam ręcznik. Wyrżnęłam go i przyłożyłam do jego czoła.

-Gdzie cię tak dopadło hm?

-Możliwe, że w pracy.-odpowiedział szeptem

-Mam nadzieję, że nie wychodziłeś rozpięty gdy się spociłeś.

-Może raz się zdarzyło.

-Chan, mówiłam ci coś o tym.

-Przepraszam ale to było z pośpiechu.

-Eh, chyba cię udusze za chwilę. Następnym razem bardziej uważaj dobrze?

-Dobrze, mogłabyś przynieść mi szklankę wody?

-Już idę.

Przewróciłam ręcznik na drugą stronę i poszłam do kuchni po to o co prosił. Wzięłam ze sobą także lekarstwa. Musiałam jeszcze zrobić mu coś do jedzenia bo przecież nie można przyjmować leków na pusty żołądek. Jadł bardzo powoli bo nie miał zbytnio siły. Powtarzałam mu dużo razy żeby uważał lecz on zawsze swoje ale przecież nic mu nie mogę zrobić. Jako dobra kobieta zajęłam się nim.

Gdy już zjadł śniadanie i wziął leki postanowił się przespać. Zmoczyłam ręcznik żeby był zimny po czym wyszłam aby mu nie przeszkadzać. W czasie gdy spał posprzątałam trochę. To już weszło mi w nawyk, gdy jest wolny dzień i mam wolną chwilę zawsze sprzątam. To nie tak, że zawsze mamy brudno ale czasem po prostu zmiatam albo wycieram kurze. Nie chciałam siedzieć bezczynnie bo nie miałam też pojęcia ile Channie będzie spał. Jak już posprzątałam zadzwoniła do mnie mama i trochę z nią porozmawiałam. Mówiła jak bardzo tata za mną tęskni i wolałby żebym była z nimi w domu, uroczy z niego staruszek. Tak strasznie się martwi a my radzimy sobie świetnie. Fakt faktem też tęsknie za domem ale przecież nie mogłam tam spędzić całego życia.

Poszłam do niego gdy mnie wołał, pomogłam mu się napić. Przyłożyłam dłoń do jego czoła, nie było lepiej. Znów namoczyłam ręcznik w wodzie i przyłożyłam do jego czoła. Szczerze mówiąc nie mogłam patrzeć jak cierpi. Było mi go naprawdę szkoda. Pogłaskałam go po policzku a on uśmiechnął się lekko. Najgorsze jest to, że nie mogłam mu pomóc i tylko się przyglądać a w razie czego coś przynieść.

-Ruby, mogłabyś położyć się ze mną?-zapytał kładąc dłoń na mojej.

-Pewnie. Wiesz, że się martwię.

Zrobiłam to o co prosił. Chan przytulił się do mnie, jego oddech był trochę ciężki. Objęłam go w miarę swoich możliwości i zaczęłam głaskać po ramieniu. Przymknął oczy.

-I jak, czujesz się lepiej czy nie bardzo?

-Jest troszkę lepiej.

-Spróbuj się jeszcze przespać.

-Dobrze.

Ucałowałam go delikatnie w głowę, on wtulił się bardziej. Nieźle go rozłożyło. Porozmawialiśmy jeszcze o czymś lecz nie chciałam go za bardzo męczyć. Głaskałam go po głowie a on niedługo potem zasnął wtulony we mnie.

Nadszedł czas żeby zrobić obiad. Wstałam ostrożnie, tak żeby go nie obudzić i poszłam do kuchni. Postanowiłam zrobić jakąś prostą zupę. Od razu zabrałam się do roboty żeby zdążyć przed tym jak Bang Chan się obudzi. Musi coś zjeść bo nie jadł za wiele. Miałam nadzieję, że szybko wyzdrowieje i będzie dobrze. W czasie robienia podśpiewywałam sobie jakąś piosenkę.

Gdy Chan się obudził gorączka była już trochę mniejsza niż wcześniej. Zjedliśmy razem obiad a następnie ja posprzątałam i zrobiłam mu herbatę. Uśmiechnął się lekko,  zrozumiałam, że jest trochę lepiej i poniekąd mi ulżyło.

𝐓𝐡𝐢𝐧𝐤𝐢𝐧𝐠 𝐚𝐛𝐨𝐮𝐭 𝐲𝐨𝐮 • 𝐁𝐚𝐧𝐠 𝐂𝐡𝐚𝐧 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz