Ostatnie promienie październikowego słońca już dawno schowały się za horyzontem. Żółte światła latarni oświetlały wylotowe ulice Opola, wyścielone jesiennymi dywanami stworzonymi z kolorowych liści, kiedy Artur wracał ze spotkania z Aronem. Był zadowolony z przebiegu rozmowy, jaką miała miejsce w jednej z opuszczonych kamienic. Odkąd kilka miesięcy temu rozpoczął z nim współpracę, ilość zleceń wzrosła dwukrotnie. Większość zadań wykonywał z domu, jednak tym razem sprawa wymagała większego zaangażowania. Wiedział, że podoła postawionemu przed nim wyzwaniu. Już nie raz stawiano poprzeczkę znacznie wyżej.Z zamysłu wyrwała go tajemnicza postać, sunąca poboczem w stronę Wrocławia. Wyglądała jak zjawa, wyjęta prosto z horroru. Bez wątpienia miała na sobie suknię ślubną, którą podtrzymywała w kurczowo zaciśniętych pięściach. Uśmiechnął się w duchu na swoje porównanie, po czym zwolnił, aby przyjrzeć się kobiecie.
Warkot silnika przyciągnął jej uwagę. Wypuściła materiał z dłoni i zaczęła energicznie do niego machać. Podmokły teren chłodził dodatkowo jej przemarznięte stopy, które gdyby nie niska temperatura, zaczęłyby obficie krwawić. Choć jeszcze kilka dni temu na myśl o autostopie przechodziły ją ciarki, to determinacja, jaka towarzyszyła jej tej nocy, odegnała wszelkie obawy.
Dostrzegła, jak nadjeżdżający pojazd zwalnia i zatrzymuje się kilka metrów przed nią. Blask reflektorów raził jej zapłakane oczy, zmuszając do zmrużenia powiek. Zakrywając je jedną dłonią, drugą ponownie ujęła tiulowy materiał sukni. Zmusiła obolałe nogi do kolejnego ruchu.
Aleksandra chwyciła za klamkę i pociągnęła drzwi.Niebieski samochód na miejscu kierowcy skrywa mężczyznę dobijającego do trzydziestki. Starannie przycięty zarost chował wydatne usta o malinowym kolorze. Gestem ręki zaprosił ją do środka. Kobieta podwinęła sukienkę i weszła do ciepłego auta. Momentalnie poczuła mrowienie stóp, przeradzające się w nieznośne pieczenie.
– Błagam, zabierz mnie stąd na lotnisko – wydukała zziębnięta autostopowiczka.
Artur przyglądał się kobiecie w milczeniu. Była piękna, choć rozmazany makijaż odejmował jej nieco uroku. Mężczyzna był pewny, że pod powłoką kolorowych kosmetyków czai się oryginalna uroda. Powoli przesunął wzrokiem po jej ciele, zwracając uwagę na zakrwawione stopy. Nie mylił się, myśląc, że drogę z centrum miasta przebyła bez obuwia.
Odchyliła się na oparciu i przymknęła wielkie oczy. Jej czarne włosy spływały kaskadą wzdłuż ramion. Tylko pozostawiona przy welonie część, pierwotnie znajdująca się w ciasnym upięciu, teraz tworzyła niechlujne splątane koczki. Blada, niemalże biała cera, zlewała się z kolorem bolerka, jakie trzymała na ramionach.
– Nie patrz na mnie w ten sposób. Tak, uciekam – odpowiedziała na niezadane pytanie. – Zawieziesz mnie na lotnisko we Wrocławiu?
Artur dostrzegł niewielki dołeczek, który pojawił się w policzku Oli, kiedy uśmiechnęła się smutno. Przeniósł wzrok na drogę, po czym ponownie włączył się do ruchu. Przez jakiś czas jechali w milczeniu, przerywanym jedynie muzyką, wydostającą się w głośników radia. Rozmowa zdawała się być zbędna. Dopiero wiadomości skupiły na tyle uwagę uciekającej panny młodej, że oderwała wzrok od bocznej szyby i śmiało pogłośniła odbiornik.
„...doszło do serii porwań na tle seksualnym. Wojewódzka Komenda Policji w Opolu przestrzega, aby zachować szczególną ostrożność i ograniczyć zaufanie wobec nieznajomych, proponujących nam bezpłatny przejazd w stronę Wrocławia. Z rzecznikiem prasowym rozmawiał nasz reporter, Rafał Matuszkiewicz. Zapraszamy na kolejne fakty już za godzinę."
Ciało Aleksandry przeszył dreszcz, a drobniutkie włoski, pokrywające jej skórę, stanęły na baczność. Była przerażona. Dopiero teraz doszło do niej, że próbując uciec przed narzeczonym, mogła dobrowolnie wsiąść do pojazdu poszukiwanego gwałciciela. Przeklęła się w myśli za nieroztropność i ze strachem popatrzyła na zdezorientowane oczy Artura. W przeciwieństwie do siedzącej obok niego kobiety, był rozbawiony zaistniałą sytuacją. Choć jego sumienie nie należało do najczystszych, to nie miał na koncie jeszcze żadnego gwałtu.
– Nazywam się Aleksandra. Mam dwadzieścia trzy lata i właśnie uciekłam sprzed ołtarza. Dziś miałam wyjść za mąż za człowieka, który był dla mnie całym światem, jednak okazało się, że ja dla niego byłam tylko środkiem do celu. Kiedyś czytałam, że kiedy ofiara zacznie zwierzać się swojemu oprawcy, to pięć procent z nich, odstępuje od popełnienia przestępstwa. – bełkotała nieskładnie, mówiąc co jej ślina na język przyniesie.
Artur zjechał na pobocze i zatrzymał się na moment. Przyłożył palec do jej ust i poczekał, aż się uspokoi. Kiedy wargi kobiety zetknęły się z jego szorstką skórą, zamilkła. Mężczyzna parsknął pod nosem i pokiwał przecząco głową. Ten błahy ruch odniósł oczekiwaną reakcję, a spięte dotychczas ramiona Oli, rozluźniły się. Kobieta opadła z powrotem na siedzenie i wypuściła nieświadomie wstrzymywane powietrze.
– Mówisz w ogóle po polsku? – zapytała, kiedy jej oddech wrócił do poprzedniego tempa. Artur przytaknął, wciąż nie wydając z siebie ani jednego słowa. – I nie jesteś seryjnym mordercą lub hobbystycznym gwałcicielem?
Rozbawiła go tym pytaniem jeszcze bardziej. Rozumiał jej strach. Była przecież delikatną kobietą, a on nie należał do miłych gaduł, które potrafiły umilić czas niekończącymi się anegdotami. Oparł łokieć o kierownicę i podparł dłonią głowę, którą delikatnie pokiwał na boki.
– Nie jesteś zbyt rozmowny. – Pozwoliła sobie na delikatny przytyk.
Artur przetarł dłonią twarz, po czym zaczął wymachiwać rękoma tak, jak robili to głuchoniemi. Doszło do niej, że ów kierowca jest niemową, a ona swoją uwagą mogła wprawić go w zakłopotanie. Aby zatrzeć złe wrażenie, ponownie wpadła w potok słów.
– Kilka lat temu byłam na koloniach, na których jeden z uczestników nauczył mnie zwrotu „lubię cię". – Usiadła przodem do niego i zamigała.
Tym razem nie udało mu się utrzymać powagi. Tubalny śmiech rozniósł się po wnętrzu niewielkiego samochodu. Szatyn popatrzył na nią z niedowierzaniem, a w zielonych oczach pojawiły się łzy rozbawienia. Zdjął z uchwytu przymocowanego na szybie telefon, po czym wystukał w notatniku wiadomość:
„To znaczy PRZELEĆ MNIE"
Okrągłe oczy wwiercały się w niego, a na policzkach zakwitł rumieniec zażenowania. Przytknęła dłoń z nienagannym manicure do ust i uśmiechnęła się nieśmiało. Jej ramiona podskakiwały podczas niewinnego chichotu.
„Opowiedz mi coś więcej o sobie."
Napisał i podał jej telefon. Spuścił drążek hamulca ręcznego i wbił pierwszy bieg. Przed nimi widniał wjazd na autostradę, na którą zaczęły opadać pierwsze krople deszczu, przepowiadającego ogromną jesienną ulewę. Aleksandra opowiedziała mu o tym, jak zakochała się w Nikodemie, a tuż po oświadczynach podsłuchała rozmowę, która zrujnowała życie kobiety.
Małżeństwo, które mieli zawrzeć było zaaranżowane, ponieważ jej ojciec był pewny, że nie poradzi sobie w przyszłości z prowadzeniem firmy, jaką tworzył przez lata. Ukrywała tę wiedzę do dnia ślubu, dając sobie czas na załatwienie biletów lotniczych i zebranie wystarczającej ilości gotówki, która pomogłaby jej przetrwać najbliższe kilka miesięcy. Gdy jadąca do kościoła limuzyna, zatrzymała się na światłach, pośpiesznie wyskoczyła na najbardziej ruchliwej ulicy i ukryła się w jednej ze starych kamienic. Dopiero kiedy noc przysłoniła Opole swoją szatą, odważyła się wyjść z ukrycia, aby dotrzeć na wrocławskie lotnisko. Nie miała możliwości przebyć tej trasy taksówką. Jej ojciec był grubą rybą, która miała kontakty niemalże wszędzie.
CZYTASZ
Zaufaj mi
Short StoryGdy Aleksandra dowiaduje się o tym, że jej związek jest fikcją, a przyszłe małżeństwo zostało zaaranżowane przez wpływowego ojca, postanawia uciec. Jadąc limuzyną na uroczystość zaślubin, wykorzystuje moment i ucieka z auta. Jedyne czego pragnie, t...