5.

1.4K 141 3
                                    

- Dobrze Hayley, na ten moment mam wszystkie potrzebne informacje. Po weekendzie zajmę się tym.  - Peyton zamknęła laptop i odsunęła się od biurka po zakończeniu długiej rozmowy, podczas której omówiły wiele kwestii istotnych dla sprawy. - Skontaktuję się z tobą, gdy pozew będzie gotowy.

- Dziękuję. - Brunetka wstała z krzesła widząc, że Peyton podnosi się z miejsca.

- Gdybyś miała jakiekolwiek pytania w związku ze sprawą, napisz do mnie a ja postaram się na nie odpowiedzieć w wolnej chwili.

- Oczekiwanie na to, aż Tamara otrzyma pozew będzie dla mnie cholernie stresujące. - Hayley po wypowiedzeniu tych słów natychmiast zaczęła się zastanawiać po co w ogóle powiedziała to na głos.

- Zapewne. - Kobieta zatrzymała się przed drzwiami i wyciągnęła dłoń w jej kierunku. - Będzie ci ciężko i pewnie nie raz cię to przerośnie, ale bądź wytrwała. Ja ze swojej strony zrobię wszystko, żebyś wyszła na tym jak najlepiej. Twoim zadaniem będzie być wytrwałą i nie dać się złamać.

Hayley uścisnęła jej dłoń i na nią spojrzała. Poczuła dziwny prąd przechodzący przez jej ciało gdy spoglądając na Peyton dostrzegła, że kobieta jej się przygląda. Miała niezwykle przenikliwe spojrzenie i Hayley wydawało się, że dosłownie przewierca ją wzrokiem na wylot. Onieśmielona odwróciła głowę i lekko się uśmiechnęła. - Dziękuję ci za pomoc. - Wydusiła z siebie.

- Do zobaczenia. - Adwokat otworzyła drzwi i kiwnęła głową.

Po wyjściu z gabinetu Hayley skierowała się w stronę recepcji. Od razu dostrzegła, że jej przyjaciółka nie marnowała czasu, ponieważ była zajęta ożywioną rozmową z Liz i nawet z większej odległości mogła dostrzec, że dziewczyny ze sobą flirtują, a raczej, że jej przyjaciółka na pewno włączyła swój tryb flirciary. Znała ją na tyle dobrze i tak wiele razy była świadkiem sytuacji, w których Cora kogoś podrywała, że już po ruchach jakie wykonywała i po sposobie w jaki się uśmiechała wiedziała co się święci. Gdy podeszła bliżej, ciemnoskóra przez chwilę nawet nie zauważyła, że Hayley stoi obok. Dopiero w momencie, w którym Liz na nią spojrzała Cora podążyła za wzrokiem dziewczyny.

- Co tak szybko? - Cora wpatrywała się w nią zaskoczona. - Błagam, nie mów, że wymiękłaś.

- Co? Nic z tych rzeczy! I nie przyszłam za szybko. To tobie widać czas w dobrym towarzystwie mijał ekspresowo. - Hayley odpowiadając uśmiechnęła się do Liz.

- No tak, faktycznie. - Cora wyraźnie się zmieszała. - Tak czy siak uważam, że wróciłaś zbyt szybko ale nic nie szkodzi. I tak cię kocham i wybaczam ci.

- Oczywiście... - Brunetka przewróciła oczami. - Idziemy, czy mam cię tu zostawić?

- Obiecałam ci ciastko w nagrodę a ciocia Cora zawsze dotrzymuje słowa! Liz... - Cora odwróciła się w stronę blondynki. - Było mi niezmiernie miło spędzić z tobą ten czas i wieczorem koniecznie musimy omówić szczegóły w związku z jutrem.

- Koniecznie! - Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. - Dobrego dnia dziewczyny, widzimy się jutro! - Liz spojrzała na Hayley po czym jej wzrok na dłuższą chwilę spoczął na Corze.

Dziewczyny ruszyły do wyjścia. - Jakie widzimy się jutro? - Brunetka złapała przyjaciółkę za ramię. - O co chodzi?

- Chodźmy. Później ci wytłumaczę. Teraz mamy ważniejsze sprawy do omówienia. Opowiadaj jak było na spotkaniu.

- Lepiej niż zakładałam. Nie znam się na rozwodach i tym jak się to odbywa od drugiej strony ale Peyton wydaje się naprawdę kompetentna i bije od niej taka pewność siebie jeśli chodzi o jej pracę, że poczułam się jakoś tak dziwnie pewnie, że rozegra się to tak jak powinno. Zapewniała mnie, że wykorzysta wszystkie możliwe środki podczas prowadzenia mojej sprawy.

- Ciężko było ci z nią rozmawiać?

- No właśnie nie. - Hayley pokręciła głową. - Ale to chyba jej zasługa. Podczas rozmowy, czym więcej informacji padało z mojej strony i ona wyjaśniała mi co i jak czułam się coraz lżej.

- Liz powiedziała mi, ze twoja pani adwokat to prawdziwa suka bojowa z prawdziwego zdarzenia. Rozwody, w których już na początku wiadomo, że poleje się krew i w grę wchodzi duży majątek i wiele do zyskania lub stracenia to jej specjalność. Miała wiele spraw, w których jej klienci byli w gorszym położeniu a ona jakimś cudem rozpierdalał drugą stronę na drobne kawałki.

- To brzmi brutalnie i dobrze zarazem. - Hayley zaśmiała się.

- Liz zapewniała mnie, że lepiej trafić nie mogłaś. Peyton nie bierze jeńców i nie zna litości.

- Powiem ci, że to da się trochę wyczuć. Ona wydaje się taka konkretna i chwila z nią wystarczy, żeby wiedzieć, że nie da wejść sobie na głowę. Zupełne przeciwieństwo jak pomyślę jaką miękką cipą ja jestem.

- No i to tylko znak na to, że stworzycie zgrany duet w walce o twoją wolność.

- Oby... - Brunetka spojrzała na Corę i się uśmiechnęła. - I wiesz co? Zdecydowałam się na rozwód z orzekaniem o winie.

- Nie pierdol! - Czarnoskóra zatrzymała się obok samochodu. - Tego się nie spodziewałam. Bałam się, że się rozmyślisz a ty chcesz zawalczyć jak prawdziwa lwica? Mój Boże czekoladowy! Co ta kobieta z tobą zrobiła?

- A co mi miała zrobić? - Hayley złapała za klamkę drzwi od strony pasażera. - Przedstawiła mi możliwe opcje i podkreśliła, że zajmie to więcej czasu, ale ona lubi takie wyzwania. Nie wiem Cora, o ile wcześniej sama o tym nie myślałam, podczas rozmowy z nią poczułam jakąś pewność w środku, której nie rozumiem. Dzięki temu uznałam po jej słowach, że jak już walczyć to na całego.

- Aż bym wróciła ją uściskać, ale wolę nie ryzykować tym, że będę potem odpowiadać za naruszenie przestrzeni osobistej. - Cora powiedziała to poważnym tonem po czym wybuchnęła śmiechem. - Dobra, czas na słodkości dla mojej piękności, która będzie wolna w niedalekiej przyszłości.

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz