Rozdział 20: Olivia

2.8K 326 7
                                    

Ledwo nad sobą panowałam. Drżałam kiedy mnie całował, a kiedy na biodrze poczułam jego wzwód, zrobiłam się tak mokra, że zwątpiłam, czy dam radę nie zaprosić go do środka. Nie wiem, jak znalazłam w sobie siłę, żeby zapanować nad żądzą.

Gdyby chodziło jedynie o pożądanie, chyba bym uległa, ale w tym wszystkim było coś jeszcze...niepokój, euforia...uczucia! To był zmasowany atak na mój rozsądek! Wciąż czułam jego zapach; ten znajomy, lekko odurzający, bardzo męski zapach...

Uchyliłam lekko firankę i spojrzałam przez okno. Cholera...chyba mnie zobaczył. Dlaczego nie odjechał od razu?

W końcu ruszył, a ja pobiegłam pod prysznic. Próbowałam zmyć z siebie emocje tego wieczoru, ale nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Owinięta ręcznikiem, nie wytrzymałam i napisałam wiadomość:

Ja: „Kolacja jutro?"

Odpisał natychmiast, jakby nie czekał na nic innego.

Chuck: „Wreszcie...Bałem się, że nie skończysz tych swoich tortur i będziesz mnie trzymać w niepewności w nieskończoność".

Ja: „Nie wiesz o czym mówisz hi hi. Nie chciałbyś doświadczyć moich tortur..."

Chuck: „Przestań, bo znowu podnosisz mi „ciśnienie"

Ja: „A więc jutro o dwudziestej? Wspominałeś ostatnio o jakiejś fajnej restauracji".

Chuck: „Tak! Nie mogę się już doczekać."

Sprawiał wrażenie tak zadowolonego, że ponownie złapałam się na tym, iż trudno się temu nie poddać.

Ja: „Do jutra. Dobranoc, Chuck :)".

Męczyła mnie ta zachowawczość, ale wolałam mieć pewność, że on również chce się zaangażować w naszą znajomość.

Przez pół nocy przewracałam się z boku na bok, a gdy wreszcie zasnęłam, śniłam o nim, o nas, o jego pocałunkach, dotyku...Obudziłam się przed południem, co dawno mi się nie zdarzyło i myślałam już jedynie o naszym spotkaniu.

*******

Cały ten dzień ciągnął się niemiłosiernie. Dopiero późne popołudnie upłynęło w wirze starannych przygotowań do wyjścia.

W ostatnim momencie zrobiłam przegląd własnego stanu fizycznego – niestety standardowe objawy: suchość w ustach, walące serce i drżące dłonie, mogły wskazywać jedynie na to, że lubię Chucka...bardzo! Pierwszy raz w życiu drżałam w nerwowym oczekiwaniu. Zerknęłam na godzinę i zeskoczyłam z sofy. Ostatnie spojrzenie w lustro utwierdziło mnie w przekonaniu, że czegoś brakuje. Odpięłam jeszcze jeden guzik bluzki, tak by dekolt prezentował się kusząco, ale nie odsłaniał zbyt wiele. Obróciłam się bokiem; ołówkowa spódniczka leżała idealnie.

Kiedy limuzyna podjechała, z podniecenia prawie nie mogłam złapać tchu, a przecież dzisiaj nic nie miało się wydarzyć...Nawet nie chciałam myśleć o tym, co by było, gdybym wiedziała, że tego wieczoru wylądujemy w łóżku.

Chuck uchylił drzwi limuzyny, zmierzył mnie z góry na dół i dopiero wysiadł. Miał na sobie marynarkę, koszulę bez krawata i chinosy, i jak zwykle wyglądał świetnie. Przystanęłam, żeby złapać oddech.

Przyglądałam mu się, gdy przesunął wzrokiem od moich lśniących, złotych obcasów do eleganckich, wiszących kolczyków. Uśmiechał się coraz szerzej aż wreszcie skończył mnie oglądać i powiedział:

- Rany!

Po tym nastąpiło coś, co zabrzmiało jak niski jęk.

- Podoba ci się? - spytałam.

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz