Macie tutaj one-shot. Ostatnio wena nie jest dla mnie szczodra, lecz udało mi się coś takiego napisać. Nie wiem czy to jest dobre, więc oceńcie sami.
Ogień muskał jego ciało, jednak on nic nie robił. Pozwalał by przechodził z jego dłoni na resztę ciała. Wpatrywał się pustym spojrzeniem na płonący budynek. Ogień piął się coraz wyżej i wyżej. Sięgnął dachu i przeszedł na bliskie drzewo. Przeczesał ręką swe ognisto czerwone włosy. Zielone jak szmaragdy oczy wpatrywały się w majestat żywiołu. Czuł dumę mogąc nim władać. Uniósł ręce do góry, a języki ognia wystrzeliły z każdego palca. Tworzyły na niebie nieokreślone wzory, lecz miały one swoje przeznaczenie. Pierwsze dwa tańczyły ze sobą, okrążając się nawzajem. Trzeci z czwartym walczyły o dominację, piąty oraz szósty uciekały od siebie, siódmy połączył się z ósmym, a dziewiąty z dziesiątym oplotły swego pana niczym węże, gotowe zginąć za niego. Słońce i księżyc, dwójka kochanków, którzy od zarania dziejów mijały się ze sobą, wreszcie mogły ujrzeć się nawzajem. Słońce chciało być jak najszybciej swego kochanka, lecz Ziemia mu tego zabraniała. Chłopak wiedział o pewnej legendzie, którą usłyszał gdy był małym chłopczykiem. Jego dziadek, mężczyzna mądry lecz sędziwy, pewnego dnia przy ognisku powiedział mu starą i przepiękną legendę, mówioną z pokolenia na pokolenie.
Księżyc i Słońce byli kochankami. Codziennie spotykali się i rozmawiali, kochali się. Jednak z każdym nowym dniem, stuleciem Słońce traciło pamięć i moc. Księżyc jednak był nadal taki sam: młody, piękny i potężny. Księżyc tęsknił za swym ukochanym, lecz nie mógł do niego pójść, bo posiadał on swe obowiązki. Ludzie, którzy w tym czasie dopiero wyszli z jaskiń, potrzebowali nowych bogów. Księżyc dobrowolnie utracił swego ukochanego. Ziemia była z tego powodu bardzo zadowolona. Była ona, bowiem, zazdrosna o Słońce, który więcej czasu spędzał z Księżycem, niż z nią. To ona zabierała światło, życie i pamięć od Słońca. Jednak, w ciągu roku moc złej bogini spada, a kochankowie mogą się spotkać, skosztować się. Pamiętaj, mój wnuku, ty możesz wezwać Słońce do siebie, ale bez Księżyca nic ci się nie uda.
Otworzył oczy i kazał by płomienie opadły na ziemie. Posłuchały go i wszystkie zaczęły wić się po ziemi, by pokazać starej bogini, wielkość Słońca nad nią.
- Ja, Aron Robert Perry przyjmuję się Słońce do siebie. Przysięgam połączyć cię z twym kochankiem. Jestem gotów- po wypowiedzeniu tychże słów, ogień stał się biały, trawa pod nim spalała się, lecz nie wzniecała pożaru. Dom doszczętnie spłonął. Języki żywiołu zaczęły tworzył wzór. Pierwsze dwie linie. Jeździły we wszystkie strony. Jeden zakrzywiał się i tworzył kolejne odnogi od niego. Reszta słuchała siebie. Kilka chwil i na ziemi powstał wielki i potężny rysunek zwierzęcia, które było symbolem jego pana- orła. Proste, rozłożone skrzydła zwężały się przy głowie, oraz ciele. Szpony wyglądały jakby były gotowe do rozszarpania gardła swej ofiary. Dziób wykrzywiony, gotowy by roznieść sercach swoich wrogów strach przed rychłą śmiercią. Chłopak uśmiechnął się. Kolejne języki ognia łączyły poszczególne części orła w pięcioramienną gwiazdę. Dziób, lewe i prawe skrzydło, lewy i prawy szpon. Ognistowłosy stanął na środku gwiazdy. Płomienie wróciły do każdego z wierzchołków gwiazdy.
- Rytuał gotowy, ogień również. Przybądź do mnie panie- krzyknął w niebo. Strumień energii wydostał się z słońca i wijąc się dotarł do chłopaka. Zamknął oczy. Gdy poczuł jak Słońce staje się jednością z nim, do jego głowy przyleciały różne wizje. Wojny, śmierci, narodziny imperiów jak i ich upadki. Całe istnienie ludzkości wpłynęło do jego umysłu. Otworzył oczy, które były złote oraz świeciły poświatą. Chwilę później płomienie okrążyły go i czuł jak jego ciuchy zaczynają płonąć. Ogień przybierał różne kolory i postacie. Zwierzęta, ludzie, rośliny zmieniały się z sekundy na sekundę
- Dziękuję ci,chłopcze- w jego głowie rozniósł się potężny głos- Jestem ci wdzięczny.
Chwilę później płomienie zgasły. Jednak on nie był w swoim ciele. Stał kilka metrów od siebie. Jego ciało było wielkie, skóra ciemna niczym kawa z mlekiem, oczy złote, włosy w czarnym odcieniu. Miał na sobie tylko krótkie spodnie. Z drugiej strony szła do niego postać. Wiedział kto to był. Księżyc i jego chłopak, Thomas. Uśmiechnął się. Rytuał udał się w stu procentach. Teraz zjednoczą się w jedność.
CZYTASZ
Miłość i Muzyka[WOLNO PISANE]
Ficção AdolescenteTobiasz to zwykły, szary nastolatek. Nie czuje się wardziej ważny od innych, czego przyczyną jest przeszłość skrywana głęboko w jego sercu. Podczas jednej z lekcji jego niezwykły talent wychodzi z mroku, a on nie zamierza go używać mimo nacisku z wi...