Sobotni poranek okazał się być przyjemny jak na tę porę roku. Słońce dawało o sobie znać, lecz nie parzyło skóry jak w cieplejsze dni. Jednak to nie pozwalało do końca zniwelować chłodu spowodowanego zimą. Jakby na to nie patrzeć, to nawet minimalnie nie zwiększyło temperatury, ponieważ na termometrze nadal widniały minus dwa stopnie Celsjusza.
Kageyama był o tej godzinie dziwnym trafem na nogach. Od śmierci Hinaty w każdy weekend spał przynajmniej do dziesiątej (potrafił przesypiać całe popołudnia). Zwyczajnie nie miał ochoty wysilać się na spędzanie całych dni posępnie i syczeć na całą rodzine. Dlaczego też wolał przesypiać weekendy, jak najdłużej się tylko dało.
Tobio od pogrzebu nie był na cmentarzu. Bał się tam iść i stronił od tego najbardziej jak tylko mógł. Jednakże słowa Sugawary dotarły do niego dobitnie. Można powiedzieć, że zrozumiał, iż nie tylko on ciężko przechodzi ten czas. Cała drużyna uwielbiała tego szczęśliwego i uroczego promyczka. W burzliwe dni to właśnie on swoim optymizmem łagodził złe sytuacje w drużynie.
Tak. Kageyama zdecydował się odwiedzić swoją sympatię. Nie liczył na nic szczególnego. Po prostu uznał, że Hinata by tego chciał. Shōyō chciałby również, by Tobio nie przejmował się tym, aż tak bardzo. W końcu, to do niego ani trochę niepodobne.
Czarnowłosy stanął przed lustrem i spojrzał na swoją twarz. Nie zauważył na niej jednak ostatnimi czasy występujących worków pod oczami. Jego twarz była jasna, jak dzisiejszy poranek.
Postanowił, że będzie próbował uwolnić się od piętna przeszłości i pójściem na cmentarz zapieczętuje swoją obietnice. Jednej nie dotrzymał, więc postara się przynajmniej tym razem nie oszukiwać samego siebie i oczywiście Shōyō.
Mimowolnie się uśmiechnął, co i za życia Hinaty było rzadkością.
Po wyjściu rudowłosego ze szpitala, Tobio dostał od niego wiadomość na telefon, że chciałby się z nim zobaczyć. Umówili się na spotkanie pod wiśnią w środku lasu.
Kageyama już czekał na swojego chłopaka z niecierpliwością. Minęły dwa dni od jego opuszczenia szpitala, lecz ten nie oznajmił jeszcze chłopakowi swojego stanu zdrowia. Czarnowłosy miał jednak nadzieje, że to nic poważnego i już wszystko jest u niego w porządku.
Gdy ujrzał powiewające na wietrze rude kosmyki włosów, jego kąciki ust powędrowały delikatnie ku górze. Zobaczył uśmiech na jego ustach i machającą w jego stronę delikatnie zaróżowioną dłoń.
— Nie powinieneś biegać — zganił miedzianowłosego, gdy ten cały zadyszany podbiegł do chłopaka. Kageyamę zdziwiło jednak jego zmęczenie, ponieważ przebiegł tylko kilka metrów, a przecież jest sportowcem.
— Cicho bądź, Bakageyama — rudowłosy wystawił język w stronę Tobio, by następnie mocno się wtulić w jego tors. — O tak, tego mi brakowało — zaciągnął się zapachem bruneta i spojrzał na niego z dołu. — Mówiłem już, że ubóstwiam twój zapach?
— Nie, i jakoś nie potrzebowałem tego do wiadomości — wyższy wywrócił oczami, również opatulając plecy swojego chłopaka. — Chodźmy usiąść. Kupiłem dla nas sushi — oznajmił czarnowłosy chwytając mniejszego za ramiona, by ten się od niego odkleił.
— Sushi?! Super! — Hinata zachichotał i potruchtał w stronę wiśni, pod którą znajdował się plecak bruneta.
— Nie siadaj na trawie, wziąłem koc — poinformował ciemnowłosy, gdy podszedł do swojego partnera.
Tobio złapał zamek plecaka i go otworzył. Następnie wyjął z niego ciemnobrązowy kocyk i rozłożył na trawie. Hinata od razu się na niego rzucił plecami i głośno westchnął. Kageyama tylko prychnął pod nosem i pokiwał głową niedowierzając w energiczność tego chłopaka. Poszperał jeszcze chwile w plecaku i wyjął z niego dwa opakowania sushi. Jedno z nich podarował rudowłosemu, za co ten podziewał. Później tylko usiadł obok mniejszego i otworzył pudełko z posiłkiem.
CZYTASZ
Rain ~ KageHina
Hayran KurguPozwolił łzą płynąć i zatapiać się w bezustannym uczuciu samotności i bólu. Strata najbliższej mu osoby dotknęła go, aż za bardzo. Kłucie w sercu rozrywało go od środka, za każdym razem, gdy uświadamiał sobie, że to koniec. „Najważniejsze we wspomn...