✮1✮

4.8K 178 202
                                    


krótka informacja:

Moje książki przede wszystkim zwracają uwagę na problemy psychiczne.

                 Odkąd pamiętam, Kacchan zawsze był dla mnie chamski.. No może nie podczas wczesnego dzieciństwa... Wtedy było inaczej. Ale kiedy tylko otrzymał swój dar, a ja nadal go nie miałem, zaczął mnie obrażać, wyżywać się na mnie, czasem nawet bił mnie wraz ze swoimi kolegami. Było to fatalne uczucie, po każdej takiej akcji zostawiał mnie samego, poobijanego, czasem nawet zakrwawionego. A ja? Ja po prostu zostawałem w miejscu, w którym mnie pobił i płakałem. Za każdym razem płakałem. Nie potrafiłem uwierzyć w to, że mój najlepszy przyjaciel mi to robi. Bolało mnie, że tak bardzo się zmienił, było mi strasznie przykro.

Wybaczałem mu za każdym razem, to nie była jego wina, to przez tych jego kolegów stał się taki. Nie miałem mu tego za złe. Po prostu było mi przykro, że mnie tak traktuje. Może to też przez panią Mitsuki taki był. Ona również miała taki charakter jak on, zdarzało się, że czasem nawet go potrafiła uderzyć. Wydaje mi się, że nie miał za dobrych relacji z rodzicami.. Może to tak na niego wpłynęło, że musiał wyrzucić z siebie emocje, które nagromadzał podczas kłótni z rodzicami w domu.. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.

Kiedy chodziliśmy do gimnazjum, zabrał mi mój zeszyt z ważnymi notatkami o różnych bohaterach.. Prosiłem go, żeby mi go oddał, ale nie zrobił tego. Wręcz przeciwnie... Potraktował go wybuchem i wyrzucił przez okno.. Kiedy po niego później poszedłem, był przemoknięty, ponieważ wylądował w fontannie.

Płakałem wtedy bardzo mocno, trząsłem się i nie potrafiłem się opanować. To był jeden z gorszych dni mojego życia. Mówił mi jeszcze wtedy, że powinienem się zabić... Nawet nie miał pojęcia, jak trudne było dla mnie to, żeby się powstrzymać i naprawdę tego nie zrobić. Myślałem o tym już od jakiegoś czasu, a tym bardziej, kiedy mi powiedział to mój najlepszy przyjaciel, zabolało okropnie.

Tamtego dnia... pierwszy raz sięgnąłem po... żyletkę.. Dużo razy słyszałem, że to pomaga.. Czytałem o tym w internecie, ludzie także tak pisali.. więc spróbowałem.. Żałuję tego, bo teraz nie potrafię się jej pozbyć i nie umiem wytrzymać dwóch dni bez zrobienia sobie czegoś. To okropne, że żeby pozbyć się bólu psychicznego, muszę go zastąpić tym fizycznym..

Zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć czas i nigdy tego nie zrobić, ale nie mogę... nie da się.

Nie jestem już sobą i nigdy nie będę.. Chyba, że.. strachliwy, jąkający się, bojący się ludzi to też prawdziwy ja. Kiedyś tak nie było. Byłem szczęśliwy, dużo się uśmiechałem, lubiłem przebywać wśród ludzi.. Ale to już nigdy nie wróci.. Zmieniłem się... Nienawidzę siebie.

Teraz za każdym razem, kiedy jestem wśród większej ilości ludzi, moje ręce się trzęsą, jest mi duszno i gorąco, jestem przerażony, mój oddech i serce przyśpieszają.. To chyba ataki paniki, prawda? Nie potrafię się po czymś takim uspokoić przez co najmniej 30 minut. To mi przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, do tego Kacchan... Kiedy go widzę, te objawy się jeszcze bardziej nasilają, boję się, że znowu mi coś zrobi...

Boję się kontaktu z ludźmi, mam wrażenie, że każdy, z kim się zaprzyjaźnię, stanie się taki jak Kacchan..

Nie lubię wychodzić na zewnątrz.. czuję się tam zagrożony, tym bardziej jeśli jest tam dużo ludzi.

Nie obwiniam za to Kacchana.. To nie jest jego wina. To moja wina, że pozwoliłem sobie na to. Jestem za słaby, żeby mu się przeciwstawić.. Jestem za słaby, żeby powiedzieć proste słowo „nie".

To nie jest niczyja wina, tylko moja. To ja się doprowadziłem do takiego stanu. Ale daję sobie radę.. chyba...

Moja mama pracuje całymi dniami i nie ma czasu dla mnie, oczywiście bardzo ją kocham, bo wiem, że robi to wszystko dla mnie. Wraca późnym wieczorem, a ja wtedy już śpię. To nie jej wina, bo wiem, że musi utrzymać dom i mnie. Jest bardzo dobrą matką. Brakuje mi jej, brakuje mi kogoś bliskiego, do kogo mógłbym się po prostu przytulić i wypłakać.

Spytacie mnie, jak się z tym wszystkim czuję? "Czuję się źle, ja się czuję źle. Ja. Się czuję. Źle!" Nie wiem, jak to opisać, postaram się najlepiej, jak tylko potrafię, ale nie umiem mówić o uczuciach.

W nocy często nie mogę spać.. To wszystko przez to, że wtedy najwięcej rozmyślam... na swój temat... Możecie się domyślić, że nie są to dobre myśli. Nienawidzę swojego wyglądu, charakteru, tego, że urodziłem się bez mocy... To wszystko mnie przytłacza.

Czuję za duży ciężar na sobie, do tego szkoła bohaterska i ta presja stania się najlepszym.. Jest mi ciężko. All Might we mnie wierzy i na mnie liczy, nie mogę go zawieść po tym, co dla mnie zrobił.

Dodatkowo przez te wszystkie głupie myśli cały czas płaczę, później mam podkrążone i czerwone oczy. Ale ukrywam to wszystko pod korektorem, nie chcę sprawiać innym kłopotów moim stanem. Inni mają swoje problemy. Skoro ja sobie z moimi własnymi nie potrafię poradzić, to niby kto inny miałby to zrobić?

Codziennie muszę nakładać na twarz ten fałszywy uśmiech, kiedy gdzieś wychodzę...  A kiedy wracam do domu, on momentalnie się rozpada, padam na podłogę, zwijam się, obejmując rękoma nogi i płaczę jak małe, bezbronne dziecko, bo tak właśnie się czuję sam ze sobą. Jestem sam, zawsze... Muszę sobie jakoś radzić, przecież chyba nie jest ze mną aż tak źle, prawda?

Jeszcze nikt nie zauważył, że ten uśmiech jest sztuczny... nikt.. Chyba jestem dobrym aktorem, prawda?..

Przejechałem żyletką po przedramieniu, a krew zmieszała się z moimi łzami kapiącymi na nadgarstek.

To jest już mój nawyk, nie potrafię bez tego żyć. Za każdym razem, kiedy sobie nie radzę, sięgam po nią...

Później muszę nosić długi rękaw.. Pogoda w tym okresie jest dosyć słoneczna, ludzie chodzą w krótkich rękawkach, a ja? A ja muszę chodzić w bluzach, tłumacząc ludziom, że zawsze jest mi zimno, co nie jest prawdą... Ale oni i tak w to wierzą.

Kiedy mamy treningi, nie przebieram się z resztą chłopaków, tylko idę do łazienki, która znajduje się w szatni... Potem wychodzę jak gdyby nigdy nic.

Podczas walki moje rany na rękach się otwierają, gdy używam mocy, to boli, ale potrzebuję tego bólu, dzięki niemu jeszcze się nie zabiłem... Choć myślę o tym codziennie...

Ale mimo tego wszystkiego, co się ze mną dzieje i co robi mi Kacchan, nie zrezygnuję z przyjaźni z nim, nadal będę się o niego martwił i będę starał się z nim odnowić przyjaźń. Przecież tak robią przyjaciele- wybaczają.

________________________________________________________________________________

Hejka, wracam do was z kolejną książką, czekaliście tak długo, bo nie lubię wstawiać nieskończonych dzieł, ale stwierdziłam, że przerwa jest zbyt długa, więc macie.

ilość słów: 1037

Zniszczyłem go..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz