2. NOAH

1.6K 89 44
                                    


Miesiąc wcześniej....

72 godziny.
4320 minut.
259200 sekund.

Tyle czasu zmarnowałem na bezczynne leżenie w sterylnej pościli szpitalnego łóżka.

3 minuty.
180 sekund.

Tyle wystarczyło, bym stracił miłość swojego życia.

Zmarnowałem trzy dni leżąc w szpitalu, a teraz dodatkowo marnowałem następne, cenne godziny na jałowe kręcenie się w kółko; licząc kolejne sekundy straconego czasu, będąc więźniem we własnej rezydencji, bo jakiś kretyn postanowił za moimi plecami sfingować moją śmierć.

― Noah, błagam, uspokój się. Musisz odpocząć. Nie powinieneś nawet wychodzić ze szpitala, a o łóżku już nie wspomnę! Błagam, połóż się. Kilka godzin snu nic nie zmieni, obudzę cię jeśli czegoś się dowiemy.

― Przestań! ― Strąciłem gwałtownie drobną dłoń z ramienia. ― Przestań mi mówić, co powinienem, a czego nie! Jeśli nie jesteś w stanie sprawić, że ona stanie przede mną cała i zdrowa. Teraz. W tym momencie. To przestań mnie uspokajać, Anastazjo.

― Nie możesz działać bez planu! I nie uratujesz jej w pojedynkę!

Znużony, popatrzyłem na siostrę beznamiętnym wzrokiem.

― Ty na kompana niedoli raczej się nie nadajesz. 

Dziewczyna prychnęła pod nosem, bezsilnie opadając na szeroką kanapę.

― Noah, klnę się na Boga, że tym razem, jeśli znowu wykręcisz taki numer, sama...

Zacząłem się śmiać gorzko, skutecznie urywając niewygodny słowotok.

― To co? ― Stanąłem dokładnie naprzeciwko niej. ― Sama mnie postrzelisz? ― Odwróciłem się i wskazałem siedzącego przy stole Lorenzo. ― Wystarczy, że ten matoł nakarmił mnie ołowiem.

Anastazja zamilkła, uciekając spojrzeniem w stronę męża. M ą ż przecież to brzmi irracjonalnie! Zacisnąłem nerwowo szczękę. Przez Rossiego przegapiłem ślub własnej siostry! A wystarczyło dać mu inne zabawki... Najlepiej, kurwa, z epoki kamienia łupanego! Gdyby wyskoczył z oszczepem, bądź dzidą , łatwiej zorientowałbym się w problemie. Zasrany wybawca uciśnionych się znalazł.

Zmęczony, przetarłem ręką twarz studząc wzbierającą się w moim wnętrzu furię.

― Cholera! ― zakląłem przeciągle, odczuwając mrowiący ból w barku. Gdy pierwsze skurcze ustąpiły, spojrzałem na zmartwioną Anastazję. ― Przestań mnie uspokajać ― dokończyłem, zniżając głos do szorstkiego, niewyraźnego mruknięcia.

Z każdą mijającą minutą; godziną; dobą, frustracja spowodowana bezsilnością zaczynała zżerać mnie od środka. 

Miałem dość tego domu.
Dość uspokajania i dość czekania.

Trzasnąłem wściekle drzwiami. Zimne powietrze natychmiast ostudziło gorączkową atmosferę. Wyjąłem paczkę z kieszeni spodni i odpaliłem fajkę. Zachłannie wciągając gęsty dym do płuc, powoli wypuściłem powietrze nosem. Pierwszy raz od osiemnastu lat spojrzałem na przestrzeń wybrukowanego dziedzińca. Ostatni raz byłem tu w noc, w której zginęła moja matka. Następnego dnia, ojciec zamknął plac, zakazując komukolwiek wchodzić na wewnętrzny teren. Ponownie zaciągnąłem się papierosem,  flegmatycznie docierając wzrokiem do najbardziej newralgicznego punktu - wszystko wyglądało dokładnie tak, jak w noc jej zabójstwa. Jedynie ciała i ślady krwi zostały zmyte. Ta przestrzeń to żywy sarkofag niechcianych wspomnień i piekącego bólu, a ja, jak pierdolony masochista tkwiłem właśnie tutaj, zamartwiając się o bezpieczeństwo własnej kobiety, która była zdecydowanie w niewłaściwym miejscu, a ja nie mogłem nic, kurwa, zrobić.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz