Rozdział 30

15K 296 280
                                    

POV Victoria's.

Moje spojrzenie mierzyło brunetkę z góry, na dół. Kąciki dziewczyny uniosły się w górę, co było dla mnie zadziwiające. Jednak jej wyraz twarzy wzbudził we mnie skrytą nadzieję.

- Alan, jesteś pewny, że tylko to udało ci się odkręcić? - Zwróciła się do czarnookiego.

Chłopak delikatnie rozchylił swoje wargi. Był równie mocno rozkojarzony tak jak ja.

- Macie coś do jedzenia? - Te słowa odbiły mi się echem w głowie przynajmniej kilka razy.

Gdy kąciki Alana uniosły się w górę, już wiedziałam, że ten głos nie jest wymysłem mojej wyobraźni. Czarnowłosy nieustannie wpatrywał się w stronę przedpokoju, gdzie moje pole widzenia nie dosięgało.

Nie musiał minąć moment, a już po chwili zza framug wychyliła się bardzo znana mi czupryna. Rysy twarzy, delikatnie uniesione kąciki ust, żywe tęczówki przyprawiły mnie o nagły przyrost euforii.

Oskar, ty cholero wiesz, jak bardzo mnie wystraszyłeś?!

- Oskar! - Wrzasnęłam rozradowana. Momentalnie zerwałam się z miejsca.

Pozostawiłam połowę makaronu na talerzu i bez zastanowienia wleciałam w jego tors. O mało nie przewróciłam chłopaka, gdy mocno oplątałam ręce wokół jego talii.

- O kurwa. - Prychnął, bo musiał drobić nogami, żeby nie powywalać się o różne pary butów, które leżały przy drzwiach wyjściowych.

- Kurwa, przepraszam. - Gdy tylko jego plecy zetknęły się ze ścianą, jak poparzona zabrałam ręce do siebie. Przypomniałam sobie, że ucisk na klatkę, który mu sprawiłam, może wywołać niemały ból.

Brunet spojrzał na mnie z głębszym odetchnięciem. Po chwili jego usta wygięły się w lekki uśmiech.

- Jak wy się przejmujecie.. - Wymamrotał i sam z siebie objął mnie swoimi ramionami. - Nie, ja nie przytulę, ni-nie. - Zacytował sztucznie przerażonym tonem, jednak było w tym słychać nutę rozbawienia. Zerknął na moją przyjaciółkę. Najwyraźniej musiał przedrzeźnić jej wcześniejsze słowa.

Moje kąciki ust momentalnie uniosły się w górę. Ponownie objęłam chłopaka, a głowę podparłam o jego klatkę.

- No przestań już! - Prychnęła z rozbawieniem. - Nie dziw się, nie byłeś w dobrym stanie, a krzywdy nie chcemy ci zrobić. - Oznajmiła brunetka. Uśmiechnęła się i oparła o framugę, wpatrując się w naszą dwójkę.

Oskar został u nas od czasu, gdy Alan zabrał mnie z tego pieprzonego piekła, ale cały czas był nieprzytomny aż do tego momentu. Jane przyszła do nas jeszcze w ten sam dzień mojego powrotu do Londynu. Obie płakałyśmy w swoich ramionach, bo znów byłyśmy obok siebie. Mimo że Alan powiedział, aby Jane bardziej zajęła się Oskarem, a on zajmie się mną, to i tak oboje poświęcali nam zmiennie czas, abym ja doszła do siebie, a Oskar, żeby powrócił do żywych. Pomimo że brunetowi ani razu nie zatrzymała się akcja serca, to nie brakowało wiele, aby tak się stało. Jego stan był niestabilny i cały czas się zmieniał. Jednak więcej uwagi Oskarowi poświęcała Jane, a Alan mnie, tak jak sobie ustalili. Brunetka tutejszej nocy została u nas i do samego ranka ślęczała w pokoju, gdzie znajdywał się Oskar, czyli w sypialni rodziców. Nie zaprzeczę, było to dla mnie dość zadziwiające. Tym bardziej wtedy, jak cholernie się spłakała, gdy pierwszy raz zobaczyła stan chłopaka. Przez najbliższą godzinę nie mogła się uspokoić.

- Aż tak było źle? - Uniósł brew w górę. Kojąco przejechał ręką po moich plecach. Patrzył się na moją osobę, a ja chwilowo przymknęłam swoje powieki.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz