10.

1.2K 128 4
                                    

Peyton wpatrywała się w ekran laptopa spoczywający na jej kolanach. W dłoni ściskała kubek mocnej kawy. To już trzecia dawka kofeiny od czasu, gdy po nieprzespanej nocy wyszła z łóżka. Gdy wróciła z klubu, zrobiła coś czego nie miała w zwyczaju. Wyłączyła telefon uniemożliwiając tym samym komukolwiek skontaktowanie się z nią. Nie chciała, żeby ktokolwiek przeszkadzał jej w obcowaniu z własnymi myślami, które w tamtej chwili były wyjątkowo chaotyczne i trudne do zrozumienia przez nią samą. Liczyła na to, że spokój i cisza umożliwią jej poprawną interpretację wydarzeń i to jak się przez nie poczuła. Niestety ciężka noc nie przyniosła nic poza uczuciem zmęczenia i irytacji.

Zaciskając palce na swoim karku Peyton wzięła głęboki wdech i przymknęła oczy. Nie mogła pojąć jak poprzedniej nocy od wściekłości na Liz przeszła do udzielania rad swojej klientce, której tak naprawdę nie znała. Jedyne co miała to jej pierwsze wrażenie i to co wywnioskowała na podstawie ich rozmowy w kancelarii. W swojej ocenie próbowała nie sugerować się pierwszym wrażeniem, choć w większości przypadków okazywało się ono spójne z tym, co osoby przedstawiały swoim zachowaniem w późniejszych etapach poznania. Pomyliła się jednak kilka razy i z tego powodu nie pozwalała, aby pierwsze wrażenie dominowało w jej podejściu do innych ludzi.

Hayley już na samym początku robiła wrażenie  osoby bardzo kruchej i wrażliwej. Nieśmiałość jest czymś co można dostrzec bez większych trudności. Wystarczyło jej przywitanie, aby po tym jak niepewnie i delikatnie dziewczyna wystawiła dłoń i ledwo wyczuwalnie ją ścisnęła, mogła stwierdzić, że ma do czynienia z kimś, kto nie ma w sobie zbyt wiele odwagi w relacjach z innymi ludźmi. Choć sama stroniła od bliższych kontaktów, w których w grę wchodzą uczucia z racji wielu spraw które prowadziła, dobrze znała temat od innej strony. Zdążyła już dawno zauważyć, że właśnie osoby pokroju Hayley, pomniejszające swoją wartość i wykazujące się dużą empatią są idealnym materiałem dla manipulatorów. Takie osoby najczęściej wyniszczają się w toksycznych związkach, gdzie druga strona umiejętnie zabiera im to co mają w sobie najlepsze kawałek po kawałku. Hayley świetnie poradziła sobie na pierwszej rozmowie i Peyton nie zauważyła w niej zwątpienia w słuszność swoich działań nawet przez moment. W wielu przypadkach kobiety przychodzące do niej aby uwolnić się od toksycznego partnera miały wiele wątpliwości. Pod wpływem dalszych zabiegów mieszających w głowie były gotowe zrezygnować z dalszej walki i już przy pierwszej rozmowie było widać jak przerażone są tym co chcą zrobić.

Peyton nigdy do tej pory nie miała styczności ze swoimi klientami poza kancelarią i salą sądową. Spotykanie się z klientami w kawiarniach było dość popularne w jej środowisku, jednak ona sama tego nie praktykowała. Wiele razy była zapraszana czy to do restauracji, czy na drinka, aby połączyć przyjemne z pożytecznym. Nigdy jednak nie wyrażała na to zgody trzymając się swoich zasad. Liz doskonale wiedziała jak ważne dla niej jest postępowanie zgodnie z tym co sobie założyła. Do tej pory szanowała to i nie próbowała nawet podstępem nic zmieniać w tej kwestii. Dlatego tak trudno było Peyton zrozumieć dlaczego tym razem jej przyjaciółka postanowiła postawić ją w tak niezręcznej sytuacji. To, że wpadła jej w oko przyjaciółka klientki Peyton wpadła jej w oko nie było dla niej żadnym wytłumaczeniem, bo skoro Liz miała towarzystwo, obecność Peyton nie była jej tak naprawdę do niczego potrzebna, zwłaszcza, że zaraz po przybyciu uwaga Lizzie była skierowana tylko na Corę.

- Kurwa... - Peyton pokręciła głową w niedowierzaniu. - Dlaczego ja sobie zaprzątam tym głowę? To pewnie przez to, że ta dziewczyna o czymś mi przypomniała... - Ciemnowłosa odłożyła laptopa na stolik i wyszła na balkon. Chwyciła papierosy, które leżały na parapecie i wyjęła jednego z paczki. W godzinach pracy ograniczała się tylko do palenia papierosów elektronicznych, bo nie chciała, żeby jej służbowe ubrania przesiąkały dymem. Poza tym, nie musiała marnować czasu na wychodzenie na zewnątrz budynku lub do palarni. Wystarczyło otwarcie okna w jej gabinecie, gdy była tam sama i mogła palić bez przemieszczania się gdziekolwiek. Wszyscy w kancelarii wiedzieli o tym, że pali u siebie, jednak nikt nigdy nie zwrócił jej na to uwagi, co interpretowała jako ciche przyzwolenie na to co robi.

Telefon, który niedawno włączyła zaczął po raz kolejny wibrować w jej kieszeni. Domyślała się, że to na pewno nie Olivia. Dostała przelew więc nie miała powodu, żeby się do niej odzywać. Sięgając po telefon uderzyła ją myśl, że to pierwszy raz kiedy Olivia przeszła przez jej głowę od chwili gdy rozmawiała o niej z Liz po piątkowej rozmowie telefonicznej. Za to Hayley nie mogła opuścić jej myśli, co wprawiało ją w niezwykłe zdziwienie.

Na wyświetlaczu zobaczyła imię swojej przyjaciółki. Nie miała ochoty z nią rozmawiać, jednak postanowiła jej już dłużej nie ignorować. - Wytrzeźwiałaś już? - Odezwała się natychmiast po odebraniu połączenia.

- Nie byłam pijana. - Odezwała się dziewczyna. Po głosie można było stwierdzić, że jest zmęczona. - Ale miałam naprawdę udaną noc z Corą, więc będę dziś odsypiać.

- A Hayley dobrze się bawiła? - Peyton zacisnęła usta po zadaniu tego pytania przeklikając siebie w myślach.

- Ojejku, martwisz się o nią, choć bardzo szybko spieprzyłaś gdzie pieprz rośnie zostawiając ją samą?

- Nie była sama, byłyście z nią.

- Niby tak, ale wiesz jak to jest... - Odparła lekko zakłopotana Liz.

- No właśnie nie wiem.

- Hayley wróciła do domu krótko po tym jak uciekłaś.

- Ja nie uciekłam. - Wycedziła przez zaciśnięte zęby Peyton.

- Nie? To jak inaczej nazwać twoje zachowanie?

- A jak nazwać to co ty zrobiłaś? Klasycznym załadowaniem kogoś w chuja, czy masz na to może inne określenie?

- Peyton, nie dzwonię po to, żeby się z tobą kłócić... - Odezwała się spokojnym tonem Liz. - Wszystko z tobą w porządku? Martwiłam się, że się odcięłaś i nie mogłam się do ciebie wcześniej dodzwonić.

- Nie martw się Lizzie. Wszystko jest dobrze.

- Przepraszam. Wiem, że jesteś na mnie wkurzona, ale uwierz mi, że nie miałam złych zamiarów.

- Już w porządku. - Peyton uznała, że najlepsze co może zrobić w tej sytuacji to odpuścić. Być może dzięki temu uniknie pytań, na które nie chciała odpowiadać.

- Coś musiało się stać. - Liz jednak nie odpuszczała. - Ty się tak nie zachowujesz.

- Nic się nie stało. Czułam się niekomfortowo i postanowiłam się dłużej nie męczyć.

- Gdy miałam jeszcze podzielną uwagę i zerkałam w waszą stronę nie wyglądałaś jak ktoś, kto czuje się niekomfortowo. Zmniejszyłaś dystans między wami i to bardzo. Peyton, ona ci się spodobała?

- Nie pierdol głupot Lizzie. Muszę kończyć.

- Ale...

Peyton przerwała jej. - Trzymaj się. Do jutra. - Powiedziała i szybko się rozłączyła nie czekając na odpowiedź.

Ponownie wyłączyła telefon. Podejrzewała, że Liz nie da jej spokoju i będzie jej wiercić dziurę w brzuchu. Tak było za każdym razem, gdy nie rozumiała jej zachowania i była to jedna z cech, która powodowała, że Peyton w myślach rozpatrywała różne scenariusze bezbolesnego zabójstwa własnej przyjaciółki.

Po chwili namysłu prawniczka uznała, że nie ma ochoty siedzieć sama w mieszkaniu, bo czuła, że w takich okolicznościach chaotyczne myśli będą się kłębić z hukiem w jej głowie jeszcze bardziej. Postanowiła, że pojedzie do rodziców. W każdy wolny weekend spędzała z nimi niedzielę. Tym razem pojawi się niezapowiedzianie, bo mama znała jej plany na weekend i nie spodziewa się jej w domu. Peyton czuła całą sobą, że właśnie tam powinna spędzić dzień. W rodzinnym domu potrafiła się wyciszyć i odnaleźć spokój a to było jej dziś potrzebne...

Prawo przyciąganiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz