34. Suicide if you ever try to let go

524 18 0
                                    

Czas mijał mi niesamowicie szybko w towarzystwie Draco. Na szczęście udało nam się na jakiś czas uśpić podejrzenia Harrego co do naszej misji, jednak wiedziałam, iż Wybraniec dalej miał nasze zachowanie na uwadze. Dlatego też starałam się motywować Draco aby uczęszczał na zajęcia i nie zaniedbywał swoich obowiązków prefekta, przez co czasami się kłóciliśmy, ale chłopak doskonale wiedział, iż robiłam to wszystko z myślą o nim. Naprawdę starałam się pogodzić moje obowiązki edukacyjne, z obowiązkami Draco, jednak ogromy nadmiar pracy domowej dawał mi się we znaki, w postaci ciągłego zmęczenia i przepracowania, jednak czego się nie robi w imię miłości? Dla Draco mogłabym poświecić naprawdę wiele, a gdy zerkałam na jego profil, gdy siedział obok mnie na trybunach, utwierdzałam się jedynie w przekonaniu, iż nie powinnam żałować niczego, co zrobiłam dla tego wyniosłego arystokraty w ciągu dwóch lat.

Właśnie, trybuny, okrzyki, rywalizacja i mecz.

Aktualnie odbywał się mecz między uczniami domu Salazara i Gryffindoru, dlatego rywalizacja była naprawdę zacięta. Siłą udało mi się zaciągnąć Draco na trybuny ponieważ sam fakt, iż nie brał udziału w meczu wydawał się podejrzany, a mowa o tym aby w ogóle nie pokazał się na Stadionie. Zresztą byłam ciekawa jak sprawdzi się nowy bramkarz gryffonów— Ron. Gdy dowiedziałam się, iż to właśnie on będzie nowym członkiem drużyny ledwo powstrzymałam swój śmiech, ponieważ chłopak wydawał się całkowitym beztalenciem, jeśli chodziło o Quidditcha.

— Mógłbym być teraz w Pokoju Życzeń, a nie marnować czas na oglądanie Pottera.—mruknął pod nosem chłopak.

Nie chciałam aby był na mnie zły, ale uważałam, iż powinien odpocząć. Dlatego też wepchnęłam do swojej buzi porcje popcornu i to samo zrobiłam w stronę Draco, co sprowadziło na mnie jego złowrogie spojrzenie. Jednak zauważyłam, iż od dłuższego czasu nie potrafił mnie zabijać wzrokiem.

Był zbyt łagodny.

— Nie denerwuj się tak.—powiedziałam.— Trochę rozrywki nam nie zaszkodzi.

Draco prychnął na moje słowa, nawet nie zwracając wzroku w stronę boiska. Obok mnie siedziała zaaferowana Carly, Dafne i Pansy, a od strony Draco Nott, który siedział dziś na ławce rezerwowej. Tak naprawdę wszyscy zebraliśmy się w jednym miejscu aby kibicować Zabiniemu, który starał się jak najprężniej rozwijać swoją sportową karierę.

— Otwórz oczy, kochanie.—szepnął Draco.— To tylko nędzny popis marnych umiejętności. Tego nawet nie można nazwać sportem.

Wywróciłam oczami na słowa chłopaka, doskonale pamiętając jak uwielbiał mecze i treningi, na które uczęszczał z pasją. Było mi odrobinę przykro, iż zatracił w sobie tę radość z małych rzeczy, jednak nie mogłam go za to obwiniać.

— Blaise dziś jest w dobrej kondycji.—powiedział Nott.— Jeszcze nie widziałem go tak nakręconego na zwycięstwo.

— Dużo się przygotowywał.—powiedziała Carly.— Jest najlepszy.

Uśmiechnęłam się pod nosem, łapiąc z Pansy i Dafne rozbawione spojrzenie, ponieważ dało się wyczuć, iż moja przyjaciółka jest więcej niż zafascynowana Blaisem Zabinim czemu nie mogłam się dziwić. Ten chłopak naprawdę potrafi przyciągać do siebie ludzi, a fakt, iż rozkochał w sobie Carly, sprawił, iż nie było nawet najmniejszej opcji, iż byłby złym człowiekiem, skoro kochał go taki anioł.

Chociaż kochał to może zbyt dużo powiedziane?

— Bawi mnie to zdenerwowanie Rudego.—zaśmiała się Pansy.— Wygląda jakby miał wyzionąć ducha.

Reszta ślizgów zaśmiała się na komentarz dziewczyny w tym i ja. Naprawdę od początku nie darzyłam Rona sympatią. Wydawał mi się arogancki i prostacki, z nieznanego mi powodu, także nie przepadł za mną, co było dość absurdalne ponieważ nie mieliśmy między sobą większej interakcji.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz