you're lacking substance not fear

557 38 35
                                    


Osiedle Loch Nora dawno nie widziało takiej imprezy. Muzyka huczała, od kiedy niebo przybrało liliowo-różowy ton. Na następny dzień, któryś z sąsiadów Tiny będzie opowiadał swoim znajomym, że wydawało mu się, że ten dzień był zdecydowanie krótszy, gdyż słońce mając dość hałasu, szybko schowało się za horyzontem. 

Steve i Nancy dotarli na miejsce, kiedy dom pękał w szwach. Obszerny podjazd został zastawiony nowiutkimi samochodami lub tymi pożyczonymi od rodziców. Wskazując na to, że dzieciaki z liceum zaczynają dorastać i pchają się za kółko, nie mogąc się doczekać, aby poczuć wiatr we włosach i uciec z małego miasteczka. Szybką popularność zdobyło siedlisko z piwem postawione przed domem, gdzie męska część gości zorganizowała zawody w piciu. Salon przez ilość osób przyprawił Wheeler o klaustrofobię. W mgnieniu oka otoczyła ją mix zapachów perfum, słodkiego alkoholu i dymu papierosowego.

–Nancy! Steve! Jednak przyszliście!– Do pary wciąż rozglądającej się dookoła chcąc rozeznać się w otoczeniu, podeszła Chrissy Cunningham. Pomachała do nich dłonią, do której przyczepiła mały bukiecik polnych kwiatów.

Loki barwy zbóż łapiących promienie letniego słońca, opadały falami na jej odkryte ramiona. Na głowie światło żyrandola odbijał diadem z małymi brylancikami tworzącymi serca. Materiał pudrowo różowej sukni opadał kaskadą na podłogę, na której już zdążyły się pojawić okruchy i plamy z niezidentyfikowanych cieszy. Wyglądała pięknie, lecz Steve obserwując ją uważnie nie mógł odgadnąć, za co się przebrała.

–Carrie– odpowiedziała widząc wzrok Harringtona. 

Uśmiechnęła się do niego w sposób, w jaki zawsze obdarzyła publiczność po kolejnej występie cheerleaderek. Wyćwiczony do perfekcji, stający się idealną zasłoną dymną dla grymasu bólu, jaki odczuwała po nadmiernych treningach.

Chłopak przytaknął, wydobywając z siebie przyciszone och.

Nie lubił horrorów. Miał wystarczającą ilość wrażeń w prawdziwym życiu, szczególnie w zeszłym roku. Nie miał zamiaru dobrowolnie spędzać swojego wolnego czasu na oglądaniu ekranu przez place, w obawie przed straszydłem mszczącym się na bohaterach. Szczególnie trzymał się od wszystkiego, co wyszło spod ręki Stephena Kinga. Imię tego mężczyzny gdziekolwiek się nie pojawiło, było niemą gwarancją, że to, co zaraz zobaczysz (lub przeczytasz) przysporzy ci koszmarów lub kolejnych fobii.

–Wyglądasz super, ale– Nancy ściszyła głos, jakby dziesiątki krzyczących w niebogłosy nastolatków, nagle chciały podsłuchać ich rozmowę. –czy Jason nie chciał, żebyście mieli wspólne przebrania?

–Chciał, więc go namówiłam na Tommy'ego. Jeśli ma to być ktoś z horroru to chcę kogoś kto przeżył.– Chrissy podjęła próbę naśladowania głosu swojego chłopaka.

–Czy Tommy nie zginął pierwszy?– zapytała Wheeler rozbawionym tonem.

–Nie mów mu.– Blondynka położyła palec na ustach i mrugnęła do dziewczyny.

Obie zachichotały łapiąc się za ręce.

Nancy szybko zajęła się zachłanną rozmową z Chrissy na temat rutyny cheerleaderek i szkolnych projektów, przerywaną dalszymi komplementami. Steve dał sobie czas na samotne wędrówki.

Środek domu dla organizmu pod wpływem alkoholu, mógłby się wydawać prawdziwym labiryntem o niezliczonej ilości drzwi i pokoi. Niektóre z nich zostały już zajęte przez pary pragnące prywatności, oznajmiając wszystkim przez nałożenie skarpetki na klamkę, aby nie próbowali wchodzić. Za ostatnimi drzwiami, czekała na niego miła niespodzianka. Eddie siedział na jednej z pralek znajdujących się pod ścianą, machając nogami. Zaciekawiony lekturą, jaką była etykietka kapsułek piorących nie zauważył, jak Steve opiera się o futrynę i obserwuje go z głupawym uśmieszkiem.

I bet you think about me {Steddie} PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz