To był definitywny koniec.
Hermiona od samego początku czuła, że nie będzie dana im wspólna przyszłość, choć nie takiego obrotu spraw się spodziewała. Rozstania były, są i będą, a ona musiała stawić czoła temu, które czekało ją samą.
Draco Malfoy musiał zniknąć z jej życia i to na dobre. Bez względu na opinię publiczną zacierającą dłonie na myśl o kolejnej porcji plotkarskich i kąśliwych artykułów Rity Skeeter. Niech szlag trafi jego i cały ten ślizgoński półświatek - nawet jeśli ich zerwanie miało ograniczyć krąg jej znajomych do absolutnego minimum.
To, że wytrzymali ze sobą aż dwa lata było istnym kuriozum. Przy tak rozbieżnych stylach życia powinni byli zacząć skakać sobie do gardeł już po tygodniu. Nadal nie rozumiała, jakim cudem tyle z nim wytrzymała.
Do czasu.
Pomimo jej anielskiej cierpliwości, którą przez lata testował Ron i Harry, niechętnie przyznała przed samą sobą, że za bardzo się różnią. Ona snuła pedantyczne plany co do każdej dziedziny swojego życia, a on żył z dnia na dzień, nie myśląc o jutrze. Ona potrzebowała przewidywalności, a on uwielbiał spontaniczność. Ona uwielbiała spokój, a on kochał życie w biegu. Dzielących ich różnic było bez liku.
I co prawda, czasem rzeczywiście chodziło tylko o błahostki, jednak w końcu Hermiona dostrzegła, że Draco potrafił zawalić sprawę na każdym możliwym froncie. Jak choćby na przykład wtedy, kiedy urządził w ich wspólnym mieszkaniu przypadkową imprezę. Akurat na dzień przed jej wielką rozmową kwalifikacyjną – oczywiście Hermionie udało się otrzymać upragnioną posadę, ale za to jakim kosztem. Albo wtedy, gdy po aportacji na wspólny obiad u jej rodziców, zwymiotował jej ojcu na buty – wirowanie w przestrzeni i kac nigdy nie były dla blondyna łaskawym połączeniem, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Nie wspominając już o tym, jak zapomniał o urodzinach własnej matki, a Hermiona musiała za niego świecić oczami na uroczystym obiedzie z państwem Malfoy, gdy blondyn przypadkiem wpadł dopiero na deser.
Wszystko, ale to wszystko, robił na opak.
Uczulona na piwonie Pansy brała ślub? Tak. Jaki bukiet podarował jej Draco? Oczywiście, że taki z piwoniami. Biedna Pansy przez cały toast kichała jak najęta, a on tylko chichotał pod nosem – Hermiona miała ochotę spalić się ze wstydu.
Jednak wisienką na torcie wszystkich jego wybryków była nowo odkryta pasja do gryzoni, która w swoim absurdzie przechodziła już ludzkie pojęcie. I nie żeby Hermiona coś miała do tych zwierząt, skądże. Wręcz przeciwnie - uwielbiała je. Ale Draco uznał, że świetnym pomysłem będzie dać jego nowym szynszylowym nabytkom trochę swobody, więc... wypuścił je z klatek, by mogły zakosztować wolności ich mieszkania. I zakosztować również świeżo zapisanych pergaminów, pełnych niesamowicie ważnych służbowych notatek Hermiony.
I to właśnie z tym ostatnim aktem jego lekkomyślności, miarka się przebrała. Hermiona miała dosyć.
***
Co zaskakujące, ich rozstanie okazało się dość... zgodne.
Za bardzo się różnimy.
To nigdy nie miało szansy się udać.
Szkoda, że tak wyszło, ale nie powinno nas to dziwić.
I choć nie planowali wchodzić sobie więcej w drogę, nie mieli pojęcia jak wiele zdoła ich jeszcze zaskoczyć.
Bo w swoich silnych postanowieniach Hermiona miała jedną bardzo istotną słabość – seks. I to nie byle jaki. Seks z Draconem był nieziemski, zaskakujący i wyjątkowo spontaniczny – jako chyba jedyny aspekt jej dotychczasowego życia.
CZYTASZ
Przeciwieństwa | Dramione Oneshot
FanfictionHermiona jest naczelną pedantką, a Draco nieujarzmionym lekkoduchem. I choć są swoimi zupełnymi przeciwieństwami, łączy ich jedno... Miniaturka powstała w ramach akcji Kinktober 2022 grupy i serwera Dramione [PL]. Tagi: Teasing, Humor, Crack Fic, S...