17

62 2 0
                                    

Draco wiedział, że nie będzie łatwo. Narcyza zgodziła się porozmawiać z Hermioną, ale czy dziewczyna zgodzi się na tę rozmowę? To już zależało tylko i wyłącznie od niej samej. Była niedziela, co oznaczało dzień bez treningów, dlatego z samego rana chłopak wstał i poszedł zrobić kilka okrążeń wokół boiska. Bieganie dawało mu namiastkę wolności i beztroski, poczucie bycia tu i teraz, a przede wszystkim przyjemne fizyczne zmęczenie, którego potrzebował, by móc zmierzyć się z codziennością. Po powrocie do apartamentu od razu skierował swoje kroki do łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic. Hermiona najwidoczniej jeszcze spała, dlatego pozwolił sobie wyjść do kuchni w nisko zawieszonych na biodrach, luźnych dresach, bez koszulki i w zmierzwionych, mokrych włosach. Zabrał się do przygotowywania śniadania i kawy, kiedy zarejestrował ruch na kanapie.

- Długo tutaj siedzisz? - zapytał z nieukrytym zdziwieniem patrząc na szatynkę, która wyglądała, jakby dopiero co się obudziła. Nic nie odpowiedziała wciąż wpatrując się w chłopaka. Musiała przyznać, że wyglądał bardzo swobodnie, ale wciąż na tyle arystokratycznie, że idealnie pasował do nowoczesnej kuchni.

- Ja... Zasnęłam tu podczas czytania, przepraszam - wydukała w końcu i spuściła wzrok na swoje palce, które nagle zaczęły wydawać się niesamowicie intrygujące. Było jej wstyd, wiedziała, że Malfoy nie da jej spokoju, będzie dopytywał, dlaczego w ogóle znalazła się w salonie w środku nocy, kiedy lekarz wyraźnie zalecił jej odpoczynek w ciepłym łóżku.

- Zasnęłaś? Granger, o co chodzi? - wciąż lustrował ją wzrokiem oczekując odpowiedzi, ale Hermiona tak bardzo wierzyła, że może odpuści. - Powiedz mi, co się dzieje? Nie mogłaś spać? - drążył temat i zdecydowanie tym razem nie da za wygraną.

- To głupie, ale... - zaczęła. - Draco podszedł do niej i przysiadł na skraju kanapy. Dziewczyna skuliła się mimowolnie, poczuła się niepewnie, bo ktoś naruszył jej strefę komfortu. 

- Ale?

- Mam problemy ze snem. W domu częściej sypiałam na kanapie. - zaczęła cicho. - Stąd mogę w każdej chwili... uciec, czuję się bezpieczniej śpiąc blisko wyjścia. - głos jej drżał, w zasadzie cała drżała.

- Granger... - Draco przysunął się do niej jeszcze bardziej wprawiając w zakłopotanie. - Nic ci tutaj nie grozi, zapewniam. - jego ton był przepełniony troską. Była Gryfonka spojrzała w końcu na twarz swojego rozmówcy. Intensywne szare oczy przepełnione ciekawością, smutkiem, patrzące na nią z dziwnym, nieodkrytym wyrazem.

- Wiem, ale od czasu wojny...

- Masz koszmary, prawda? - rozumiał. On też je miewał, a kiedy Hermiona skinęła głową, wiedział, że jej demony są częścią bardziej rozbudowanego problemu zaburzeń odżywiania. Zobaczył łzy, łzy na dotąd niewzruszonej twarzy i wiedział, że uderzył w wyjątkowo czuły punkt. Wiele razy widział takie emocje u innych, wiele rozmów tego typu przeprowadził, jednak ona była inna. To było coś, czego nie potrafił rozgryźć. Z jednej strony chciał ją przytulić i zapewnić, że wszystko będzie w porządku, z drugiej miał ochotę po prostu urwać temat i wrócić do przygotowania posiłku. Zatrzymał się gdzieś pośrodku, kiedy w geście pocieszenia delikatnie pogładził jej plecy. Szatynka wierzchem dłoni otarła łzy i siliła się na niewielki uśmiech, który jednak nie przebijał smutku w jej oczach.

- Robię kawę, masz ochotę? - zapytał przerywając ciszę, która zaczynała go nieco krępować. 

- Tak, poproszę. I Malfoy... dziękuję. - tym razem jej uśmiech był uroczy i niesamowicie szczery. Chciał widywać ją taką częściej, ale wiedział, że czeka go jeszcze propozycja, z której dziewczyna prawdopodobnie nie będzie zachwycona.

- Nie masz za co. Jeśli chcesz, możesz jeszcze się przespać. Wyglądasz na zmęczoną. - rzucił, skupiając się na przygotowywaniu napoju, dając jej czas do namysłu.

- Ja...

- Będę obok, mam dużo papierkowej roboty. - uśmiechnął się stawiając przed nią parujący kubek z obłędnie pachnącym americano. - Taka oferta może się nie powtórzyć. - spojrzał na nią z ukosa próbując obrócić sytuację w żart. 

- Tylko chwilkę. - Hermiona ułożyła się wygodnie na kanapie i opatuliła kocem. Sen przyszedł natychmiast. Wykończona nocnymi koszmarami i gorączką potrzebowała naprawdę dużo odpoczynku. Draco natomiast zasiadł do pracy. Co jakiś czas spoglądając na pogrążoną we śnie Granger, która wyglądała tak swobodnie w objęciach Morfeusza. Spędził tak dobre kilka godzin, kiedy postanowił przygotować obiad. Teoretycznie zawsze robiły to skrzaty, natomiast zastrzegł sobie, że w niedzielę nikt nie ma przekraczać progu jego apartamentu. Potrzebował chociaż odrobinę prywatności, której i tak nie miał zbyt wiele, jako czołowy zawodnik quidditcha.  Poruszył się delikatnie, ale to wystarczyło, żeby obudzić szatynkę.

- Przepraszam, śpij jeszcze - powiedział, ale ona natychmiast wstała i gorączkowo rozejrzała się po pokoju. Była czujna, bała się mimo, że wiedziała, że nic jej nie grozi. Kiedy już dotarło do niej, gdzie jest i kto do niej mówi poczuła ulgę i lekko się uśmiechnęła.

- Przespałam już dobre kilka godzin. Jest dobrze, naprawdę. - zapewniła go i ruszyła do łazienki, by nieco się odświeżyć. W tym czasie Draco zabrał się za przygotowywanie kremu z brokuła oraz makaronu z krewetkami. Liczył na to, że brązowooka zje z nim posiłek, lub chociaż jego część. Chciał też porozmawiać z nią o terapii. 

Hermiona odkręciła wodę pod prysznicem i pozwoliła, aby gorący strumień wręcz parzył jej skórę. Odpoczęła, to było jasne, ale wciąż miała wyrzuty sumienia, że przez tak długi czas nie robiła zupełnie nic. Czuła, że jest po prostu leniwa, podczas gdy inni uwijali się jak mrówki, by odpowiednio przygotować się do mistrzostw, ona leżała w łóżku i do tego przyznała się swojemu szefowi do największej słabości. No właśnie... nie potrafiła też rozgryźć relacji, jaka łączyła ją z Draconem Malfoyem, jej odwiecznym wrogiem, obecnym szefem i... opiekunem? Troszczył się o nią, to było jasne, mimo, że ona bardzo nie chciała tej troski, uczuć, czegokolwiek, co oznaczałoby, że mu zależy. Jej nie zależało na niczym.

Wyszła z łazienki z głową pełną przemyśleń i od razu uderzył ją zapach przygotowywanego obiadu.

 - Mam nadzieję, że do mnie dołączysz? Zjesz chociaż zupę? Nałóż tyle, ile chcesz... - blondyn wskazał na garnek i przygotowane talerze. Aromat był nieziemski, a ona od wczoraj nic nie jadła. Potrzebowała ciepłego posiłku, mimo, że jej głowa krzyczała zupełnie coś innego. Drżącymi dłońmi chwyciła chochelkę i powoli nalała odrobinę zupy. Nie potrafiła zapanować nad emocjami, cała się trzęsła, dlatego z wdzięcznością spojrzała na chłopaka, kiedy stanął za nią, pewnie chwycił jej rękę i pomógł w nałożeniu zupy. Wskazał głową jadalnię, gdzie zaniósł naczynie stawiając na stole. Sam zajął miejsce na przeciwko niej, uśmiechnął się zachęcająco i zabrał się za jedzenie. Nawet nie zauważyła, kiedy dokończyła całą porcję. Draco był zdecydowanie dobrym towarzyszem posiłków, nie pytał, nie komentował, w zasadzie po prostu siedział i robił swoje, a ona potrzebowała tylko tego i aż tego.

- Hermiono. - zaczął, gdy odsyłał naczynia do zlewu, a ona usiadła do papierów, które miała do nadrobienia po swojej nieobecności na stanowisku menadżerki podczas konferencji. Spojrzała na niego znad lektury dając do zrozumienia, że słucha. - Chciałbym, żebyś porozmawiała z terapeutką. - te słowa wypowiedział ostrożnie, czekając na jej reakcję, jakby spodziewał się niekontrolowanego wybuchu złości z jej strony.

- Mówiłem, że to jest w umowie, jedno spotkanie, obiecuję, że jeśli nie będziesz chciała nie będziesz musiała kontynuować terapii.

- Dobrze, skoro to polecenie pracownicze - wypowiedziała to zdanie bez emocji. Zawiodła się na nim, widział to w jej oczach i czuł się okropnie wiedząc, że musi powiedzieć jej o czymś jeszcze.

- Jest jeszcze jedna rzecz, którą musisz wiedzieć. - był prawie pewien, że nie przejdzie mu to przez gardło, ale kiedy spojrzała na niego wyczekująco dodał. - Poprosiłem matkę, żeby z tobą porozmawiała.

W jednej chwili na jej twarzy zobaczył złość, nienawiść, smutek, rozczarowanie i... łzy. Zanim zdążył dobiec, by ją zatrzymać. Dziewczyna wyszła trzaskając drzwiami apartamentu, porywając tylko w biegu bluzę, jego bluzę oraz rzucając na drzwi zaklęcie, które uniemożliwiało otworzenie ich od wewnątrz.

- Cholera... 

Jestem obok - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz