- Marie. Wyglądasz pięknie. Nie denerwuj się, proszę.
Przełknęłam tylko ślinę, niepewna czy to, co robię, jest na pewno odpowiednie. Delegacja z Noxus złożona była z wysoko postawionych osób, szlachty, wojskowych i kupców. Przyjechali do króla Sudaro, spotkać się z arystokratami i bogatymi kupcami. Zwykła, naiwna i szalona szwaczka nie pasowała do tego. Nawet, jeśli Joel próbował podtrzymać mnie na duchu czułam, że to nieodpowiednie.
- Ja naprawdę nie powinnam... - spróbowałam jeszcze.
- Powinnaś – zaprzeczył szybko, mocniej ściskając moją dłoń. – Marie. Wszystko będzie w porządku.
Jego uśmiech sprawiał, że moje serce uspokajało się i, dotąd trzepoczące szaleńczo w klatce piersiowej, zaczęło bić spokojniej. Uśmiechnęłam się do Joela. Przy nim nic złego nie mogłoby mi się stać. Jego ciepło, uśmiech i czułość naprawdę mnie uspokajały.
Joel mocniej ścisnął moją dłoń i poprowadził mnie do wnętrza ogromnej jadalni. Sala była duża, może nie aż tak duża, jak sala balowa, ale imponowała zdobieniami i wyposażeniem. Posadzka ułożona była z kolorowych płytek, a ściany zdobiły przepiękne malowidła. Jeszcze piękniejsze freski znajdowały się na suficie. Środek sali zajmował solidny, dębowy stół, teraz przykryty śnieżnobiałym obrusem. Złota zastawa, kryształy i szklane wazony z kolorowymi kwiatami dopełniały reszty.
W sali znajdowała się już delegacja Noxusu. Joel zapewnił mnie, że nie ma tam ani Darkwilla, ani jego osławionego generała. Delegacja była ważna, ale według zapewnień Joela mogłam spokojnie mu w tym spotkaniu towarzyszyć.
Joel podszedł do noxiańskiej szlachty i kupców. Przywitał się z nimi i przedstawił mnie jak Marie, kompletnie pomijając jakiekolwiek tytuły czy wyjaśnienie mojego pochodzenia. Nim delegacja zapytała o to dziwaczne niedopatrzenie, Joel zaprosił wszystkich do stołu.
Usiadłam pomiędzy Joelem, u szczytu stołu. Po mojej prawej stronie siedział jeden z delegatów, brunet w średnim wieku z dziwnie zadziornym uśmiechem i niebezpiecznym błyskiem w oczach.
Służba ustawiła przed nami przystawki. Joel zadbał o to, bym nauczyła się pałacowej etykiety, sama też bardzo się do tego przyłożyłam, wiedząc, że będzie to kiedyś naprawdę potrzebne, w sytuacjach takich, jak ta teraz.
Joel szybko zajął się rozmową o handlu. Sudaro było niewielkim krajem, ale produkowaliśmy wysokiej jakości biżuterię, meble i tkaniny. Na sprzedaż nadawały się także produkty takie jak cukier, konopie i opium. Naszym głównym źródłem utrzymania był handel. Gdy bestie zniknęły z zatoki na nowo mogliśmy odżyć. Nowe szklaki handlowe i nowe umowy należało zatem utworzyć jak najszybciej, by znów uzyskać wysoki status na światowej arenie.
- Nie jesteś wysokiego rodu, prawda?
Zerknęłam płochliwie na noxiańczyka, który siedział obok mnie. Nie wydawał się być zniesmaczony, jego wzrok nie wyrażał też pogardy. Był zaciekawiony, zadziorny uśmiech wskazywał, że lubił prowokować, ale w jego oczach czaiło się coś dziwnego. Zło i szaleństwo, którego właściwie mogłam się bać.
- Mam na imię Talon – przedstawił się. – Zwykle zabijam wszystkich tych, których mi wskażą ci na górze w Noxus. A ty? Co zrobiłaś, że zawróciłaś w głowie samemu królowi?
Pokręciłam tylko głową, zapewne czerwona jak piwonia. Ten człowiek... był taki bezpośredni, dziwnie radosny, a do tego ewidentnie niebezpieczny. Mimo wszystko nie potrafiłam się go bać. Nawet, jeśli przyznał, że jest zabójcą, czułam, że nic złego mi nie zrobi.
Naiwna, głupia, szalona Marie...
- Wcale nie zawróciłam nikomu w głowie – odpowiedziałam cicho.
CZYTASZ
Łamacz serc (League of Legends: Viego & OC FanFiction)
FanfictionPo walce ze Strażnikami Viego tkwi uwięziony na Wyspach Cienia. Tymczasem wyspy Sudaro atakowane są przez morskie potwory. Czy zwykła, łagodna szwaczka będzie w stanie ocalić swój kraj i swego króla? Czy uda jej się sprowadzić Zrujnowane Ostrze i po...