22. Aż tak mi ufasz?

65 2 0
                                    

~ Lucy ~

01.02.2022r. Wtorek.

- i co myślisz o tym? - babcia zapytała wybierając kolejny, już szósty obrus, którego i tak nigdy nie użyje.

- babciu, wybrałaś już pięć, wystarczy. - oznajmiłam. - chodźmy, bo się spóźnimy na autobus. - pospieszyłam ją.

Kiedy zapłaciłam za jej zakupy, ruszyłyśmy targiem na przystanek.

- widziałaś tego chłopaka? - zapytała odwracając się do tyłu.

- nie, a co? - zapytałam też patrząc do tyłu.

- wyglądał jak dorosły Liam. - powiedziała.

- ahh.. Liam raczej już nigdy się nie odnajdzie. - westchnęłam. Ledwo już pamiętam jak on wygląda.

- miał takie same oczka. Może to on? Nie pamięta pewnie jak wyglądamy. Zawołam go..

- nie! Babciu, spokojnie. Nie możemy każdego mężczyzny z zielonymi oczami zatrzymywać myśląc, że to Liam.

- ah.. masz rację, kochanie. Chodźmy. - złapała mnie pod rękę i powoli ruszyłyśmy na przystanek.

W domu rozpakowałam wszystkie zakupy i poszłam do siebie.
Wtedy dostałam telefon.

Sky.

- hej Sky, co tam? - zapytałam siadając na łóżku.

- hej Lucy, słuchaj.. zbliżają się te urodziny. Umówiłam cię na dwunastego do fryzjera. Zrobimy ci czerwone włosy.

Tak, to juz miałyśmy wcześniej ustalone.

- o, super.

- poza tym, od siódmego dam ci wolne, żebyś mogła przyjść do klubu i poćwiczyć tańce. Coś jeszcze..? Przyjadę po ciebie 12.02, o 15:00, to jeszcze kupimy jakiś ładny strój i buty. - słychać było, że jest zmęczona. Chyba miała ciężką noc.

- no, z tobą to jak z sugar mommy, Sky. Brzmisz na zmęczoną, ciężka noc? - zapytałam.

- daj spokój, to była cholernie długa noc. Opowiem ci wszystko w pracy.

Zaśmiałyśmy się jednocześnie.

- dobra, to widzimy się jutro, tak? Trzymaj się, Lucy.

- tak. Paa Sky. - rozłączyłam się i poszłam robić jedzenie.

Stresuję się tym dniem. Dam radę go zadowolić? Będą z nim koledzy, też pewnie będą oceniać. Fakt, pracuję tam krótko, ale już zdążyłam zarobić sześć tysięcy. Wykupiłam babci recepty na kolejne trzy miesiące, robię duże zakupy i kupuję babci ciekawe rzeczy. W same walentynki zarobię prawie dwanaście tysięcy dolarów. Opłacę babci pożyczki i rachunki. Chcę, nie dość, że zarobić na operację, to chcę opłacić jej wszystkie długi. Podoba mi się atmosfera w HEAVEN, dlatego tak szybko nie zostawię tej pracy, bardzo mnie wspomaga.

Kiedy przygotowywałam jedzenie, nagle przypomniało mi się coś, o czym staram się zapomnieć..

- Lucy! - zawołał pijany.

- tak? - zapytałam podchodząc do niego.

- wychodzę. Będę w nocy. - powiedział i ruszył do wyjścia.

- ale jak to? Gdzie idziesz? - zapytałam niewinnie.

- proszę cię, zamknij się. Nie interesuj się do kąd wychodzę, bo to ja cię teraz tu utrzymuję. - mężczyzna trzasnął drzwiami.

Kiedy poszłam spać, o czwartej usłyszałam jak wchodzi do domu. Udawałam dalej, że śpię. Nie chciałam konfrontacji z nim.

- koochanie! - zawołał. - szybko, do pana!

Wstałam i przyszłam do przedpokoju.

- moja malutka. - chwiejnym krokiem mnie przytulił. Poczułam nieprzyjemny dreszcz..

Zaczął co raz bardziej natarczywie mnie dotykać.. nie chciałam tego..

Kiedy skończyłam robić jedzenie, zawołałam babkę wędrowniczkę, żeby wspólnie zjeść. Staram się jak najwięcej czasu z nią spędzać.
Na szczęście nic nie wspomina o tym, że tak późno wracam.. kocham ją bardzo mocno.

- Lucy, powiedz mi.. myślisz, że Liam żyje?

Oh matko..

- babciu, nie mam zdania na ten temat. Jeżeli żyje, to cud, ale moim zdaniem marne są szanse na to. Zaginął w wieku 9 lat, ja praktycznie go nie pamiętam, tylko ze zdjęć.

- co za nieszczęście naszego Liamka spotkało..

- rodzice w ogóle się nie przejęli. To nasza sąsiadka zmusiła ich by pojechali na komisariat, bo oni woleli poczekać. Uznali, że pewnie poszedł na boisko czy coś.

- no i nie wrócił do dziś. Był takim odpowiedzialnym chłopcem. Bardzo dbał o ciebie, wiesz?

Muszę zmienić temat.

- wzięłaś leki dzisiaj? - zapytałam.

- oh.. zaraz wezmę, jak zjem. Muszę odpocząć dzisiaj, dlatego pójdę wcześniej spać.

Ona tak szybko się męczy.. wiem, że jeżeli operacja się nie odbędzie to odejdzie. Moi rodzice nawet się nie fatygują, by ją odwiedzić. Są skończeni..

Pozmywałam talerze i sama poszłam się wykąpać. Jutro długi dzień przede mną.
Zrobiłam całą pielęgnację, wysuszyłam włosy i wróciłam do swojego pokoju.

Ciekawe jaki jest ten mafioza. Fiut? A może jednak nie? Co jeżeli popełnię jakiś błąd? Żonaty? Jak tak to lipa. Mafiozi są straszni.

Od: Anton.
- hej Lucy, jesteś zajęta?

Zdziwiłam się widząc wiadomość od niego.

Do: Anton.
- właściwie.. to nie, a co się stało?

Od: Anton.
- wróciłem właśnie z Kolorado z dzieciakami, ale pilnie jestem wezwany do HEAVEN. Nie mogę ich zostawić samych, dalej są przestraszeni, mogłabyś za mnie jechać? Kevin cię odbierze.

Kopara opadła. Fakt, mam zajebisty kontakt z szefami, jak nikt w tym klubie, ale żeby iść na spotkanie za niego?

Do: Anton.
- aż tak mi ufasz? Jasne, za ile będzie Kevin?

Od: Anton.
- będzie za trzydzieści minut, wielkie dzięki, młoda.

Na szybko się pomalowałam i ubrałam w coś eleganckiego.
Zbiegłam na dół.

- babciu! - zawołałam. Była w kuchni.

- tak?

- jadę na chwilę do klubu, będę za około dwie godziny, okej?

Zauważyłam, że Sky, Kevin i Anton strasznie mi ufają ze wszystkim, to też mnie przekonuje do pozostania tutaj. Ja ufam im, a oni mi.

Welcome to HEAVEN.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz