- Co teraz zamierzacie? - spytał Charlie opierając się nonszalancko ramieniem o krzesło. W dłoni trzymał szklankę z Ognistą.
- Będziemy dalej szukać horkruksów. Nic się nie zmieniło - odpowiedział Harry patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem.
Charlie parsknął przechylając whisky do gardła.
- A co z Luną? A Ginny? Przypomnę ci, że wraca do Hogwartu. To tylko kwestia czasu kiedy podzieli jej los. Jeśli mojej siostrze spadnie chodź jeden włos..
Harry zerwał się na równe nogi. Spojrzał zirytowany na Charliego.
- Myślisz, że tego nie wiem?! Że nie biorę tego pod uwagę?!
- Ciężko stwierdzić, bo zachowujesz się jakbyś miał to zupełnie gdzieś. Pieprzony Wybraniec, który nie myśli o swoich. Jesteś w stanie ich poświęcić żeby jedynie wygrać? Tylko pomysł, Potter jeśli właśnie tak postąpisz w niczym nie będziesz lepszy od Voldemorta. Będziesz szedł po trupach do celu... Ale to nic prawda? Bawmy się przecież jest wesele - uśmiechając się kpiąco.
I zniknął. Raczej dając tym jasno do zrozumienia, że nie był już dłużej zainteresowany dalszym towarzystwem Harry'ego.
Harry spuścił wzrok. Charlie miał rację. Oczywiście, że ją miał. Potrafił powiedzieć to o czym większość tylko myślała. Ron czuł się rozdarty. Po raz drugi. A wojna dopiero co się zaczęła. Zdawał sobie sprawę, że to co robią z Harrym jest słuszne, ale kiedy dowiedział się, że śmierciożercy mają Lunę. Jak mieli dalej wykonywać misje kiedy ich przyjaciółka była w niebezpieczeństwie.
Hermiona siedziała jak struta. Nie powiedziała nic. Widok zawodzącego i zrozpaczonego Ksenofiliusa dobijał ją.
Kapela zaczęła grać. Wśród oklasków na parkiet wyszli najpierw Bill i Fleur, po chwili pan Weasley z madame Delacour, a za nimi pani Weasley z ojcem Fleur.
- Lunie na pewno spodobałaby się ta piosenka - powiedział Ron uśmiechając się pod nosem kołysząc się w rytm walca jakby to pewnie zrobiła ona.
Ale w tej samej chwili uśmiech spełzł mu z twarzy, bo na wolne krzesło przed nim opadł Wiktor Krum. Hermiona zarumieniła się wdzięcznie, ale tym razem Krum nie przyszedł, by prawić jej komplementy.
- A kto jest ten gość w żółtku? - zapytał z groźną miną.
- To Ksenofilius Lovegood, ojciec naszej przyjaciółki - odrzekł Ron wojowniczym tonem, który miał wskazywać, że nie zamierza tolerować wyśmiewania się z Ksenofiliusa. - Choć, zatańczymy - zwrócił się znienacka do Hermiony.
Widać było, że trochę ją zatkało, ale z uśmiechem wstała i po chwili znikli wśród tańczących.
- Ech, to oni teraz razem? - zapytał Krum.
- Ee... Tak jakby - odpowiedział Harry.
Harry odpowiedział tak, a nie inaczej chodź nie był już taki pewny tego. Prawdą było, że Ron nie przepadał za Krumem. Od czasu trwania Turnieju Trójmagicznego kiedy to zaczął się kręcić wkółko koło Hermiony. Jeszcze do nie dawna Harry myślał, że jego przyjaciel czuje coś do niej. Teraz nie wiedział czy przemawiała przez niego zazdrość czy po prostu nienawiść. Czy może jedno i drugie?
- A ty kto?
- Barny Weasley - uścisnęli sobie ręce.
- Ty, Barny... Ty dobrze znasz tego Lovegooda?
- Nie, dopiero dziś go poznałem. Dlaczego pytasz?
Krum łypnął znad krawędzi szklanki
na Ksenofiliusa, który gawędził z kilkoma czarodziejami po drugiej stronie parkietu.
CZYTASZ
Love or Nott? (theodor nott x luna lovegoood)
FanficPierwszy ff o Tunie na polskim wattpadzie Fanficfion na podstawie książek J.K. Rowling