Juz dobra godzine siedziałam w jakimś ciemnym gabinecie i razem ze strażnikiem czekałam na urzędnika który miał mnie przesłuchać. Próbowałam się wytłumaczyć jednak mężczyzna w zbroji nie chciał mnie słuchać. Po chwili do pomieszczenia wszedł niski, przygarbiony mężczyzna w podeszłym wieku.
- Ja mogę wszystko wytłumaczyć. To nie moja wina! To ona pierwsza mnie zaatakowała-wystrzeliłam jak z procy próbując się wybronić, zanim mężczyzna mi przerwał
- O czym mówisz?- spojrzał na mnie mocno zdziwiony moim wcześniejszym wyskokiem
- O bójce na jadwabnej - spuściłam głowę próbując powstrzymać płacz
- Ah tak, ten incydent- mimo że nie widziałam jego twarzy, po tonie głosu wywnioskowałam, że patrzy na mnie karcąco- nie bardzo interesują mnie bójki ulicznic - prychnal pod nosem, a ja spojrzalam na niego w totalnym szoku. Teraz już nic nie rozumiałam.
- W takim razie dlaczego tutaj siedzę?
- Interesuje mnie twój medalion - dopiero teraz zauważyłam błyskotkę w jego dloni- chce wiedzieć skąd ją masz? Komu ja ukradłaś?
- Ukradłam!? Nic takiego, mam go odkąd pamiętam, zawsze był przy mnie. Proszę mi uwierzyć, ciotka wszystko potwierdzi. Katherine Rivers...
- Twierdzisz, że należy do ciebie? - urzędnik przerwał mi. Wydawał się być w jeszcze większym szoku niż ja chwilę wczensiej.
- Tak! To jedyna rzecz jaką mam po rodzicach, przynajmniej tak mówiła ciotka-w duchu modliłam się by mężczyzna mi uwierzył, mogłam mieć ogromne kłopoty gdyby postawili mi zarzut kradzieży
- Czy ty wiesz co to może oznaczać? - starzec patrzył w ścianę za mną głęboko zamyślony. Nie wykonałam żadnego gestu, przed oczami miałam same najgorsze scenariusze -Powiniem jak najszybciej wezwać królewskiego namiestnika- zerwał się z miejsca kierując się w stronę drzwi.
- Ale ja nic nie ukradłam! Przysięgam! - coraz więcej łez napływało mi do oczu. Musiałam coś zrobić.
- Dziecko ty nic nie rozumiesz- głos mężczyzny znacznie złagodniał. Cofnął się i zajął miejsce na krześle obok mnie- Ten medalion należy do rodu Hightower, to niepokojące że go posiadasz. Otto Hightower musi go zobaczyć- dotknal delikatnie mojego ramienia, po czym wstał i wezwał straznikow.
Niedługo później byłam już w drodze do czerwonej twierdzy. Nie wiele słyszałam o królewskim doradcy, ale liczyłam na to, że mężczyzna uwierzy w moja niewinność i odeśle mnie do domu.
Jeden z rycerzy Królewskiej gwardi wprowadził mnie bocznym wejściem i nakazał czekać w jednym z pomieszczeń w podziemiach.
Jako mała dziewczynka marzyłam o zaszczycie wejścia do zamku, wzięciu udziału w jednym z cudownych bali czy wykwintnej kolacji. Wyobrażałam sobie siebie w pięknej sukni, z droga biżuteria i diademem na głowie.
Z czasem mi przeszło. Wiedziałam że to nie moje miejsce i nie spełnia się moje sny. Teraz stałam po środku jednej z komnat w tym pięknym miejscu oczekując na wyrok.
Do pomieszczenia wszedł lord Otto Hightower, a zaraz za nim królowa i żona króla Alicent. Miałam okazję zobaczyć ją tylko raz, teraz twarzą w twarz wydawała się jeszcze piękniejsza.
-Chce wiedzieć skąd masz ten medalion- starszy mężczyzna spojrzał na mnie mrużąc oczy
- Mam go od zawsze,to jedyna rzecz która mam po rodzicach- skrzyzowalam ręce na piersi
-Jesteś pewna? - tym razem to królowa zapytała i podeszła bliżej
-Tak - przewróciłam oczami, co z pewnością nie umknęło Hightowerom, miałam dość tłumaczenia się, chciałam wrócić do domu-Tak twierdzi ciotka. Alicent wymieniła spojrzenia z ojcem i cicho weschnela. Mężczyzna podszedł do okna i odwrócił się w jego stronę zasłaniając jedyne źródło światła w pomieszczeniu
- Arianne
Wydawało mi się że się przesłyszałam, nie znałam nikogo o tym imieniu lecz nie było mi ono całkiem obce - tak jakbym go już wczesniej słyszała.
-Ojcze?- zajeknela się królowa
- Marcella Divers zgadza się?- mężczyzna nie odwrocil się w moja stronę, jak zaczarowany wypatrywał czegoś w oddali
- Rivers- poprawiałam krzywiąc się jakbym uslyszala najgorsze przekleństwo- Myrcella Rivers
- Nie ma znaczenia -lekko oburzył mnie jego pogardliwy ton. To że jest z wyższej sfery nie oznacza że może mnie lekceważyć-podejdź
Wykonałam jego polecenie zerkając na królowa która zamyślona skubała paznokcie
-Posłuchaj mnie teraz uwaznie- mężczyzna obrucil się w moja stronę i położył rękę na moim ramieniu na co lekko zadrżałam- nie nazywasz się Myrcella i nie jesteś zwykła prostaczka z ulicy. Twoje imię to Arianne Hightower, moja prawowita córka i siostra królowej, rodzina króla Viserysa Targaryen i dama dworu czerwonej twierdzy.
Patrzyłam na niego jak skończonego debila. Czekałam aż zacznie mi się śmiać prosto w twarz, że dałam się nabrać na jego głupi żart. Gdzie ja- dziwka z jedwabnej miałabym być córka lorda, namiestnika królestwa? Spojrzałam na królowa i znów na mężczyznę. Ich miny bardzo szybko utwierdziły mnie w tym, że nie jest to żart. Nic z tego nie rozumiałam.
- Jak to możliwe? Niee nie to jakaś pomyłka. To nie jestem ja-kręciłam głowa i jak poparzona odsunęłam się od namiestnika
-Nie spodziewałem się, że żyjesz-mężczyzna wyznał wypalając we mnie dziurę wzrokiem
-Jak to możliwe? -powtórzyłam- wychowała mnie ciotka, ona nie należy do żadnego wielkiego rodu
-Nie jest twoja ciotka, nie jesteście w żaden sposób spokrewnione- pokręcił głową wciąż zachowując spokój. Jak on mógł być w tej sytuacji tak spokojny. Miałam ochotę zacząć krzyczec i płakać równocześnie. Roznosiło mnie od środka. Całe moje życie miało być jednym wielkim kłamstwem?
-Twoja matka, moja druga żona zmarła przy porodzie. Nie byłem w stanie cie wychowywać, więc cie oddałem.
- Oddałem? Oddałem na pewna śmierć!? Gdyby nie ciotka dawno zmarlabym z głodu! Pozbyłeś się kłopotu jak niepotrzebnego przedmiotu- scisnelam pieśni aż odczułam ból. Łzy cisnely mi się do oczu. Byłam tak wściekła, że ledwo powstrzymywałam się przed rzuceniem na namiestnika.
- Uspokój się, damie nie wypada krzyczec. Najlepiej będzie jeżeli udasz się na odpoczynek, porozmawiamy później. Muszę pomówić z królem- ostatnie zdanie skierowal do Alicent, całkowicie mnie ignorując ruszył w stronę drzwi- Ser Cristonie zaprowadź Arianne do komanty. Alicent dopilnuj by służące odpowiednio się nią zajęły
- Jestem Myrcella- rzuciłam bez zastanowienia, ale znów zostałam zignorowana. Otto opuścił pokój, a chwilę później wszedł do niego rycerz,klaniajac sie i wskazując ręka w stronę drzwi.
-Prosze Lady Hightower
Coraz ciężej było mi powstrzymać się od płaczu. Miałam wrażenie że zaraz zemdleje. Zbyt wiele jak na jeden dzień.