Od naszej rozmowy z dwójką starszych Holmes'ów minęły dwie godziny. Mam dość napiętej atmosfery panującej w posiadłości, więc wyszłam do ogrodów. Usiadłam na jednej z ławek i popatrzyłam na swoje buty, okazało się, że są brudne od błota, zresztą tak samo jak dół mojej sukienki.
- Uciekasz przed czymś? - spojrzałam w bok kątem oka.
- Przed światem rzeczywistym. - odpowiedziałam Sherlock'owi, który usiadł obok mnie. - Mycroft będzie chciał wysłać Enolę do szkoły dla dziewcząt, prawda? - niebieskooki nic nie powiedział, ale po jego spojrzeniu nie trudno się domyślić, że mam rację. - Nie pozwól mu na to, proszę. Ona nie jest taka jak inne panny, ona jest wyjątkowa, a takie miejsce może ją zniszczyć. - spuściłam głowę.
- Byłaś tam? - skinęłam głową niepewnie.
- Ta szkoła wykończyła mnie psychicznie, miałam osiem lat, co tylko pogarszało sytuację. - mruknęłam cicho po czym odwróciłam głowę w przeciwną stronę do mojego rozmówcy.
- Twoi rodzice to byli Amanda i William Clarke, prawda? - nie odpowiedziałam. - Amanda była krawcową rodziny królewskiej, a William...
- ... Był bardzo poważanym politykiem. Wiem kim byli moi rodzice. - przerwałam mu i choć większość ludzi na jego miejscu by się zdenerwowała, on pozostał spokojny. Co więcej, miałam wrażenie, że był jeszcze bardziej zainteresowany moją osobą.
"No tak, przecież moja siostra i on mają się kiedyś pobrać, w co szczerze wątpię tak swoją drogą."
- Twoi rodzice nie żyją? - wzdrygnełam się słysząc dwa ostatnie słowa.
- Niestety nie, ani ojca, ani matki nie pamiętam. Miałam niecały rok gdy oddali mnie i moją siostrę pod opiekę cioci Celine. Do tego Claris dość dawno temu wyjechała. Nawet jeśli ją widuję, to niezwykle rzadko. - nie wiem czemu mu o tym wszystkim mówię, ale wydaje się osobą godną zaufania.
- Nie potrafię cię zrozumieć. - popatrzyłam na niego kątem oka po czym odwróciłam głowę w jego stronę.
- Nie jestem skomplikowana. Jestem zwykłą dziewczyną bez rodziców, której starsza siostra nie chce, mieszkającą w posiadłości pracodawcy ciotki i z zapisem matki w testamencie, że dostanę majątek po niej jak wyjdę za mąż. I z zapisem w testamencie ojca, że jeśli ja albo Claris połączymy naszą rodzinę i waszą to właśnie ta która tego dokonała otrzyma cały majątek. Jednak przez to, że nie jestem skłonna do zamążpójścia uczę się by móc radzić sobie w życiu bez niczyjej pomocy. Nie chcę się kimś wysługiwać, wolę sama dojść do czegoś w życiu. - wzruszyłam ramionami i oparłam plecy o ścianę domu za mną.
- Mieszkasz w tym domu od dziecka, ale nigdy cię tu nie widziałem jak jeszcze tu mieszkałem. - zmarszczył brwi w zamyśleniu.
- Cioci i tak nie podobało się, że przebywam w towarzystwie Enoli, kazała mi się trzymać z daleka od innych domowników. Uważała, że w przeciwieństwie do Claris jestem nieokrzesana, dzika. - wzruszyłam ramionami, nigdy specjalnie mnie nie obchodziło zdanie ciotki. - Cóż, udało się Panu coś ze mnie wydedukować poza tym co powiedziałam? - chciałam zmienić temat.
- Jesteś dla mnie jak otwarta księga, jednak skrywasz też w sobie wiele sekretów. - uniosłam jedną brew do góry, gdy mężczyzna badał mnie wzrokiem.
- Czyli jestem dla Pana ciekawa? - zapytałam niepewnie, a mężczyzna wstał z ławki.
- Jesteś zagadką. - pochylił się nade mną, jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej, na co wstrzymałam oddech. - A ja uwielbiam zagadki. - odszedł, a ja czułam jak szybko bije mi serce.
- Co się z tobą dzieje dziewczyno? - mruknęłam cicho pod nosem.
"- Ciociu, czym jest miłość? - zapytałam jako siedmiolatka Celine Whatflock, siostry mojej mamy. Była kobietą o czarnych włosach i niebieskich oczach. W swoich małych dłoniach trzymałam książkę "Romeo i Julia", pomimo, że była dość ciężka dawałam radę ją utrzymać.
- Nie widzisz, że pracuję? Zresztą nie powinnaś przejmować się takimi rzeczami. W przyszłości wyjdziesz za jakiegoś arystokratę z dużym majątkiem i dobrym nazwiskiem. W tym świecie nie ma miejsca na coś takiego jak miłość. - warknęła czarnowłosa kobieta, na co uciekłam ze łzami w oczach. Wbiegłam do pokoju mojego i Enoli.
- Klaudia, słońce, coś się stało? - popatrzyłam na matkę dziewczynki ze łzami w oczach.
- Ciocia powiedziała, że..., że w przyszłości mam wyjść za kogoś kogo nie pokocham. - pojedyncze łzy płynęły po moich policzkach, a En widząc to przytuliła mnie.
- Och kochanie, chodź tu. - zrobiłam to o co poprosiła mnie Eudoria. Kobieta usadziła mnie na łóżku. - Nie słuchaj swojej ciotki. W przyszłości będziesz tym kim zechcesz i z tym kim zechcesz.
- Ale ja nawet nie wiem co znaczy kochać. - pociągnęłam nosem, a brązowowłosa kobieta przytuliła mnie delikatnie.
- Chcesz się dowiedzieć jak to jest? - skinęłam głową wycierając z policzka łzy. - Enola, chodź tu. - brunetka usiadła obok mnie, obie popatrzyłyśmy na jej matkę. - Gdy kogoś kochasz czujesz się za niego odpowiedzialny. To pewien rodzaj więzi między dwójką ludzi. Takie przywiązanie powoduje, że tacy ludzie są sobie oddani. Zdarzają się sytuacje w których jednak pomimo uczucia nie są sobie oddani, gdyż na przykład kochają też kogoś innego, w inny sposób oczywiście. Chcemy by ta osoba była szczęśliwa, nawet jeśli miałaby być szczęśliwa bez nas. - kobieta opowiadała dalej, a ja i Enola słuchałyśmy jak zaczarowane."
- Nie. Nie zauroczyłam się w nim. Nie kocham go. To brat mojej przyjaciółki, socjopata. - jedna łza popłynęła po moim policzku. - Ja go nie lubię.. ja go nie kocham...ja...go...kocham. - i się popłakałam.
"Jak mogę kochać kogoś kogo dopiero poznałam?! Tym bardziej, że jest on ode mnie kilka lat straszy!"
***
Sherlock ma tutaj w książce, w pierwszym filmie 26 lat.
CZYTASZ
Sama nie znaczy samotna
Fiksi PenggemarPowiem tak, będzie to historia o Enoli i jej przyjaciółce z którą mieszkała w posiadłości Holmes'ów. Razem pakują się w kłopoty i intrygi, zaczyna się robić w ich życiu niebezpiecznie, jednak pokonują wszelkie przeciwności. Oczywiście, obowiązkowo w...